środa, 28 sierpnia 2013

Nagrody od Bluebrush + post chwalipięty :)

W poniedziałek dotarła do mnie moja pierwsza w życiu blogowa nagroda! :) Gosiu bardzo ci dziękuję, bo produkty są wspaniałe,żadnego z nich jeszcze nie miałam i nie spodziewałam się ich aż tylu! Szczególnie zadowolona jestem z kajala i cienia z inglota, ponieważ gościły na mojej liście must have :) reszta oczywiście także jest wspaniała. Ale zobaczcie same:



Ile tu próbek wszelkiego rodzaju! Do wszystkiego Gosia dołączyła kartkę po przeczytaniu której zrobiło mi się bardzo miło :)


Dziękuję jeszcze raz :)


Ponadto chciałam Wam się pochwalić, że ukończyłam szkolenie i zdałam egzamin w Akademii Makijażu Ewy Filipeckiej w Kielcach. Oj szkolenie było boskie :) rzetelne i profesjonalne! Nauczyłam się wielu nowych rzeczy,otworzyłam na łączenie kolorów, nabrałam pewności siebie i pokochałam makijaż jeszcze bardziej :) bardzo serdecznie polecam wszystkim to miejsce- ciepła przyjazna atmosfera podczas nauki pod okiem finalistki mistrzostw świata! A oto mój certyfikat:




Wspaniałe nagrody prawda? A teraz czas na odpoczynek w Norwegii :) M już na mnie czeka!



Rudzielec


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Kobiety, które inspirują"- "Tańczę, walczę i nie odpuszczam", czyli Krystyna Mazurówna. Stylizacje.

Krystyna Mazurówna to tancerka, choreografka, osoba, która miała duży wkład w to, jak wyglądają techniki jazzowe (szeroko pojęte) dzisiaj. Człowiek odważny, który nigdy nie bał się walczyc z systemem (i za to ją uwielbiam :D). A jaki jest jej styl? Również odważny. Mazurówna nie boi się oscylowac na granicy kiczu. Jej stylizacje często przypominają kostiumy teatralne z francuskich rewii. Tancerka nie boi się podkreślac swojej kobiecości- eksponuje dekolt i nogi. Z racji tego, że jej styl może nie znaleźc zrozumienia na ulicy, stylizacje, jakie dla Was przygotowałam, są pracami interpretacyjnymi. Zapraszam :)
W tej stylizacji bardzo widoczna jest moja miłośc do stylu rockowego i grunge'owego, jednak ten zestaw jest bardzo mocno w stylu Mazurówny. Tancerka uwielbia eksponowac nogi, a ta sukienka jest do tego stworzona- prosty fason, dekolt zapięty pod samą szyję całą uwagę skupia na nogach wyeksponowanych przez długośc miły. Czarne botki na wysokiej szpilce sprawią, że nogi będą sięgały do samego nieba (i jeszcze dalej :)). Torebka w stylu chanel to dośc klasyczny wybór, ale bransoletka przypominająca pieszczochę jest dośc odważnym dodatkiem. Z racji tego, że całośc jest dośc ascetyczna kolorystycznie, to zachęcam do odwagi w wizażu- Mazurówna kocha odważna fryzury i makijaże. Nie bójcie się wyrazistych, kolorowych oczu. Jeżeli codziennie malujecie jedynie rzęsy tuszem, to chociaż raz pobawcie się w Mazurównę- na powiekach kolor, ale usta też mocne. Nie bójcie się byc zauważone :) Raz na jakiś czas trzeba :)
Tak jak już wspominałam, Krystyna Mazurówna uwielbia kolory. Kombinezon, który wybrałam do tego zestawu jest cudownie wielobarwny. Szczerze mówiąc, na początku miałam ochotę zestawic go z marynarką w kolorze nude, ale szybko się ogarnęłam- Mazurówna i nude? Tirarira! W przyszłym życiu- i zdecydowałam się na tę marynarkę o ciekawym fasonie i cudownie morelowym kolorze. Ale wrócę do kombinezonu- ten element wypełnia wszystkie cechy charakterystyczne stylu tancerki: jest wielobarwny, eksponuje zarówno nogi jak i dekolt, podkreśla kobiece kształty. W zestawieniu z marynarką tworzy zestaw zarówno miejski, jak i taki, który odnalazłby się na garden party. Szpilki (i w ogóle buty w kolorze nude, bo z racji moich problemów z kręgosłupem, to jestem skazana na baleriny) to moja miłośc na wieki wieków. Cudownie wydłużają i wysmuklają nogi, a w tym zestawieniu to ważne, ponieważ kombinezon eksponuje je w zasadzie w całej długości. A dzięki odsłoniętym palcom możemy pokazac jakiś fajny pediciur. Złota koperta to akcent biżuteryjny. W tym zestawie widzę włosy uczesane w koński ogon- en prosty zabieg wysmukli i wydłuży sylwetkę.
A to już jest stylizacja jesienna... Nogi można eksponowac na wiele sposobów- nie musimy od razu zakładac mini. Te obcisłe, skóropodobne leginsy z pewnością doskonale spełnią swoją rolę. Zestawione z czarnymi butami na bardzo praktycznym obcasie wydłużą i wysmuklą nogi. Wybrałam do nich bluzkę w pięknym kolorze- taki burgund, ciemne wino. Chustka zamotana wokół szyi jest dodatkiem bardzo nowoczesnym, ale również praktycznym- osłoni przed pierwszymi wiatrami. Zielona marynarka jest trochę dłuższa (ach, to poczucie bezpieczeństwa) i ma nietypowy krój- ciekawie rozwiązaną kwestię klap. Zegarek zastępuje biżuterię. W torebce się zakochałam- materiał, kolor. Ach... :)
A ten zestaw to styl Mazurówny przepuszczony (totalnie :D) przez moje czucie mody. Jednak odnajdziecie tu cechy stylu tancerki: wysokie obcasy, wyeksponowane nogi, kolorystyka (nie każdy odważy się ubrac w złoto od stóp do głów). Złote szorty są bardzo fajnym elementem, ponieważ dają wiele pola do popisu- tutaj występują ze swetrem, który traci swój grunge'owy charakter, dzięki złotej nitce, ale równocześnie dzięki swojemu fasonowi sprawia, że stylizacja nie jest stricte wieczorowa, że nabiera "jaj". Ach te szpilki. Ach... To one tworzą tą stylizację, nadają jej pazur. Reszta reprezentuje proste fasony, po to aby one mogły grac pierwsze skrzypce. Stanowią również akcent biżuteryjny. Mimo to skusiłam się na złoty zegarek- uwielbiam takie proste, w męskim stylu. Beżowa kopertówka jest uniwersalna i klasyczna. 

****************************************************************************

Jeżeli chodzi o zestawy w stylu Krystyny Mazurówny, no to jest koniec. Co myślicie o stylu tancerki? Jak Wam się podoba to, w jaki sposób ja go interpretuję? Która ze stylizacji podoba Wam się najbardziej? Czekam na Wasze opinie. :) :)
RM








Hakuro i Maestro- Spełniły oczekiwania?

Już jakiś czas temu kupiłam pędzel Hakuro H50-flat top i Maestro 420- kuleczka rozmiar 6. Z recenzją postanowiłam zaczekać aż się dobrze poznamy i dobrze zrobiłam, ponieważ moja opinia uległa zmianie :)



Zacznę może od kuleczki maestro. To miłość od pierwszego użycia! Nie wyobrażam sobie w tym momencie malowania bez tego pędzla :) Używam go w załamaniu, w wewnętrznym kąciku czy do podkreślenia dolnej linii rzęs. Nie drapie i nie gubi włosia. Uważam, że to bardzo porządny pędzel tak samo jak inne tej firmy które miałam okazje używać. Jego trzonek jest odpowiednio długi i ciężki- przez co dobrze mi się nim pracuje. Jestem nim zachwycona zwłaszcza, że kosztował tylko 17 zł!


 Drugi pędzel- Hakuro na początku nie wzbudził mojego zachwytu. Przed użyciem należy go zmoczyć aby pochłaniał mniej produktu i na początku podkład "mazał" mi się po twarzy. Nauczyłam się go jednak używać i bardzo się polubiliśmy :) to także bardzo przyzwoity pędzel, mięciutki i nie gubiący włosia. Jego trzonek jest gruby ale nie przeszkadza w użytkowaniu. Jedynym jego minusem jest to, że białe włoski nie chcą się domyć żadnym sposobem. Mimo to, pędzel wygląda dobrze a efekt wygląda na zamierzony. Mam nadzieję, że włoski tylko się zafarbowały a nie zatrzymuje się tam podkład bo sprawa higieny wyglądałaby słabo. Do tej pory jednak zmian na skórze nie zauważyłam, myję go bardzo dokładnie więc powinno być ok. Cena 33,9 zł.



 Zapewne większość z Was zna te pędzle :) ja jestem z nich bardzo zadowolona. A Wy jakie macie opinie na ich temat? :)



Rudzielec

sobota, 24 sierpnia 2013

Makijaż BB po mojemu + recenzja przyklejanych kresek

Kiedy dowiedziałam się od RudejMarudy, że pierwsza inspirującą kobietą przewałkowaną na blogu będzie Brigitte Bardot od razu pomyślałam o kreskach na powiekach. Będąc w sklepie zauważyłam kreski do przyklejania i postanowiłam je wykorzystać do tego projektu :) Jest to wprawdzie dosyć swobodna interpretacja ale klasyczna także wkrótce się pojawi.

Od razu chciałabym zaznaczyć, że kreski są dla mnie niewypałem. Nie chciałam używać do tego makijażu niczego więcej bo od takich naklejek oczekiwałam szybkiego makijażu. Okazało się, że dla znośnego efektu trzeba by gdzieniegdzie domalować... Jeśli już wyciągam te wszystkie kosmetyki to wolę namalować kreskę niż męczyć się z ciągłym dyskomfortem, ciągnięciem i kłuciem na powiece. Uczucie jest koszmarne! Jeśli patrzę w dół i na wprost jest ok, natomiast w górę nie sposób zerknąć :P dodatkowo jeden kącik ciągle mi się odklejał, odstawał i cały czas go widziałam... Kosztowały mnie 7.99 więc może inne- lepsze jakościowo by się sprawdziły. Te stanowczo odradzam! A tak się prezentują kreseczki na oku.







