sobota, 28 września 2013

Kobieta, która miała w sobie mnóstwo miłości i rozpaczliwie szukała kogoś, kogo będzie mogła ją obdarzyc. Recenzja filmu "Diana"

Muszę się na wstępie przyznac do tego, że film obejrzałam namówiona przez moją siostrę, która bardzo interesuje się lady Di i jej historią. Ja chciałam zobaczyc film o powstaniu warszawskim, ale szczerze mowiąc nie żałuję, że dałam się namówic. A film o powstaniu i tak obejrzę ;)

+
1. Kreacja Naomi Wats- jej Diana jest prawdziwa, bardzo ludzka. Jest kobietą: ma swoje humory, raz jest kokietką, a raz samotnie cierpi i płacze. Bardzo chce kochac i szuka kogoś kogo może tą milością obdarzyc. Z jednej strony często się boi, ale z drugiej bardzo odważnie walczy o swoje szczęście. Z jednej strony ma dosyc prasy, ale z drugiej próbuje się z nią układac. Nie jest ani biała ani czarna. Ma w sobie odcienie szarości, sprzeczności. Przez to jest prawdziwą kobietą.
2. Stroje- Naomi Wats nie jest ubierana w stroje pochodzące z lat 90, ale w ubrania będące w konwencji tego stylu: marynarki z zaznaczonymi ramionami, spodnie do kostki, szpilki z czubkiem. Wiele elementow garderoby, które prezentuje w tym filmie warto przerzucic do swojej codziennej szafy: klasyczny trencz, rozpinany sweter, koszula.
3.Muzyka- ten punkt jest całkowicie subiektywny, wybaczcie :). Cała się rozjaśniłam wewnętrznie jak usłyszałam moje ukochane "Ne me quite pas". Ta piosenka cudownie łączy się z historią Diany- opowiada o bólu, cierpieniu, szukaniu szczęścia, pragnieniu miłości. Czyli o życiu księżnej.
4.Naveen Andrews i jego rola- jego doktor jest bardzo człowieczy. Kocha, ale się boi. Kocha, ale cierpi.
5. Widoki z Włoch
6. Ujęcie postaci Diana- film nie jest laurką, ale pokazuje lady Di z jej wadami, pragnieniami, marzeniami, dążeniami.
7. Przedstawienie śmierci Księżnej- brawa dla twórców za wyczucie i wrażliwośc. O śmierci Diany dowiadujemy sie niejako od doktora (Naveen Andrews), a nie ma sceny z katastrofą samochodową.

+/-
Słabo zaznaczone postaci synów Księżnej



Jak widzicie moja recenzja jest dośc entuzjastyczna. A Wy widziałyscie film? Czekam na komentarze :)
RM

piątek, 27 września 2013

Lista celów na jesień

Na blogu  www.za-wysoko.blogspot.com jakiś czas temu pojawił się post o tej tematyce i to sprawiło, że ja też zaczęłam się zastanawiac nad tym, co ja chcę osiągnąc jesienią. Listy są o tyle fajne, że w jakiś sposób do tego obligują. Więc (tak wiem, nie zaczyna się zdania w ten sposób ;)) oto moja lista :) :

1. Więcej się uczyc angielskiego- moja znajomośc tego języka mnie nie zadowala, dlatego chcę się rozwijac w tym kierunku.
2. Czytac więcej książek- z racji kierunku studiów (przypominam- polonistyka) ja i tak dużo czytam, ale to są lektury. Jesienią chcę wygospodarowac czas na czytanie dla przyjemności i własnej radości.
3. Regularnie skakac na skakance- uwielbiam skakankę, ponieważ kształtuje wiele partii mięśni i również można stwierdzic, że skakanie na niej jest cwiczeniem poprawiającym wydolnośc, dlatego chcę regularnie cwiczyc.
4.Uczyc się hiszpańskiego- latem odwiedzam Barcelonę i chciałabym znac chociaz kilka podstawowych zwrotów. A może nawet więcej niz kilka ;)
5.Więcej czasu poświęcic na naukę francuskiego- francuski to język, który kocham nad życie i chcialabym mówic w nim naprawdę bardzo dobrze.
6.Ograniczyc kofeinę- za to trzymajcie kciuki szczególnie mocno :)
7.Każdego dnia znaleźc chociaż kwadrans tylko dla siebie.