Dla podkreślenia stylu BB- czerwone usta :) dodałam jeszcze brązową kreskę na dolną powiekę.

Jak widzicie w wewnętrznych kącikach brakuje kreski i jest prześwit między rzęsami. Mimo, że ten kwiatuszek na końcu mi się podoba nie zdecyduję się na noszenie takich kresek. Przy okazji tego zakupu dorwałam jeszcze naklejki do doklejenia do własnej kreski (coś takiego jak ten kwiatuszek ), które mogą się lepiej sprawdzić, ponieważ myślę, że uczucie ciągnięcia itp by zniknęło.

Jak już wspominałam pojawi się bardziej klasyczna wersja makijażu inspirowanego BB :)

Używałyście już kiedyś takich naklejek? Jakie macie na ich temat zdanie?



piątek, 23 sierpnia 2013

"Kobiety, które inspirują"- "Je t'aime non plus" czyli Brigitte Bardot. Odcinek pierwszy. Post 2.

W jej domu nie było miejsca na sentymenty. Aktorka została surowo wychowana. Ale w jej przypadku odniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. Brigitte nigdy nie była grzeczną dziewczynką. Miała czterech mężów. Pierwszym był reżyser Roger Vadim (twórca "I Bóg stworzył kobietę"- od tego obrazu rozpoczęła się wielka kariera BB. Po premierze została obwołana zarówno skandalistką jak i objawieniem), drugim aktor Jaques Charrier (ojciec jej jedynego dziecka, syna Nicolasa), po rozstaniu z nim aktorka próbowała popełnic samobójstwo. Trzecim mężem Bardot był niemiecki miliarder i playboy- Gunter Sachs Opel. Wzięli ślub w Las Vegas (w 1966 roku- było to wydarzenie relacjonowane na cały świat). Od 1992 roku mężem aktorki jest francuski biznesmen Bernard d'Ormale.

A teraz mała anegdotka. W 1967 roku do Pałacu Elizejskiego BB zaprosił generał De Galille, ponieważ chciał ją poznac osobiście. Ówczesny protokół dyplomatyczny zakładał, że kobiety wizytujące pałac winny byc ubrane w elegancką sukienkę. Brigitte protokół miała w nosie (podobnie jak Agnieszka Radwańska, która na spotkanie u prezydenta Komorowskiego przyszła ubrana w rurki, a na dodatek miała odsłonięte ramiona- no cóż, jak widac, blondynkom wybacza się więcej), ubrała się w spodnie i bluzkę z nadrukiem przypominającym galowy mundur. Generał był  nią zauroczony tak bardzo, że faux pas odeszło  w niepamięc.

Wydaje się, że każda aktorka pragnie zostac dziewczyną Bonda. A tu niespodzianka. BB w 1968 roku odrzuciła propozycję zagrania w filmie "W tajnej służbie jej Królewskiej Mości". A jak uzasadniła? "Uważam, że filmy z Bondem są wspaniałe, ale beze mnie. Chyba, że miałabym zagrac samego Bonda. " Jednym słowem- girl's power.  :)

Brigitte Bardot to bardzo ważna postac w świecie mody i urody. Makijaż a la BB to klasyk- oczy podkreślone czarną kreską, czerwone błyszczące usta. A do tego fryzura- zmierzwione długie włosy rozpuszczone lub zebrane w koński ogon.
A jaki wpływ wywarła na modę? To od jej nazwiska wzięła się :bardotka" jako nazwa stanika (aktorka uwielbiała ten model). Spopularyzowała także strój bikini (biorąc pod uwagę jak gorące jest tegoroczne lato, to chwała jej za to :) Rym nie był zamierzony ;)), bardzo krótkie szorty, esparydle, baleriny (bez których nie wyobrażam sobie życia), koszulki w marynarskim stylu, opaski do włosów. Esencją stylu BB jest rozkloszowana spódnica (ultrakobiecy model, który uwielbiam za jego uniwersalnośc, jest idealny zarówno dla gruszek, ponieważ ukrywa nadmierną obfitośc w dolnych partiach, jak i dla dziewczyn o chłopięcej sylwetce, gdyż daje iluzję kobiecych krągłości) zestawiona z bluzką odsłaniającą dekolt i ramiona.
Kobiecośc w najczystszej postaci.

Brigitte Bardot to nie tylko piękna twarz, ale także (a może przede wszystkim) piękne serce. Aktorka jest bardzo wrażliwa na cierpienie zwierząt. W 1986 roku założyła fundację swojego imienia ( The Brigitte Bardot Foundation for the Welfare and Protection of Animals, www.foundationbrigittebardot.fr), która opiekuje się kilkoma schroniskami dla zwierząt we Francji.
BB prowadziła również głośne akcje na rzecz zwierząt. Do najsłynniejszych należy wyprawa jej i zaproszonych gości (fotoreporterów) do Kanady w proteście przeciwko polowaniom na młode foki.

Dlaczego akurat Brigitte Bardot otwiera ten cykl? Muszę przyznac, że pomysł do jego stworzenia przyszedł mi do głowy, kiedy czytałam wywiad z aktorką w jednym z kobiecych czasopism. Było więc to dla mnie naturalne, że to ona go otwiera. Inspiruje mnie również z innych powodów. Ma bardzo silny charakter. Pokazała, że można miec dlugie blond włosy, uśmiech anioła i równocześnie cięty język, byc bezczelnym i niepokornym. Nie bała się szokowac, nie bała się byc sobą. W dzisiejszych czasach, kiedy próbuje się nas wtłoczyc w określone ramy, przyciąc skrzydła, utemperowac języki, jej postawa jest bardzo inspirująca, pokazuje, że zawsze można zachowac indywidualnośc. No i właśnie do tego Was zachęcam :)







Witajcie,
długo mnie tutaj nie było- ale ten tydzień miałam maksymalnie zalatany. Z miejsca na miejsce, z pociągu w autobus. Ale już udało mi się znaleźc chwilkę na oddech, więc pojawia się post. Ciekawa jestem Waszych opinii na jego temat. Co myślicie o BB?
Pozdrawiam
RM

sobota, 17 sierpnia 2013

"Kobiety, które inspirują"- Brigitte Bardot. Post pierwszy- stylizacje.

Jakie są cechy charakterystyczne stylu Brigitte Bardot? Na pewno zaliczymy do nich:
1.Rozkloszowaną spódnicę (krój trapezowy, kształt litery "A", sięgająca za kolana) z zaznaczoną talią- uwielbiam ten fason, ponieważ jest niezwykle uniwersalny. Sprawdzi się i dla dziewczyn o figurze gruszki, gdyż zatuszuje zbyt obfite biodra i rozbudowane uda oraz dla tych, które mają chłopięcą sylwetkę- stworzą iluzję kobiecych krągłości.
2.Baleriny- cudne buty, jeden z lepszych wynalazków ludzkości. Pasują do wszystkiego- sprawdzają się w bardzo dziewczęcych stylizacjach, komponują się z każdą długością spódnicy (w połączeniu z fasonem maksi wyglądają szalenie szykownie), sprawdzają się także zestawione z dżinsowymi rurkami (na przykład takie zestawienie baleriny+ rurki+ biały top+ czarna ramoneska+ jakaś odjazdowa torebka). Reasumując ----> buty do wszystkiego.
3. Bluzka z dekoltem w łódkę, dopasowana- niezwykle kobieca i wdzięczna
4. Motyw pasków.
5. Dżinsowe szorty.
6. Spodnie cygaretki.

No i po tym wstępie zapraszam Was na stylizacje. Styl BB w mojej interpretacji:
Jak widzicie to dośc dosłowna interpretacja stylu Bardot. Znajdziecie tu większośc charakterystycznych dla jej stylu elementów- baleriny, rozkloszowana spódnica, paski. Czerwone paznokcie są nawiązaniem dla charakterystycznego dla niej czerwonego makijażu ust (ale w to wprowadzi Was Rudzielec, czekajcie cierpliwie :)). Torebka w stylu Chanel jest klasyczna i uniwersalna- odnajdzie się w wielu stylizacjach. Mam bardzo podobną, tylko o fasonie kuferka i sprawdza się bardzo dobrze. Zwróccie uwagę na to, że obramówka balerinek powtarza wzór z bluzki. Dzięki temu całośc jest spójna kompozycyjnie. 
To jest dalsza interpretacja stylu BB. Co prawda widzimy tu zarówno paski jak i dżinsowe szorty, ale całośc ma dużo bardziej nowoczesny sznyt. Zakochałam się w tej torebce. Ma bardzo miejski fason, wygląda na niezwykle pojemną, a ze względu na kolor i na to, że jest matowa, będzie pasowac do wielu stylizacji. Warto miec takie dżinsowe szorty w swojej szafie- są klasyczne, granatowe, bez przetarc, będą służyc nam przez wiele sezonów. BB co prawda uwielbiała baleriny, ale ja do tej stylizacji zaproponowałam koturny w kolorze nude. Koturna sama w sobie wysmukli nogę, a kolor nude spotęguje ten efekt. Czerwony lakier to ponownie odniesienie do charakterystycznych dla Bardot czerwonych ust.
Ta stylizacja tylko z pozoru jest daleką interpretacją stylu Bardot. Wszyscy kojarzą ją z rozkloszowaną spódnicą i bluzką z dekoltem w łódkę, a ona też lubiła spodnie. Z resztą w związku z jej sympatią do spodni wiąże się pewna anegdotka, którą przedstawię w następnym poście. BB lubiła proste spodnie. Te, które ja użyłam mają trochę nowocześniejszy szczyt- są zwężane ku dołowi, tak zwany fason marchewek. Ta stylizacja daje wiele pola do popisu. Ja ją przedstawiłam w bardzo prostej wersji- typowe dla Bardot baleriny, delikatne perłowe kolczyki, torebka w odcieniu pudrowym. Zachęcam jednak do eksperymentów. Na przykład zmiana balerin na szpilki i wymiana kolczyków na jakieś większe sprawią, że zestaw nabierze bardziej wieczorowego charakteru. A kiedy bluzkę zmienimy na jakąś mocniejszą (w mocniejszym kolorze) i bardziej dopasowaną, a torbę wymienimy na większą, to stylizacja nabierze bardziej cansualowego charakteru. Moda to zabawa, więc bawcie się i kombinujcie :)
Ta stylizacja to styl BB z dużą domieszką nowoczesności. Z jednej strony widzimy tutaj dużo elementów bardzo typowych dla jej stylu: bluzka z dekoltem w łódkę, wzór w paski, rozkloszowana spódnica z zaznaczoną talią, baleriny, ale z drugiej, bluzka ma modną teraz odsłaniającą brzuch długośc, a spódnica jest dżinsowa i zapinana na guziki. Tak więc jest to Brigitte Bardot XXI wieku. Aby wzmocnic to wrażenie, proponuję doprawic tę stylizację odpowiednim wizażem- fryzurą i makijażem (np. koński ogon, czerwone usta, e-liner). 