Jak widzicie moja lista nie jest zbyt rozbudowana, ale to dla tego, że każdy jej punkt chcę uczciwie wypełnic. Trzymajcie za mnie kciuki. A Wy- macie jakieś postanowienia na jesień?

Ściskam mocno
RudaMaruda

środa, 25 września 2013

yankee candle vs janke candle - recenzja porównawcza

   Jesień dla mnie to istny koszmar- bardzo duży wpływ na moje samopoczucie ma pogoda i... kolor nieba! Żeby jakoś przeżyć te szare, deszczowe dni umilam je sobie małymi ale jakże przyjemnymi rzeczami :) jednym ze sposobów na poprawę samopoczucia jest palenie świec zapachowych-a ostatnio wosków. Wieczór, zgaszone światło, gorąca kawa, płomienie świeczek, druga połówka i cudny zapach- jak tego nie kochać?


   Moje zamiłowanie do pięknych zapachów w domu i wiele pozytywnych recenzji skłoniło mnie do kupienia wosków yankee candle, a ponieważ natknęłam się też na podobne woski innej firmy janke candle (sugerując  się nazwą są to chyba zwyczajne podróbki) - postanowiłam spróbować obu rodzajów. Używałam kiedyś zapachowych psikaczy jednak mają niezbyt przyjazne składy, poza tym o ile przyjemniej jest w domu kiedy pali się świeczka :)


Posiadam 2 oryginalne woski i 5 tańszych zamienników (które łącznie kosztowały tyle co jeden oryginał). 

YANKEE CANDLE (a child's wish, garden sweet pea)

+
  • Piękne zapachy wydobywające się z opakowań zanim jeszcze się je zapali :) intensywne ale nie duszące. Lubię mocne zapachy dlatego myślę, że dla niektórych osób będą za intensywne-dla mnie strzał w 10 :)
  • Łatwo podzielić je na małe kawałki- kruszą się na malutkie kuleczki.
  • Długość palenia zdecydowanie mnie satysfakcjonuje :) maleńki kawałeczek pachnie ok pół godziny. Mój mały kominek nie pozwala na wrzucenie od razu dużej ilości :P
  • Wyglądają jak małe ciasteczka :)
  • Ponoć zapachy są wynikiem użycia naturalnych ekstraktów.
-
  • Woski są zafoliowane- nie da się ich ponownie zamknąć.
  • Po rozkruszeniu kuleczki są wszędzie :P 
  • Możliwe, że dla wrażliwych osób będą za intensywne.


JANKE CANDLE (watermelon, strawberry, blueberry, tropical fruits, grapefruit)
      
+
  • Ładny kształt.
  • Wiele zapachów do wyboru.
  • Niska cena
+/-
  • Na zdjęciach tego nie widać ale są dużo mniejsze od YC.
-
  • Zapachy są zarówno ładne jak i brzydkie i chemiczne- nigdy nie wiemy jaki nam się trafi. Na 5 moich ładnie pachną 2.
  • Poza naklejką z zapachem żadnych innych informacji.
  • Bardzo krótko pachną-dla mnie to jest nie do przyjęcia.Musiałabym dorzucać wosku do kominka co jakieś 7 min (w porównaniu do 30 min YC 7 min to marny wynik)
  • Pokruszyć je to wyzwanie :) ich "konsystencja" jest zbita tak jak zwykłej świeczki zapachowej.

Osobiście następnym razem kupię tylko oryginalne YC. Najchętniej kupiłabym od razu wszystkie zapachy! Nie spodziewałam się za dużo po tańszych zamiennikach dlatego moje rozczarowanie nie było zbyt wielkie. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) utwierdziłam się w przekonaniu, że warto zapłacić za YC te 6 zł.