To byłoby na tyle. Jak widzicie styl Brigitte Bardot jest niezwykle kobiecy i wciąż aktualny, daje wielkie pole do popisu. Co o nim myślicie? Która z przygotowanych przeze mnie stylizacji podoba Wam się najbardziej? Czekam na komentarze :) 
Pozdrawiam na rudo ;)
RudaMaruda





piątek, 16 sierpnia 2013

"Kobiety, które inspirują"-zapowiedź cyklu

Ten post jest krótkim wprowadzeniem do tego, co będzie się działo na blogu przez najbliższy czas. Rudzielec już zasygnalizowała w poprzedniej notce- zaczynamy nowy cykl. Zatytułowałyśmy go "Kobiety, które inspirują". Będzie dużo bardziej rozbudowany niż cykl "Trendy". Powiem, że jego konstrukcja będzie dośc nietypowa :) Dlaczego? Otóż na jeden odcinek będą się składac trzy posty.
Pierwszy: stylizacje inspirowane bohaterką (zajmowac się tym będę ja. W zestawieniach będę wykorzystywac najbardziej typowe elementy stylu danej postaci, ale możecie się spodziewac także prac na skojarzenia, dalszych interpretacji).
Drugi: post literacki (sama nie wiem jak to innaczej określic. Chodziło mi po głowie, żeby nazwac to felietonem bądź artykułem, ale chcę byc uczciwa wobec mojego sumienia polonistki) na temat bohaterki, którego główną myślą jest odpowiedź na pytanie "Dlaczego jest to kobieta, która inspiruje". To także moja, bo polonistyczno-literacka- działka.
Trzeci: makijaż. Podobnie jak w przypadku stylizacji możecie się spodziewac makijaży wykorzystujących coś typowego dla danej bohaterki, bądź pracy na skojarzenia. Ale nie będę mówic więcej, bo za to odpowiedzialny jest Rudzielec.

Obie z Rudzielcem bardzo cieszymy się na ten cykl, ponieważ to będzie nasze wspólne dzieło. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. A teraz lecę szalec na allani.pl :)
Łapcie pozdrowienia.
RudaMaruda

Pastel+ złoto

Dziś pazurki z wykorzystaniem mojego ukochanego lakieru, o którym pisałam TUTAJ. Widziałam gdzieś bardzo podobne i tak mi się spodobały, że musiałam coś takiego zmalować :) Pazurki będą pasowały do wielu stylizacji ze względu na pastel natomiast brokat dodaje im elegancji. Brokat u dołu paznokcia sprawia (w moim skromnym odczuciu), że manicure jest niebanalny.



Oczywiście znów miałam problemy z odpowiednim uchwyceniem efektu, który na żywo jest znacznie lepszy. Na zdjęciach nie widać brokatowego ombre (im wyżej tym mniej złotka), który jest głównym i jedynym bohaterem na paznokciach.


Jak Wam się podoba? Próbowałyście już na paznokciach tego połączenia?

Mamy z RudąMarudą bardzo ciekawy pomysł na następny cykl :) mamy nadzieję, że spodoba Wam się tak samo jak nam.


"Makijaż z Katosu"- recenzja.

Spacerowałam ostatnio po Empiku (on, Matras, Rossman i wszelkiego rodzaju malutkie księgarenki- ten klimat- i antykwariaty to moje ulubione sklepy). Nic nie relaksuje mnie tak bardzo jak obcowanie z pachnącymi nowością książkami. No i właśnie podczas tej wizyty ponownie rzuciła mi się w oczy ( po raz kolejny, przymierzałam się do niej już od jakiegoś czasu) książka "Makijaż z Katosu" Katarzyny Gajewskiej. Postaci Katosu nie będę przedstawiac- każda z Was pewnie coś o niej słyszała, więcej bądź mniej, ale w każdym bądź razie nie jest to postac anonimowa w świecie internetowym. No ale do rzeczy. Wzięłam książkę do ręki i pomaszerowałam do kasy (szczerze mówiąc, gdyby nie ta książka, to nie miałabym kompletnie nic do roboty, kiedy mój pociąg, którym wracałam z Krakowa stał 5 godzin w polu. PKP, miłości moja). Teraz podzielę się z Wami moimi wrażeniami (nie z podróży, ale z lektury ;)). Jak zwykle recenzja w postaci + i -.
Let's start! :)
+
1.Wstęp- pokazuje "człowieka w człowieku", myślę, że wiele dziewczyn może utożsamic się z tym, co Katosu tam mówi.
2.Informacja (dokładna i opisowa) o tym, że należy przygotowac twarz do makijażu. To bardzo ważne, ponieważ wiele dziewczyn zapomina o tym, że makijaż może wyglądac dobrze tylko i wyłącznie na starannie wypielęgnowanej skórze (odsyłam do jednej z pierwszych notek, gdzie Rudzielec wszystko dokładnie wyjaśnił :))
3.Informacja o tym jak dopasowac makijaż do kształtu i budowy oka. To szalenie istotne- makijaż ma zdobic, podkreślac zalety, ukrywac wady, a nie szpecic :)
4.Ciekawostki historyczne o kosmetykach.
5.Zdjęcia w stylizacjach.
6.Pomysłowe stylizacje makijażowe (kilku jestem wielką fanką.)
-
1. Za mało uwagi poświęcone makijażowi ust i modelowaniu twarzy w opisach stylizacji.
2.W rozdziale o doborze kolorów cieni powinny byc fotografie tych kolorów (przynajmniej moim skromnym, rudym zdaniem). Bo to co dla Katosu jest brzoskwiniowe, dla mnie byc nie musi.
3. Wszystkie zdjęcia poza zdjęciami stylizacji- niestety nie są najwyższych lotów.
4. Nie zgadzam się z radami Katosu odnośnie pędzli. Ja wyznaje kult pędzli naturalnych. Syntetyki są dla mnie za twarde. Mam taki typ skóry, że mnie się dotknie mocniej i mam ślady, nawet sińce, więc syntetyki się nie sprawdzają.
5. Pielęgnacja skóry trądzikowej- w oparciu o moją wiedzę (i myślę, że Rudzielec, który jest moim guru w kwestii pielęgnacji się ze mną zgodzi) wynika, że należy robic to trochę inaczej.


Jak widzicie plusy i minusy rozkładają się mniej więcej po połowie. Najogólniej rzecz ujmując jestem zadowolona z tego zakupu, ale nie mogę stwierdzic, że jestem przepełniona entuzjazmem. A Wy znacie tę książkę? Co myślicie na jej temat? Czekam na Wasze opinie.
Łapcie pozdrowienia :)
RM

czwartek, 15 sierpnia 2013

Cykl Trendy- podsumowanie :)

Cykl Trendy był pierwszym cyklem na naszym blogu. Po raz pierwszy skoncentrowałam się tylko na ubraniach. Omówiłam wybranych przez siebie 10 trendów (jakbyście miały jakieś zamówienia modowe, to piszcie śmiało). Ze względu na liczbę komentarzy wnioskuję, że cykl cieszył się zainteresowaniem. Największy entuzjazm wywołał post na temat pasteli (najwięcej komentarzy). A Wam, który odcinek podobał się najbardziej----------> piszcie w komentarzach :)
Następny cykl jaki pojawi się na blogu, to " Kobiety, które inspirują". Otworzy go post na temat Brigitte Bardot. :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Serdecznie pozdrawiam.
RM

Jak zrobiłam się duuuuuuuuuuuuużo mniejsza.