Przy okazji wymyśliłam sposób jak szybko i bez wstawiania kominka do zamrażarki oczyścić go z wosku :) zwijam chusteczkę higieniczną i zanurzam ją w ciepłym wosku- wszystko się wchłania i zostaje na chusteczce a ja mam kominek od razu gotowy do ponownego użycia :)


Używacie wosków? Lubicie je?  :)


Rudzielec

poniedziałek, 23 września 2013

Samoróbki- paletka na cienie

Uwielbiam korzystać z palet, podczas gdy spora kolekcja pojedynczych cieni leży zapomniana w jakimś pudełku :P Stwierdziłam, że jedynym sposobem na ich wykorzystanie jest skomponowanie palety. Przeszukałam internet i stwierdziłam,że te gotowe paletki są zdecydowanie za drogie i zamiast wydawać pieniądze na opakowanie wolę zainwestować w zawartość :) Kupiłam więc pudełko na kredki za 5 zł i przystąpiłam do pracy :)

Tak pudełko wyglądało na samym początku



Postanowiłam okleić je srebrną folią, która była w domu więc nie poniosłam dodatkowych kosztów:)


M musiał troszkę pomóc ale efekt jest ładny :)




Kiedyś buszując po blogach natknęłam się na podobną notkę i postanowiłam wykorzystać pomysł na wydobycie cieni z pudełeczek bez ich uszkodzenia (ani jeden cień nie ucierpiał). Mianowicie pudełeczko roztapiałam nad płomieniem zwykłego podgrzewacza. 


Jeszcze w ciepły i plastyczny plastik wbijałam metalowy pilniczek do paznokci i cienie bez szwanku wychodziły :) 



Wydobyte cienie włożyłam do paletki i przykleiłam taśmą dwustronną.


Voila!



Jestem bardzo zadowolona :) koszt to 5 zł podczas gdy na allegro to ok 30 zł. Teraz wszystko jest w jednym miejscu i czeka na użycie! Jedynym minusem jest to, że cienie przyklejone są taśmą i nie można ich już pozamieniać miejscami. Nie wykorzystałam folii magnetycznej, ponieważ nie chciałam więcej płacić i nie wszystkie cienie mają metalowe spody więc i tak trzeba by użyć taśmy. Poza tym koszt jest tak mały, że jeśli będę chciała coś pozmieniać to zrobię nową :D 


Jak Wam się podoba moja tańsza wersja paletki? :)


Rudzielec



niedziela, 22 września 2013

"Dary Anioła"- moje nowe literackie odkrycie

Pamiętacie mojego posta na temat sposobów na jesienną chandrę? Jednym z nich było czytanie książek (pod ciepłym kocykiem, mając w zasięgu ręki kakao i coś słodkiego)- mam propozycję super lektury. :)

Na "Dary Anioła" trafiłam przez przypadek. Nie zdążyłam na seans filmu, na który chciałam się wybrac, więc poszłam na to- głównie z ciekawości. I przepadłam, przepadłam totalnie. Kiedy dowiedziałam się, że film powstał w oparciu o książkę, że w ogóle to jest cała saga, to z prędkością dzikiej pantery pobiegłam do księgarni. I przepadłam po raz drugi. :)

Cały cykl składa się z trzech tomów: Miasto kości, Miasto popiołów, Miasto szkła. Już same tytuły sugerują, że raczej ckliwy romansik to to nie będzie. Wątek miłosny, owszem, jest, ale daleko mu do ckliwości.