Jako dziecko byłam bardzo szczupła. Nawet trochę za szczupła. To połowy 4 klasy szkoły podstawowej ważyłam 25 kg, a jak na dziecko w tym wieku byłam dośc wysoka. Kiedy weszłam w okres dojrzewania, nadal nie byłam gruba. Wiadomo, sylwetka się zaokrąglała, ale nadal byłam dośc smukła. W II klasie gimnazjum sprawa się rypła. Ze względu na źle dobrane leki (my, alergicy nie mamy lekko) zaczęłam tyc. I to bardzo. No ale cóż. Life is brutal. Przyszło liceum, a ja byłam okrąglutka jak gruszeczka (tak, wszystko szło w biodra), mimo że nie mam skłonności do tycia. Wyrwałam się spod jarzma leków, które panowały nad moim apetytem. Zaczęłam walczyc. Pierwszą moją dietą była dieta Duncana. Szczerze mówiąc schudłam, schudłam na stałe, ale tylko 4 kg. Ale nie byłam w stanie dłużej wytrzymac na takiej ilości białka. Wielu rzeczy mi brakowało. Przełom nastąpił kiedy poszłam na studia. Co się zmieniło w mojej diecie i stylu życia? Wypiszę w punktach (nie mówię, że wszystko to co robiłam jest dobre i zdrowe)--------------> z góry uprzedzam, nie byłam na żadnej diecie. Naprawdę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przyszło samo :)
1. Ignorowałam komunikację miejską. Kompletnie i całkowicie. Na uczelnię mam 20 minut (teraz będę miała pół godziny), a z natury chodzę bardzo szybko. 20 minut+20 minut= 40 minut szybkiego marszu codziennie (!). To dobre rozwiązanie- aktywnośc fizyczna mimochodem.
2.Z racji tego, że mam kłopoty z kręgosłupem, wykonuję odpowiednie cwiczenia rehabilitacyjne. Stwierdziłam, że zwiększę repertuar wysiłku fizycznego (oczywiście cwiczenia są dobrane pod mój problem). Ponadto skaczę na skakance.
3. Kiedy zaczęłam studiowac, byłam daleko od obiadów Babci. Moja Babcia gotuje przecudnie, ale żadnej babci nie można wytłumaczyc, że nie jest się głodnym- same najlepiej wiecie. To też dobrze zrobiło mojej sylwetce.
4. Woda mineralna czyni cuda. Oszukuje żołądek jak nic. Czasem kiedy jestem na uczelni, nie mam czasu jeśc obiadu, a wieczorem naprawdę nie umiem się do niego przekonac. Wypełniałam żołądek wodą (lub czymkolwiek innym do picia. Staram się unikac słodkich napojów, ale pepsi nie jestem sobie w stanie odmówic) i nie czułam się głodna. Mój żołądek się kurczył, więc do tej pory mam mniejsze potrzeby jeżeli chodzi o jedzenie.
5. Nigdy nie zapominam o śniadaniu. Nigdy, nigdy, ale to nigdy. Podkreślam to po stokroc. Ale śniadanie nie może byc byle jakie. Pochodzę z Włoszczowy, miasta słynącego z mleczarni, dlatego zawsze, kiedy po pobycie w domu, wracam do Kielc, mam mleczarskie zapasy (Dziadziusiu, Ty dbasz o mnie jak o nikt inny). Twarożek, który jest produktem białkowym jest bardzo dobrym rozwiązaniem na śniadanie. Po pierwsze białko, a po drugie daje poczucie sytości na długo. Nie boję się białego chleba, nie odsądzam go od czci i wiary, ale pieczywo ciemne, razowe, jak dla mnie jest po prostu smaczniejsze.
6. Drugie śniadanie jest niezwykle istotne (Przyznam Wam się do jednego grzechu. Raz zdarzyło mi się, że od godziny 6.30 do godziny 18 nie zjadłam nic. Nic zupełnie. Ale ja po prostu zapomniałam. Zawsze mam dużo na głowie- studiuję, pracuję, udzielam się charytatywnie, udzielam korepetycji- i wtedy miałam niezwykle zabiegany dzień. Kiedy wróciłam do domu zorientowałam się, że oprócz śniadania nic nie miałam w ustach. Byłam bliska omdlenia. Nie polecam. Na szczęście to był jednorazowy incydent. Teraz jestem mądrzejsza. Zawsze coś przekąszę między zajęciami). Bardzo często są to owoce. Uwielbiam banany. Nie umiem sobie ich odmówic. Oczywiście nie jest tak, że obiadam się nimi bez umiaru. Grunt to zdrowy rozsądek. A banany cenię za smak i za to ile posiadają magnezu, a dla mnie, nerwusa, jest to bardzo ważne. W skład mojego drugiego śniadania wchodzą również (najczęściej, bo to różnie bywa, skład jest zmienny, nie mam stałego menu): wafle ryżowe (przysmak w mojej grupie na uczelni), różne sałatki (albo kupne, albo własnej produkcji, uwielbiam sałatki na rukoli lub liściach botwinki).
7.Obiad. Oooo, tu muszę się przyznac, że bywało różnie, kwadratowo i podłużnie. Jak ktoś mi kiedyś powie, że studia humanistyczne są lekkie i proste, to mu łeb urwę. Oznajmiam to publicznie ;p W tym roku akademickim bywało tak, że siedziałam na uczelni od 8 do 18 nie mając czasu na to, aby gdzieś wyjśc, żeby zjeśc coś ciepłego. Same wiecie jak to jest. Ale- pod wpływem nacisków ze strony otoczenia, które z lekkim przerażeniem patrzyło na to jak szybko znikam (pozdrawiam M,A, A; M, czytasz?), - zaczęłam jakoś trochę intensywniej walczyc o ciepły posiłek. Dużo też zależało od zawartości portfela. Bo jeżeli ona była przyjemniejsza dla oka, to razem z wymienionym otoczeniem lądowałam w jakiś niedużych przyjemnych knajpkach, a jeżeli zawartośc nie pozwalała na nic innego, to musiałam się zadowolic panini (ale brałam rozsądne wypełnienia- pastę ze świeżym szpinakiem i fetą, pieczoną pierś kurczaka, warzywka), makaronem w sosie pomidorowym (blisko mojej uczelni jest bar, który ma w ofercie makarony w bardzo przystępnych cenach, a ponadto zniżki dla studentów), czasem - lub częściej niż czasem- nawet Mac'iem. Ale spokojnie. Niech Wam się ciśnienie nie podnosi. Ja nienawidzę hamburgerów i wszystkich pochodnych. Po prostu nie jestem w stanie ich zjesc. Amen. Będąc w macu zawsze decyduję się na 2 for U  i wybieram snac wrapa (tortila, warzywka, kurczak) z frytkami (które kocham nad życie miłością szczerą, wierną i prawdziwą, ale obecnie, kiedy są wakacje, przyrządzam sobie domową wersję z młodych ziemniaków, z ziołami, a do tego serwuję dip z jogurtu naturalnego- mniam). Czyli wybieram mniejsze zło. Chyba. Jednak, kiedy są wakacje, weekend, lub kiedy najzwyczajniej w świecie mam trochę więcej czasu, to szaleję w kuchni. Rissotto ze szpinakiem (co prawda, jakbym jakiemuś Włochowi pokazałabym tę moją wariację na temat i nazwałabym ją risottem, to wziąłby i zawału dostał; ale chyba jest smaczne. Rudzielcowi smakowało, a moja siostra uwielbia), różnego rodzaju sałatki, pierś z kurczaka na niezliczoną liczbę sposobów, krem z pomidorów, krem z cebuli, krem z marchwi, krem z brokułów, chłodnik, ziemniaki z gzikiem, różne wariacje na temat ryb. Kocham gotowac :)
8.Słodycze. Piekielnie drażliwy temat. Moje źle dobrane leki, kiedy panowały nad moim apetytem, sprawiały, że miałam ogromną chęc na słodkie. I niestety sobie nie odmawiałam. No i szło w biodra. Teraz też sobie nie odmawiam słodyczy. Ale mam dużo mniejszy apetyt na nie. A jak to się stało? Kiedy zaczęłam studiowac i razem z moją siostrą zamieszkałyśmy same i same byłyśmy odpowiedzialne za zakupy, to zrozumiałyśmy, że słodycze nie są najważniejszym punktem na ich liście. Nie gromadziłyśmy słodkości (a w naszym rodzinnym domu zawsze jest zapasik, ponieważ tata jest słodyczożercą). Zrozumiałam, że apetyt na słodycze rodzi się głównie w głowie. Rzadko jest rzeczywistą potrzebą ciała. Ok. Któraś chciała batonik, to kupowała batonik, ale 1 a nie 5. I z czasem apetyt na słodkie zaczął zanikac. Nie mówię, że teraz nie jem słodkiego, bo jem. Za Bounty czy za Kinder Bueno (szczególnie to białe), to dałabym się pokroic, ale zachowuję zdrowy rozsądek, do czego zachęcam :)
9.Aktywnośc fizyczna. Ojej. Kolejny drażliwy temat. Przyznaję się bez bicia. Jestem łamagą. W ciągu dwóch lat lewą nogę miałam skręconą 10 razy . Dzisiaj ta liczba wzrosła do czternastu. Więc same widzicie. Liczby mówią same za siebie. Z tym jeszcze nikt nie wygrał. Ponadto nie mam uzdolnień sportowych. W liceum razem z Rudzielcem chciałyśmy założyc własną drużynę siatkówki (pamiętasz? :D). Tak zwana siatkówka artystyczna ;p. Po prostu ustalam inny typ sportu. Jak na wuefie zaliczaliśmy dwutakt, to pani wuefistka (pani Olu, pozdrawiam :)) musiała mi napisac, którą nogę mam lewą a którą prawą. Same widzicie- antytalent sportowy. Ale za to szachy lubię. :) Pisałam już o marszach- ale to nie jest jedyna forma aktywności sportowej, którą uprawiam. Tak jak już mówiłam- cwiczenia na kręgosłup. Wrociłam także do skakanki, którą ubostwiałam jako dziecko. Skakanie dobrze kształtuje nogi, a ja na punkcie swoich zawsze miałam kompleksy. Dzisiaj już je powoli akceptuję (M, nie krzycz na mnie).  Ponadto skaczę na piłce do skakania.
10. Ostre przyprawy. To bardzo ważny element mojej kuchni. Na szczęście moja siostra też lubi pikantne potrawy. A ostre przyprawy przyśpieszają metabolizm. Więc się samo kręci :)
11. Kawa, jestem kawomaniaczką. Udało mi się nawet przekonac M do kawy, a z nikim mi się kawy nie pije jak z A ( z obiema A.). Kawa jest ważnym elementem mojej egzystencji ;) A ona też przyspiesza metabolizm (ale o tym dowiedziałam się od M.- coś Cię dzisiaj często wspominam ;p).

W tak największym skrócie to byłoby tyle. Same widzicie- żadna dieta. Zmiana trybu życia i nawyków żywieniowych.
A to kilka rad ode mnie.
1. Aktywnośc fizyczna jest bardzo ważna. Ale aktywnośc fizyczna może byc mimochodem. Jak?
a) zrezygnuj z windy- chodź schodami;
b)wysiądź przystanek wcześniej
c) nie wymiguj się od sprzątania- to też jest bardzo dobry fitness
Znajdź taką odmianę aktywności fizycznej, która będzie Ci sprawiac frajdę- to ma byc przyjemnośc, nie możesz się zmuszac.
2.Nie uciekaj od słodyczy. One też są potrzebne. Nic tak nie leczy chandry jak czekolada- przecież wiecie, co ja Wam będę tłumaczyc :) Tylko zachowaj zdrowy rozsądek. A! Mam jeszcze jedną radę. Kupuj sobie przysmak, coś co po prostu uwielbiasz. Nie rzucisz się przecież na swoją ulubioną słodycz/. Będziesz się nią delektowac i jeśc z uwagą. Zjesz mniej, a będziesz miała więcej radości :)
3.Naucz się pic wodę. To ważne.
4.Nie waż się- obserwuj jak ubrania robią się na ciebie zbyt duże.
5.Nie zapominaj o śniadaniu. Nigdy!!!!!
6. Drugie śniadanie też jest bardzo ważne
A przede wszystkim:
ZACHOWAJ ZDROWY ROZSĄDEK !
Bez tego nie ma nic.
:)


Jak obiecałam, tak zrobiłam post stworzyłam. Jak widzicie nie odchudzałam się, nie korzystałam z żadnej diety- zmieniłam po prostu nawyki żywieniowe. W moim przypadku pewnie jakąś rolę odegrało to, że mam szybki metabolizm, ale zdrowy rozsądek i nowe nawyki odegrały główną rolę w moim sukcesie. Pewnie zrobiłam wiele błędów, ale no cóż "nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi". :)
Macie do mnie jakieś pytania w związku z tym postem? Może zainteresowało Was coś związanego z moimi kulinarnymi doświadczeniami? Czekam na komentarze :) Pozdrawiam serdecznie :)
RM

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

50 faktów o mnie- RudaMaruda

Ja- podobnie jak Rudzielec- też lubię czytac posty tego typu, dlatego przygotowałam go o sobie. Mam nadzieję, że nie zanudzę Was :)

1.Mam na imię Basia. Długo mojego imienia nie lubiłam, ale kiedy moja Mama tłumaczyła mi, że wszystkie kobiety o tym imieniu jej znane były bardzo silne i ona chciała mi tę siłę zapewnic, to zaczęłam się do niego przyzwyczajac i nawet go lubię ;)
2.Bardzo bym chciała miec kota. Nawet moja polonistka z liceum stwierdziła, że mam kocią naturę, bo chadzam własnymi ścieżkami.
3.Jestem okroooooooooopną gadułą (Rudzielec może zaświadczyc :D)
4.Mój naturalny kolor włosów to ciemny blond, ale mam osobowośc rudą, dlatego w tym kolorze czuję się najlepiej.
5.Studiuję filologię polską z językiem angielskim. Chcę pracowac jako nauczycielka.
6.Jestem liderem rejonu w projekcie Szlachetna Paczka.
7.Pochodzę z rodziny nauczycielskiej: Mama była nauczycielką języka polskiego, Babcia też, Dziadziuś uczył (uwaga, dośc długa lista:)) : matematyki, fizyki, astronomii, przedmiotów zawodowych, historii, muzyki, zajęc technicznych, brat Babci i jego żona uczyli fizyki.
8.Jestem okropnie nerwowa (tutaj każdy kto mnie zna może zaświadczyc).
9.Ogolnie rzecz ujmując nie znoszę jak się do mnie mówi po nazwisku. Tylko jednej osobie na tej planecie wybaczam i nawet przepadam za tym, jak ta osoba to mówi.
10. Uwielbiam kuchnię włoską.
11.Kocham gotowac i nienawidzę sprzątac.
12.Jestem potteromaniaczką.
13.Moją ulubioną bohaterką literacką (kobiecą) jest Basia Jeziorkowska z "Pana Wołodyjowskiego"
14.Uwielbiam kota Behemota z "Mistrza i Małgorzaty" ("Nie ośmieliłbym się nalac damie wódki. To czysty spirytus").
15.W sumie miałam 38 chomików. Teraz nie mam żadnego zwierzaka.
16. Mam oczy w nieokreślonym kolorze. Są trochę niebieskie, trochę zielone, trochę szare, nawet się znajdują złote plamki.
17.Osobą, która niezwykle mocno mnie ukształtowała jest moja polonistka z liceum. W pierwszej klasie przyszłam jako zahukane dziewczątko, a pisząc maturę byłam kimś kompletnie innym. To dzięki Pani Profesor.
18. Uwielbiam nad życie mojego Dziadziusia. Bardzo go podziwiam.
19. Mam 20 lat.
20. Najdłużej znam "moją siostrę z wyboru"- Karolinę. To jest 15 lat znajomości. Trochę się nam uzbierało, prawda? :)
21.Kocham góry.
22.Uwielbiam język francuski.
23.Nie palę.
24.Rzadko piję. Ale martini bianco ze sprite'm i cytryną uwielbiam
25.Nie imprezuję często- jestem bardzo grzeczną dziewczynką. :)
26.Jako dziecko byłam strasznym łobuzem. Miałam wiecznie rozdarte kolana, biegałam po drzewach, płotach, jeździłam na samochodach ( tak, dobrze przeczytałyście. Moim ulubionym środkiem transportu był dach firmowego busa taty). A równocześnie w szkole całe życie byłam wzorową uczennicą.
27.Mam chory kręgosłup.
28.W makijażu wolę podkreślac oczy niż usta.
29.Uwielbiam czytac.
30.Bardzo lubię pisac i tworzyc własne historie.
31. Odkąd nie mam psów, zaczęłam trochę się ich bac (ale nie splamiłam się strachem przed bestią zwaną yorkiem :D)
32. Schudłam 30 kg.
33.Kiepsko pływam.
34.Uwielbiam czekoladę.
35.Kocham malowac paznokcie. Najbardziej lubię lakiery z Golden Rose.
36.Ubóstwiam kolor nude.
37. Moimi ulubionymi poetami są Krzysztof Kamil Baczyński i Kazimierz Przerwa Tetmajer.
38. Bardzo lubię poezję Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej.
39. Bardzo lubię serwis allani.pl
40. Marzę o zobaczeniu Paryża.
41. Uwielbiam kawę.
42.Wcześnie wstaję i wcześnie się kładę.
43. Nie wyobrażam sobie życia bez mojej "złotej trójcy" (razem ze mną to czwórki) z uczelni (M, Ty może to czytasz, więc dziecinko mam nadzieję, że skojarzysz :))
44.Niezbyt często mówię ludziom komplementy, ale jak mówię to jestem w stu procentach przekonana do jego zasadności.
45.Nie znoszę zimy.
46. Zawsze chciałam umiec grac na jakimś instrumencie, ale nigdy nie umiałam się porządnie zabrac za naukę. Zawsze było "coś ważniejszego"
47. Bardzo lubię gry z cyklu The sims.
48. Ubóstwiam szpinak.
49. Nie wyobrażam sobie mojej kuchni bez czosnku.
50. Moje ulubione kolory to czarny, niebieski, ciemnozielony, karmelowy i nude. I fiolet też.


Jeżeli chodzi o mnie, to byłoby na tyle. Już znacie mnie trochę lepiej. Mamy ze sobą coś wspólnego? :)
RM

50 faktów o mnie- Rudzielec

Bardzo lubię czytać takie posty na innych blogach i sama postanowiłam stworzyć listę 50 faktów o mnie :) Jeżeli chcecie mnie bliżej poznać to zapraszam do lektury

  1. Mam na imię Milena i szczerze z całego serca tego imienia nienawidzę!
  2. Jestem bardzo wrażliwa i potrafię popłakać się na reklamach (!).
  3. Studiowałam wzornictwo jednak tylko przez pól roku- to zupełnie nie dla mnie.
  4. Od października zaczynam studia na kierunku doradztwo filozoficzne i coaching :)
  5. Nie mogę dobrać dla siebie okularów przeciwsłonecznych. Wybieram najmniejsze zło i chodzę w takich w których przynajmniej nie wyglądam odrażająco :P
  6. Nigdy nie akceptowałam swojego ciała bez względu na to jak wyglądałam.
  7. Sobą czuję się w czerwonych/rudych włosach. Moje naturalne zupełnie do mnie nie pasują.
  8. Jestem w stałym związku od 4 lat.
  9. Jestem zaręczona.
  10. Jestem strasznym leniem ...
  11. i nerwusem :P
  12. Mam problem z poznawaniem ludzi na ulicy :P moi sąsiedzi zostali rozpoznani po 3 latach :P
  13. Mam młodszą o 4 lata siostrę i młodszego o 11 lat brata :)
  14. Uwielbiam wyprzedaże! Większość mojej szafy kupiłam w okazyjnej cenie :P
  15. Nie biorę żadnych leków (chyba,że to sytuacja poważna). Leczę się ziołami itp
  16. Jestem chorowita
  17. Kiedyś miałam tak wprawną rękę, że potrafiłam namalować na paznokciach co chciałam. Przestałam jednak ćwiczyć i już tego nie potrafię.
  18. Obecnie jestem 11 dzień na diecie :P
  19. Jeśli nie jestem w czymś najlepsza-przestaję to robić (choć wiem,że to głupie)
  20. Śpiewałam w 2 zespołach i nawet odnosiłam sukcesy.
  21. Uwielbiam czytać!
  22. Moją ulubioną autorką kryminałów jest Erica Spindler.
  23. Uwielbiam zwierzęta.
  24. Miałam szczura obecnie mam papugi nimfy i labladora Bazyla.
  25. Nienawidzę sprzątać.
  26. Kocham gotować.
  27. Lubię wieczorami obejrzeć film z rodziną.
  28. Prawie nie imprezuję.
  29. Uwielbiam wiosnę.
  30. Zanim się do czegoś zabiorę lubię najpierw posiąść wiedzę teoretyczną :)
  31. Cierpię na zapalenie nerwu kulszowego :(
  32. Robiąc notatki używam skrótów myślowych- niewiele osób będzie w stanie to rozszyfrować :)
  33. Lubię uczyć się na skojarzenia.
  34. Mam pamięć fotograficzną.
  35. Jestem bardzo blisko związana z rodziną.
  36. Nie mogę chodzić w japonkach, ponieważ rozjeżdżają mi się palce i najmniejszy z nich leży na ziemni :P
  37. Nie wyobrażam sobie życia bez smartfona.
  38. Nie palę
  39. Alkohol piję bardzo rzadko.
  40. Słabo pływam i boję się wody.
  41. Uwielbiam mięso :P nie wyobrażam sobie bez niego życia!
  42. Jedyny serial jaki oglądam to "przyjaciółki"
  43. Fascynuje mnie potęga ludzkiego umysłu.
  44. Wolę kupować książki niż je wypożyczać. 
  45. Lubię bawić się modą.
  46. Nie podążam jednak ślepo za trendami.
  47. Ubieram się dziewczęco.
  48. Moje ulubione perfumy to jadore
  49. Nie potrafię suszyć włosów na szczotce.
  50. Mam prawo jazdy na samochód i motor :P


Jeśli dotarłyście do końca to gratuluję! Teraz wiecie o mnie już troszkę więcej :) Znalazłyście ze mną jakieś wspólne cechy? :)