+:
1.Książki skierowane są do młodego odbiorcy, bohaterowie mają 16, 17 lat, to brak im pewnego rodzaju infantylności, który charakterystyczny jest dla sagi Zmierzch (tak, Zmierzch czytałam, lubię te książki, bo chyba każdy lubi czasem uciec w taki pudrowo-cekinowy świat). Dary Anioła są pisane bardzo ciekawym językiem. Autorka nie ucieka od złośliwego poczucia humoru, sarkazmu. Pisze językiem prostym, ale dobitnym. Równocześnie w scenach romantycznych, miłosnych (nie, nie, nie Grey to nie jest) pisze z lekkością i godną podziwu subtelnością, ale w sposób pozbawiony patosu.
2.Autorka porusza problem homoseksualizmu. Jeden z bohaterów- Alec- jest gejem i boi się do tego przyznac rodzicom. Chłopak kocha kogoś, ale nie potrafi zaangażowac się w związek z nim i byc szczęśliwym, bo boi się reakcji otoczenia. Jak rozwiązał się ten wątek? Zapraszam do lektury. Warto zwrócic uwagę na to, że w Darach anioła problem homoseksualizmu jest przedstawiony bardzo obiektywnie, bez nacechowania emocjonalnego. Patrząc na Aleca w pierwszej kolejności widzimy wybitnego Nocnego Łowcę, przyjaciela, brata, odwaznego wojownika, a to, że jest gejem dostrzegamy na końcu
Autorka nie boi się poruszac się także innych trudnych problemów- miłośc głównych bohaterów nie może ulec spełnieniu z pewnego bardzo ważnego powodu. Ona opisuje to w bardzo ciekawy sposób- przedstawia konflikt serca i rozumu. I ponownie udaje jej się uciec przed patosem.
3.Wspominane już przeze mnie poczucie humoru. Na zachętę kilka smaczków:
- Te dziewczyny gapią się na Ciebie.
- Nic dziwnego, jestem oszałamiająco atrakcyjny. 


Jeżeli chcesz, żebym rozerwał na sobie ubranie, to nie musisz robic sobie krzywdy. Pamiętaj, że miłe słówka też działają. 

Nie chciałabym, żeby ten miły wieczorny spacer przerwała moja nagła śmierc. (nie martwcie sie o moje zdrowie psychiczne, musicie poznac te słowa w kontekście :))

4. Postac Jasa- po prostu. Bohater jest wielowymiarowy, złożony. Pod płaszczykiem złośliwości, sarkazmu, nawet pewnej arogancji kryje się bardzo kruche i wrażliwe wnętrze. Przeczytacie, zrozumiecie :)
Ach, Jace... ;)

-
Nie wykryto.

+/-
Nie wykryto.


Jak widzicie książki z tego cyklu zachwyciły mnie całkowicie. Bardzo zachęcam do ich przeczytania, ponieważ jestem przekonana, że warto. A może już je znacie? Czekam na komentarze :)


Pozdrawiam ciepło.

RudaMaruda


czwartek, 19 września 2013

Gdy za oknem deszcz...

... to najlepszym rozwiązaniem jest muzyka. Moja lista przebojów (taka trochę jesienna, trochę melancholijna, a trochę optymistyczna):

http://w186.wrzuta.pl/audio/3"20xAtWbn6i/mandy_moore_-_only_hope

"Szkoła uczuc" to film, który nigdy mi się nie znudzi- tak jak ta piosenka. Delikatny głos Mandy Moore i łagodna melodia koją skołatane nerwy i wywołują takie jakieś ciepło. Też tak macie?



http://simone20.wrzuta.pl/audio/4Q8gVKbEdkr/dorota_osinska_-_dzika_roza

Dorota Osińska to odkrycie programu The voice of Poland. Jej głos to pieszczota dla uszu. Ta malutka, drobna, filigranowa kobietka jest tak utalentowana, że słuchając jej mamy dowód na istnienie Boga- tylko Bóg jest w stanie dac taki talent. :) A ta piosenka jest jak wiatr (motyw wiatru zresztą pojawia się w tym utworze)- jest lekka, ale bardzo dynamiczna. Nogi chodzą same :) Cenię ten utwór też za to, że jest o czymś, a nie jakieś umca umca. Techno- stanowcze nie, Dorota Osińska- tak, tak, tak!!!!!




http://www.youtube.com/watch?v=lJqbaGloVxg

Melodyjnie, emocjonalnie, o czymś.  Tak w największym skrócie określam piosenkę Jamesa Arthura  Impossible. Naprawdę mam słabośc do piosenek, które przedstawiają jakąś historię, a historia którą przedstawia James Arthur jest smutna, ale niezwykle piękna.



http://tomus49.wrzuta.pl/audio/aFiqyK1SFGg/edyta_bartosiewicz_-_rozbitkowie

Edyta Bartosiewicz królową jest i to nie podlega żadnej wątpliwości. O jej możliwościach wokalnych nie będę się wypowiadac, ponieważ nie jestem w stanie nic powiedziec merytorycznie, ale wszyscy wiemy, że śpiewac potrafi jak mało kto. Ta piosenka jest jej powrotem po długiej przerwie, ale wynagradza fanom czekanie na muzyczną aktywnośc Edyty. Mimo pewnej melancholii i w tekście i w melodii, to ten utwór jest przepełniony ciepłem i spokojem.