Rudzielec


Odcinek 10- wzory geometryczne

Dzisiaj ostatni odcinek cyklu "Trendy". Tak jak otwierały go wzory, to i wzory go zamkną, tylko w trochę innej formie.
Nie będę więcej gadac :) Oto stylizacje :
W tej stylizacji połączyłam retro z rockiem. Spódnica nawiązuje do stylu Brigitte Bardot- jest rozkloszowana, ma długośc do połowy łydki, w pasie szeroki pas akcentuje talię. Dzięki temu, że jest rozkloszowana to mogą nosic ją osoby także o szerszych biodrach, mimo tego, że wzór jest poziomy. Wybrałam czarne dodatki. Przez to, że nawiązują do kolorystyki spódnicy całośc zestawu jest spójna. Czarna ramoneska to klasyk, esencja mojego ukochanego grunge'u. Nadaje eleganckiej spódnicy i grzecznej bluzce rockowego pazura. Baleriny to ponowny ukłon w stronę BB. Zestawienie ich ze spódnicą o takim fasonie jest jawnym nawiązaniem do jej stylu. Czarna koperta jest uniwersalna i ponadczasowa. 
Poprzednia stylizacja była w ciemnej kolorystyce, więc ta jest pastelowa. PasteLOVE :) Wy też tak kochacie pastele? Bluzka ma bardzo delikatny, dyskretny wzór. Jest w najmodniejszym odcieniu mięty. Jej fason jest idealny dla dziewczyn o figurze jabłka- ukrywa odstający brzuszek czy fałdki na brzuchu. Jak dla mnie to jest to bluzka też idealna na obiad u babci. Same wiecie jak to jest. U babci hasło: "Nie jestem głodna" nie istnieje :) Całą stylizację utrzymałam w spójnej kolorystyce. Spodnie są szare, a marynarka miętowa. Spodnie i marynarkę w całośc "spinają" buty- miętowe ze srebrnymi końcami. Te srebrne końce spełniają funkcję biżuterii. Szara torba jest uniwersalnym dodatkiem. 
Te spodnie we wzory chyba tak łatwo się ode mnie nie odczepią :) dzisiaj spodnie w koła, czy jak kto woli, duże ciapki. Jednak, żeby móc nosic taki wzór, to trzeba miec bardzo szczupłe i długie nogi. No niestety. Life is brutal. Przygotowałam z tymi spodniami dwie stylizacje:
1. Pieprz i sól- moim zdaniem ten zestaw odnajdzie się na zbliżającym się rozpoczęciu roku czy na jakimś egzaminie. Biała koszula cudownie rozświetli twarz. A poza tym ładnie się komponuje z wakacyjną opalenizną. Osoby nie przepadające za slipersami mogą je wymienic na baleriny czy czółenka. 
2.Wersja wieczorowa- gorset cudownie modeluje sylwetkę. Skórzana kurtka dodaje objętości w górnych partiach, dzięki czemu zachowane są proporcje. Szpilki wysmuklają całośc. Nie wyobrażam sobie tej stylizacji bez kropli czerwieni na ustach.

Koniec odcinka i koniec cyklu. Co myślicie o wzorach geometrycznych? Lubicie je? Są ważną częścią waszej garderoby? Jak Wam się podobają przygotowane przeze mnie stylizacje? Czekam na komentarze :)

Pozdrawiam na rudo :)
RM.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Odcinek 9- grunge

Wreszcie! Wreszcie! Nareszcie! Wreszcie grunge. To on i muzyka rockowa (z którą ten trend jest ściśle związany) najbardziej grają mi w duszy. Dlatego chcę, żeby ten post był jak najbardziej merytoryczny, dlatego najpierw garśc informacji (pozdrawiam ciocię Wikipedię i wujaszka Google).Grunge (czasem określany też mianem Seattle Sound) – podgat Grunge (czasem określany też mianem Seattle Sound) – podgatunek rocka alternatywnego, który pojawił się w połowie lat 80. w amerykańskim stanie Waszyngton, w szczególności w okolicach jak i samym Seattle. Czerpiący inspiracje z hardcore punka, heavy metalu oraz indie rocka, grunge z reguły charakteryzuje się mocno zniekształconym brzmieniem gitar elektrycznych, kontrastującym z dynamicznymi utworami, oraz większym zwróceniem uwagi na przekaz, jaki niesie tekst. W porównaniu do innych odmian rocka, grunge prezentuje okrojoną, zaniedbaną formę, oraz odrzucenie teatralności. Ponadto grunge charakteryzuje się dość ponurym nastrojem, często naładowanym złością, frustracją, goryczą i ostrą negacją rzeczywistości. Charakterystyczne dla tego stylu są też klimaty autodestrukcji i nienawiści do samego siebie. Skłonności te są czasami wyrażane w tekstach i muzyce pełnej agresji, buntu i ostrych brzmień, czasem wręcz przeciwnie w formie powolnych, naładowanych rezygnacją i zniechęceniem ballad „psychodelicznych”. Często występują tu też teksty pełne gryzącej ironii i autoironii, nierzadko połączone z rozmaitymi eksperymentami formalnymi, ale zawsze czynionymi wyłącznie za pomocą "standardowych" instrumentów rockowych.Narastająca popularność przyczyniła się do powstania niezależnej wytwórni fonograficznej Sub Pop w latach 80. Szczyt popularności przypadł na pierwszą połowę lat 90., za sprawą takich albumów jak Nevermind grupy Nirvana czy Ten Pearl Jam. Sukces tych zespołów zwiększył popularność rocka alternatywnego[1]. Mimo że większość zespołów wywodzących się z nurtu grunge rozpadło się lub zawiesiło swoją działalność pod koniec lat 90., to nadal istnieją zespoły kontynuujące ten gatunek, a twórczość jego wykonawców ma wciąż wpływ na nowoczesne odmiany muzyki rockowej.Do tzw. „Wielkiej Czwórki z Seattle” zalicza się zespoły Nirvana, Pearl Jam, Ali ce in Chains oraz Soundgarden gatunek rocka alternatywnego, który pojawił się w połowie lat 80. w amerykańskim stanie Waszyngton, w szczególności w okolicach jak i samym Seattle. Czerpiący inspiracje z hardcore punkaheavy metalu oraz indie rocka, grunge z reguły charakteryzuje się mocno zniekształconym brzmieniem gitar elektrycznych, kontrastującym z dynamicznymi utworami, oraz większym zwróceniem uwagi na przekaz, jaki niesie tekst. W porównaniu do innych odmian rocka, grunge prezentuje okrojoną, zaniedbaną formę, oraz odrzucenie teatralności. Ponadto grunge charakteryzuje się dość ponurym nastrojem, często naładowanym złością, frustracją, goryczą i ostrą negacją rzeczywistości. Charakterystyczne dla tego stylu są też klimaty autodestrukcji i nienawiści do samego siebie. Skłonności te są czasami wyrażane w tekstach i muzyce pełnej agresji, buntu i ostrych brzmień, czasem wręcz przeciwnie w formie powolnych, naładowanych rezygnacją i zniechęceniem ballad „psychodelicznych”. Często występują tu też teksty pełne gryzącej ironii i autoironii, nierzadko połączone z rozmaitymi eksperymentami formalnymi, ale zawsze czynionymi wyłącznie za pomocą "standardowych" instrumentów rockowych.Narastająca popularność przyczyniła się do powstania niezależnej wytwórni fonograficznej Sub Pop w latach 80. Szczyt popularności przypadł na pierwszą połowę lat 90., za sprawą takich albumów jak Nevermind grupy Nirvana czy Ten Pearl Jam. Sukces tych zespołów zwiększył popularność rocka alternatywnego. Mimo że większość zespołów wywodzących się z nurtu grunge rozpadło się lub zawiesiło swoją działalność pod koniec lat 90., to nadal istnieją zespoły kontynuujące ten gatunek, a twórczość jego wykonawców ma wciąż wpływ na nowoczesne odmiany muzyki rockowej.Do tzw. „Wielkiej Czwórki z Seattle” zalicza się zespoły NirvanaPearl JamAlice in Chains oraz Soundgarden.

To tyle, jeżeli chodzi o muzyczne źródła stylu grunge. Na wysokieobsacy.pl znalazłam ciekawą notkę na 

temat tego stylu, która go bardzo dobrze streszcza i przedstawia jego sens.

Subkultura grunge już w momencie swojego powstania budziła mnóstwo kontrowersji, największe zaś - od strony estetycznej. Miłośnicy Pearl Jam, Alice In Chains czy kultowej dziś Nirvany nosili wyciągnięte, szare swetry, podarte dżinsy i luźne, flanelowe koszule w kratę, co początkowo, w słynących z geometrycznego minimalizmu latach 90. było nie do przyjęcia przez opinię publiczną . Dziś grunge jest jednym z czołowych komponentów stylu sprzed dwóch dekad i sukcesywnie powraca do współczesnej mody.
I tak o to Zofia Rojek w kilku zdaniach przedstawiła grunge. A jak ja go sobie wyobrażam? Na pewno nie będę przenosic go w skali 1:1 na nasze podwórko. W moich stylizacjach znajdziecie inspiracje tym trendem, nie odwzorowanie tego, jak nosili się muzycy rockowi w latach 90. No ale tyle gadania. Czas na stylizacje :)
Tutaj widzicie bardzo oczywiste nawiązanie do tematu poprzez nadruk na bluzce. Dżinsowe podarte szorty są również klasyką gatunku. Żeby jeszcze bardziej nabałaganic dodałam podarte rajstopy. Botki z cwiekami to esencja rocka. Marynarka- element uznawany za stricte elegancki- wbrew pozorom bardzo dobrze komponuje się z całością. Żeby dodac jej rockowego charakteru proponuję nosic ją z podwiniętymi rękawami. Czerwone usta są kropką nad "i" w tym mocnym, rockowym looku. 
Ponownie bardzo siedząca w trendzie stylizacja. Siedząca w trendzie, ale z współczesną nutą. Widzicie tu klasyki grunge'owego gatunku: podarte szorty, ciemny rozciągnięty sweter, wysokie buty. Jest to stylizacja, która również nawiązuje do omówionego już przeze mnie stylu festiwalowego. Nawiązaniem do nowoczesności jest torba w stylu shopper.
A teraz pora na trochę luźniejszą interpretację tematu (mimo że t-shirt ma nadruk Nirvany). Jestem zauroczona tą spódnicą. Zdobyła moje rude serce. Głęboki fioletowobordowy kolor odnajdzie się w wielu stylizacjach. Tutaj widzicie ją w wersji rockowej. Ja ją już widzę w stylizacji wieczorowej- ta spódnica, czarna bluzka z rękawami do łokcia i dekoltem w łódkę, duże złote kolczyki, a do tego czarne baleriny (wielu projektantów, w tym Dawid Woliński uważa- z czego szalenie się cieszę- że połączenie długości maksi i balerin jest bardzo wytworne) i mała ozdobna kopertówka, lub złote puzderko.No ale wracamy do grunge :D. Chyba nie ma bardziej rockowego ciucha niż skórzana kurtka. Nie może jej zabraknąc w stylu grunge. Widzimy też kolejne nawiązanie- buty za kostkę. No i oczywiście nie mogło zabraknąc mojej ukochanej shopper bag. 
Grunge w wersji glamour. Bardzo luźna interpretacja trendu. Sukienka o fasonie koszulowym (nawiązanie do charakterystycznych dla grunge flanelowych koszul w kratę :)) ze względu na to, że jest w pionowe pasy, ma magiczną moc. Wyszczupla, wysmukla i wydłuża sylwetkę. Dobrałam do niej rockowe, skórzane botki. Jednak jest to połączenie dla dziewczyn o długich, smukłych nogach. Czarna marynarka nie łamie kolorystycznej spójności tej stylizacji. Czarna, duża torba jest nawiązaniem do grunge i dodaje sukience bardziej cansualowego charakteru. 
Kolejna luźna interpretacja stylu grunge. Grunge w wersji wieczorowej, bardzo kobiecej. Nigdy nie wygramy z tym, że czerń jest najbardziej rockowym kolorem z całej palety barw. Czarne leginsy podkreślą smukłe nogi. Botki na mocnym obcasie (cudownie rockowe cwieki) wydłużą nogi. W połączeniu z czarnymi leginsami dadzą efekt nóg aż do samego nieba. Welur przeżywa renesans. Czarna marynarka nawiązująca swoim fasonem do smokingu jest bardzo ciekawym dodatkiem. Zwróccie uwagę na pionowy nadruk na bluzce- wydłuża, wysmukla, ukryje ewentualny odstający brzuszek. Ze względu na cwieki przy butach można sobie odpuścic biżuterię. Czarna kopertówka jest zawsze dobrym rozwiązaniem. 

Jeżeli chodzi o grunge, to chyba na tyle. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was wstępem o muzyce (ponownie pozdrawiam ciocię Wikipedię- ona rządzi, ona radzi, ona nigdy nas nie zdradzi ;p). Co myślicie o tym trendzie. Jest Wam bliski czy daleki. Wolicie takie mocne stylizacje czy pastele i nude? Która z przygotowanych przeze mnie stylizacji podoba Wam się najbardziej. Czekam na komentarze :) :) :) :) :)


W następnym odcinku wzory geometryczne.

Pozdrawiam na rudo :)
RM





"Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym"

Na fali popularności trylogii o Christianie Greyu i jego pięcdziesięciu odcieniach popieprzenia wypłynęły utwory literackie o "lekkim zabarwieniu erotycznym". Ale nie zapominajmy o tym, co jest przyczyną tego szału. A są to stare, dobre harlequiny. To właśnie im chcę poświęcic ten post.

Na początku zaprzeczę stereotypowi, że harlequiny to powieści erotyczne, płytkie i puste. Dobrze, miłośc emocjonalna i fizyczna jest bardzo ważnym elementem fabuły tego typu utworów, ale jej opisy nie wypełniają całości harlequinów. Bardzo mocno zarysowane opisy i motywacje psychologiczne postaci sprawiają, że te- trochę boli mnie moje polonistyczne serce, ale niech będzie- powieści można określic mianem literatury behawiorystycznej. Może to stwierdzenie jest naciągane (przyznaję się bez bicia- nawet mocno), ale sensowne. Wiele cech bohaterów poznajemy właśnie w oparciu o obserwację ich zachowań. Dlatego trzeba zaprzeczyc stwierdzeniu, że jest to literatura pusta i płytka. Harlequiny są wyśmiewane, nigdy nie traktowano ich jak literatury. Z jedną rzeczą mogę się zgodzic- nie mogę sprzeciwiac się mojemu sumieniu studentki filologii polskiej- nie są to utwory zbyt ambitne, nie są pisane specjalnie wyrafinowanym stylem. No dobrze, ale czy każdy literat musi byc J.Joyce'm, a każda książka "Ullissesem"? No właśnie. Nie mówię, że mamy obłożyc się harlequinami, a literaturę wyższych lotów odrzucic, zakopac, spalic. Mnie na przykład nikt nie wyleczy z miłości do Mistrza i Małgorzaty, Makbeta, Hamleta, Eugeniusza Oniegina, ale do harlequinów zajrzec lubię.

W tym poście chcę poruszyc jeszcze jeden problem. Skąd wzięła się popularnośc harlequinów, Grey'a i literatury greyopodobnej? Czy wszyscy jesteśmy rozbuchani erotycznie?! Nie. Tu chodzi- przynajmniej moim rudym zdaniem- o coś znacznie więcej. Jesteśmy strasznie samotnym pokoleniem. Niby żyjemy w tłumie, mamy rodziny, przyjaciół, znajomych, partnerów, ale tak naprawdę jesteśmy sami. Wszyscy gnamy, biegniemy, próbujemy dogonic. Co? A bo to ja wiem... No i właśnie w tej niezdefiniowanej gonitwie jesteśmy szalenie samotni. A za czym tęsknią ci, którzy są samotni? Za miłością. No i właśnie tej miłości szukają w Greyu, utworach greyopodobnych czy harlequinach. A biorąc pod uwagę fakt, że są to utwory "lżejsze", to zapewniają także rozrywkę intelektualną :)

Przyszedł czas na podsumowanie i wnioski.Nie odsądzajmy harlequinów od czci i wiary. Nie jest to literatura najwyższych lotów, ale nie jest równocześnie pusta czy płytka. Zapewniają relaks i odskocznię od problemów dnia codziennego. Dają nadzieję na to, że każda historia miłosna może miec szczęśliwe zakończenie. A to chyba ważne, prawda? :)





To byłoby na tyle. Stwierdziłam, że sobie samej zrobię odskocznię od cyklu ubraniowego i opublikuję coś z mojego polonistycznego podwórka. Jestem bardzo ciekawa co myślicie na temat harlequinów. Zdarza Wam się je czytac? Bo ja tam lubię do nich zajrzec. Czasem. A może trochę częściej niż czasem ;) A Wy co myślicie na ich temat? Czekam na Wasze komentarze i opinie.

Pozdrawiam na rudo
RM
(wciąż uwielbiająca Szekspira, Puszkina i Bułhakowa- to się nigdy nie zmieni. W końcu Życie jest tylko przechodnim półcieniem...).

sobota, 10 sierpnia 2013

Odcinek 8- college look

Dzisiaj na tapetę biorę college look. Według mnie ten styl można interpretować na dwa sposoby- po pierwsze przepełniony słodyczą, delikatnością, dziewczęcym urokiem i wdziękiem (stąd pastele, kołnierzyki, sweterki, delikatna biżuteria, baleriny), po drugie styl sportowy, coś a la dziewczyna sportowca. Same widzicie- dla każdego coś miłego. Zobaczcie jakie przygotowałam stylizacje.

To wspominana już przeze mnie dziewczyna footballisty, czy tam innego sportowca. Zestaw ten jest jednak tylko inspirowany tym stylem. Nie wyciągnęłam go żywcem z filmów angielskich czy amerykańskich, tylko przepuściłam go przez własną modową wyobraźnię. Zwróccie uwagę na to, że jest  bardzo minimalistyczny, monochromatyczny. Użyłam tylko dwóch kolorów- szarości i bieli. Czasem jest tak, że nie mamy ani czasu ani ochoty na modowe kombinowanie- w takiej sytuacji  ta stylizacja sprawdzi się doskonale. Ze względu na jej prostotę nie ma możliwości na modową gafę, a jasne kolory- pasujące do wszystkich typów urody- cudownie rozświetlą twarz, dając wrażenie, że jest bardzo wypoczęta (mówiąc inaczej- ta stylizacja jest bardzo dobra, kiedy wczorajsza impreza była udana ;) Same wiecie o co chodzi :)).
Ucieleśnienie słodyczy i dziewczęcego wdzięku. Czasem każda z nas ma ochotę wyglądac jak landrynka, pralinka czy inny cukierek- wtedy ta stylizacja jest idealna. Nie ma chyba bardziej angielskiego fasonu niż szmizjerka. Ponadto ten fason jest dośc łaskawy dla kobiecej sylwetki. Dlaczego? Podkreślona talia i rozszerzony dół z jednej strony są idealne dla dziewczyn o sylwetce gruszki, ponieważ podkreśla to, co w tej sylwetce jest najpiękniejsze, a ukrywa zbyt obfite uda czy siedzenie, a z drugiej strony tym, co mają chłopięcą sylwetkę i cierpią z powodu braku bioder, daje iluzję delikatnie kobiecych kształtów. Ponadto góra- zapinana na guziki- pozwala kontrolowac ekspozycję biustu. Jeżeli ta stylizacja wydaje Wam się za słodka (a zestawienie brzoskwiniowego i odcienie nude może dawac taki efekt), to ją doprawcie- proponuję albo paznokcie w mocnym kolorze (buty mają odkryte palce- to idealna okazja do wyeksponowania paznokci w jakimś zadziornym kolorze, chociażby czarnym, to by się dobrze komponowało z guzikami sweterka), albo mocniejszy makijaż. Bawcie się, kombinujcie :) 
Aż chce się powiedziec- landrynka w spodniach. No i rzeczywiście cukiereczek założył spodnie. Powiem Wam, że przygotowując stylizacje do tego posta w pewnym momencie byłam bardzo zawiedziona allani, ponieważ nigdzie nie mogłam znaleźc bluzki z okrągłym kołnierzykiem (a dla mnie to jest esencja college look), szukałam, szukałam, nie znajdowałam, aż wreszcie trafiłam na to pastelowe cudo. Od razu mówię, że ta bluzka jest dla dziewczyn o niedużym biuście i o płaskim brzuchu. Jeżeli mamy w górnych partiach trochę za dużo, to musimy się z nią pożegnac, ponieważ satyna uwypukli to, co chcemy ukryc. Aby trzymac się w konwencji english look należy kołnierzyk wyłożyc na sweterek, to niby drobiazg, ale ważny dla konwencji. Jeżeli ta stylizacja wydaje Wam się za słodka, to ją doprawcie. Ja już oczyma duszy mojej (przepraszam , dusza studentki polonistyki się odezwała, czasem nad tym nie panuję :D) widzę ją z końskim ogonem (ale nieidealnym, takim roztrzepanym, rockowym) i mocnym makijażem oczu (może nie smoky eye, ale kocie oczy wskazane). Moda to eksperymenty. Bawcie się :)
A to już jest bardzo luźna interpretacja omawianego przeze mnie trendu. Brak tu okrągłego kołnierzyka, brak klasycznej bluzki koszulowej, brak rozpinanego sweterka. Jest za to dżinsowa koszula zestawiona ze swetrem. Kołnierzyk oczywiście na sweter. :) Rozkloszowana spódnica jest za to bardzo angielska. Kwiecisty wzór trochę ją jednak odsuwa od klasycznego college look. Ale baleriny to już esencja tego trendu, podobnie jak delikatna, dziewczęca torebka. Niby luźna interpretacja, ale trochę typowych elementów przemyciłam :)

Jeżeli chodzi o college look, to byłoby na tyle. Co myślicie o tym trendzie? Przemawia do Was czy nie? Którą interpretację wolicie- dziewczęcą czy sportową? Bo ja na przykład jestem fanką wersji dziewczęcej. Teraz, kiedy wszystkie biegamy w dżinsach miło poczuc się dziewczęcą. A co myślicie o przygotowanych przeze mnie stylizacjach? Która podoba Wam się najbardziej? Czekam na komentarze. :) :)
Pozdrawiam na rudo
RM



Odcinek 7- styl sportowy

Styl sportowy to nie są tylko dresy i sportowe buty- coś takiego to strój do uprawiania sportu. Według mnie styl sportowy to styl miejski, co pokaże w moich stylizacjach- sport to nie total look , to inspiracja.
Bardzo miejska stylizacja. Szara spódniczka o fasonie bombki jest idealna dla dziewczyn o chłopięcej sylwetce i wąskich biodrach, ponieważ tworzy kobiece kształty. Jest wykonana z bawełny- tworzy fajny kontrast z bardzo dziewczęcą bluzką. Dżinsowa kurtka jest zawsze dobrym rozwiązaniem- osłoni ramiona przed pierwszymi, delikatnymi chłodami. Niebieska listonoszka to torba bardzo wygodna w noszeniu, przerzucamy ją przez siebie i już. A poza tym jest bardzo pojemna :) . Trampki w odcieniu chłodnego błękitu po pierwsze nie kłócą się z kompozycją kolorystyczną stylizacji, a po drugie będą nas niosły przez wiele kilometrów. 
Tworząc tę stylizację inspirowałam się codziennym stylem top modelek. Szczególnie Cara Delevingne szczególnie często ubiera się w tym stylu- łączy mocne, sportowe obuwie z lekkimi delikatnymi sukienkami, czy spódnicami maksi. Ta stylizacja jest właśnie tym inspirowana. Ale równocześnie jest bardzo dziewczęca- w końcu te kolory, róż i błękit. Muszę przyznac, że jestem zauroczona sukienką, którą tu użyłam. Jest niesamowicie uniwersalna. Tutaj widzicie ją w wersji sportowo- miejskiej. Ale ja już ją widzę w stylizacji wizytowej- z długimi srebrnymi kolczykami i szpilkami w odcieniu ciemnej szarości. Biżuterię dobrałam bardzo delikatną. Dżinsowa kurtka to też niezwykle uniwersalny ciuch. Duża torba jest esencją stylu sportowego. To bardzo miejski dodatek. Ta pojemnośc! :) Wiecie- kobieca torebka nie jest od tego, żeby coś w niej znaleźc, tylko od tego, żeby w niej wszystko było. 
A teraz pora na luźną interpretację stylu sportowego. Odcienie brązu i karmelu dodają szyku, szeroko pojętej elegancji, ale fasony są sportowe- luźna bluza, wełniany komin, buty przypominające trapery. Torba jest pojemna, ale fason ma dośc klasyczny. 



Jeżeli chodzi o styl sportowy, to na tyle. A Wy lubicie go? A może preferujecie elegancję? Która z przygotowanych przeze mnie stylizacji podoba Wam się najbardziej? :) W następnym odcinku college look

Pozdrawiam i czekam na komentarze :)
RM



piątek, 9 sierpnia 2013

Odcinek 6- Neony

Neony to dośc trudy temat. Łatwo jest przesadzic i wyglądac jak podświetlany billboard. A tego chcemy uniknąc. Dlatego nie polecam neonów w wersji total look. W swoich stylizacjach neonowymi trendami się inspirowałam, uciekałam przed total look, gdzie pieprz rośnie. Zobaczcie efekty moich starań.
Wbrew pozorom neony mogą odnaleźc się w bardziej eleganckich stylizacjach. Tutaj zestawiłam je z moim ukochanym nude i doprawiłam odrobiną czerni. W ten sposób powstał zestaw w bardzo miejskim stylu. Duża torba w stylu shopper jest bardzo praktycznym dodatkiem. Jeżeli nie potrafimy zrezygnowac ze szpilek, to możemy zrezygnowac ze slipersów na ich rzecz.
Neony potrafią byc również bardzo kobiece. Krótka, ołówkowa spódniczka w kolorze neonowej czerwieni podkreśla biodra. W zestawieniu ze szpilkami zestaw mógłby byc zbyt jednoznaczny, a baleriny dodają dziewczęcego uroku. Pastelowa bluzka również spełnia rolę tonującą. Dżinsowa kurteczka sprawia, że stylizacja nabiera bardziej cansualowego charakteru. Duża, brązowa torba dodaje ostrości, sprawia, że zestaw nie jest zbyt słodki.
Neony mogą pełnic również rolę akcentu. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym trendem. Bluzka i spodnie o marchewkowym kroju tworzą monochromatyczny, żeby nie powiedziec nudny, zestaw. Duże kolczyki to szczypta luksusu, elegancji, wytworności. Zaś neonowe szpilki to takie mrugnięcie okiem, szczypta nowoczesności.
Jasne dżinsy i pastelowa bluzka to klasyka. Kiedy nie wiemy jak się ubrac, to decydujemy się właśnie na takie zestawienie. W tej stylizacji neony ożywiają tę bazę. Długa marynarka o nietypowym kroju jest ciekawym rozwiązaniem. Kiedy jest ciepło może służyc nawet za okrycie wierzchnie. W tej stylizacji moim faworytem są buty. Nowoczesne, nietypowe, ale równocześnie bardzo szykowne. 

Jeżeli chodzi o neony, to to byłby na tyle. A Wy- lubicie ten trend? Macie w swojej szafie coś neonowego? Która z przygotowanych przeze mnie stylizacji podoba Wam się najbardziej? :) Czekam na komentarze :)

Pozdrawiam na rudo.
RM



czwartek, 8 sierpnia 2013

Odcinek 5- komiksowe nadruki

Jak poprzedni, poświęcony pastelom post, pisałam z uśmiechem na twarzy szczerząc się do monitora, jak głupi do sera, tak ten post przysporzył mi niewielkiego bólu głowy. Niestety- z trendami nie wygram- komiksowe nadruki są modne. Sięgnęłam do zasobów allani i stylizacje stworzyłam takowe. Zapraszam :)
\
Nadruki nie potrzebnie uznawane są za element jedynie cansualowych stylizacji. Odnajdą się również w trochę mnie formalnych zestawieniach do biura. W tej stylizacji luz nadrukowi odejmuje kolorystyka- spokojna, zrównoważona, monochromatyczna. Odcienie szarości sprawdziły się doskonale. Ołówkowa spódnica to już biurowy klasyk. Idealnie sprawdza się u dziewczyn o figurze klepsydry. Zestawiając bluzkę i spódnicę- na dodatek ołówkową- w tym samym odcieniu, ponadto dodając do tego szpilki całą sylwetkę wysmuklimy i wydłużymy. Klasyczny żakiet stworzyłby wrażenie mundurka, dlatego dałam dużo bardziej miękkie okrycie. Jego pionowe linie również wydłużają sylwetkę.
A teraz stylizacja w zupełnie innym stylu. Mojej rockowej duszy nic nie uciszy! Nic a nic :D Bluzka ma typowo wakacyjny nadruk- sprawdziłaby się z dżinsowymi szortami i sandałkami jako strój idealny na plażę, ale ja wkomponowałam ją w rockowy outfit. Tak jak już mówiłam w poprzednim poście, skóra jest bardzo trudnym materiałem. Ale dzięki temu, że ta ołówkowa spódnica ma długośc mini i jest zestawiona z sandałami na wysokiej szpilce (one co prawda mają pasek na kostce, ale nie będą skracac nóg, ponieważ większa częśc stopy jest naga i palce są odsłonięte), to nie będzie pogrubiac dolnej części ciała. Proporcje są zachowane dzięki dżinsowej kamizelce- ona dodaje "luzu" w górnych partiach, kiedy dolne są obcisłe. 

Jeżeli jest rock, to musi byc też grunge, nie ma opcji :D. Kolejna stylizacja o dośc mocnym charakterze, ale tym razem na jesień. Czerwone spodnie to jeden z lepszych wynalazków współczesnej mody. Tutaj widzicie je w bardzo rockowym, grungowym wydaniu, ale mogą miec też dużo bardzie elegnacji wydźwięk (ale o tym jeszcze opowiem i pokażę- czekajcie cierpliwie). Zestawiam je z bluzą z nadrukiem tygrysa- kocham wszystkie koty, i dachowce i te trochę większe też :) Zwróccie uwagę na cwieki na ramionach- to one dodają tego rockowego pazura. Długa, futrzana kamizelka jest idealnym rozwiązaniem na pierwsze jesienne chłody. Kusi mnie zestawienie jej z czarnym dopasowanym topem, czarnymi leginsami i czarnymi botkami w kostkę. Taka woman in black :) No ale wrócę do tego zestawienia. Pionowe linie kamizelki wydłużają i wysmuklają sylwetkę. Jest to ważne, ponieważ zestawienie czerwonych spodni z kontrastowymi trampkami za kostkę mogłoby ją niekorzystnie skrócic. A tak nic takiego nie ma miejsca.

Jeżeli chodzi o nadruki, to to byłoby na tyle. Lubicie je? A jak podobają się Wam przygotowane przeze mnie stylizacje? Mam nadzieję, że podołałam tematowi :) W następnym odcinku neony :) Czekam na komentarze :)
Pozdrawiam na rudo.
RM