http://cez.zak.wrzuta.pl/film/1nH7n0tdrsB/natural_dread_killaz_-_uwierzyc_w_siebie

A teraz trochę słońca jesienią czyli Natural Dread Killaz. Po prostu optymizm, słońce, radośc i wakacje :)



http://misto.wrzuta.pl/audio/3foJHqd7QrH/soad_-_system_of_a_down_-_chop_suey

W mojej duszy gra rock i inne ciężkie brzmienia, więc nie mogło się obyc bez System of a Down. Dlaczego akurat ten kawałek. Bo to jeden z moich ulubionych :) A dlaczego jeden z moich ulubionych? Głównie dlatego, że jest bardzo ciekawie zbudowany i niezwykle urozmaicony. Przesłuchajcie- nie pożałujecie. Na pewno jest idealny na zimne poranki- człowiek od razu zaczyna się bardziej dynamicznie ruszac :)

A jaka jest Wasza jesienna lista przebojów? Czekam na komentarze :)
RM







sobota, 14 września 2013

Jesienna chandra- jak sobie z nią radzic?

Zazwyczaj lubię jesień. Szczególnie okres wrześniowo-październikowy. Zazwyczaj w tym okresie jest pięknie- brązowo-złoto, słońce wciąż delikatnie przypieka. Najogólniej rzecz ujmując zazwyczaj jest to piękny czas. Jednak w tym roku coś nie trybi. Pogoda nas nie rozpieszcza. Przynajmniej w świętokrzyskim. Taka szarówka i deszcze sprawiają, że ogarnia mnie melancholia, chandra. Ale z tym walczę ;) Zapraszam na mój ranking sposobów na radzenie sobie z jesienną chandrą :

1.Czekolada- i to pod każdą postacią.
2.Muzyka- zarówno delikatna Dorota Osińska, klimatyczna Edyta Bartosiewicz, energetyczne SOAD, mocne AC/DC jak i pełne słońca Natural Dread Killaz.
3.Szalony manicur w optymistycznych kolorach- co powiecie na kropki?
4.Film- uwielbiam musicale. One zawsze poprawiają mi humor. Polecam "Mama mia!". Niezawodne jest "Dirty Dancing"- sama nie wiem ile razy widziałam ten film. :) Też go lubicie?
5.Kolorowy makijaż- odrobina pomarańczowego cienia lub zielona kreska na powiece i człowiek od razu lepiej się czuje. Zawsze dobrym rozwiązaniem są kolorowe usta . Co powiecie na róż?
6. Spotkanie z przyjaciółką- najlepiej na gorącą czekoladę z bitą śmietaną (Monika, czytasz tego posta? :))
7. Książka- gdy za oknem pada jedynym czego chcę od życia, to połozyc się pod ciepłym kocem z dobrą książką (obecnie zaczytuję się w sadze "Dary Anioła").
8.Kakao.


A jako puentę podam słowa znanego mi filozofa :) - "Najlepszy sposób na jesienną depresję? Proste przyjemności :)"


A Wy? Jak sobie radzicie z jesienną chandrą?

Czekam na komentarze :)
RM

wtorek, 10 września 2013

"Mimozami jesień się zaczyna..." Czyli październik,październik...

Kochane!:)
Dzisiejszy post będzie krótki, bo o charakterze informacyjnym. Obie z Rudzielcem studiujemy, a każde wakacje, nawet te studenckie kiedyś się kończą. No i właśnie, nie ma co się kłócic z kalendarzem, październik powoli nadchodzi. Dla nas obu wiąże się to z powrotem do miast, w których studiujemy i w roku akademickim mieszkamy. Jak same dobrze wiecie jest to przedsięwzięcie czasochłonne (chociażby spakowanie się) i dośc męczące. W związku z tym obie będziemy miały ograniczone możliwości czasowe. Ta sytuacja przeciągnie się na cały rok akademicki. Nie, nie zamierzamy zawieszac, ani tym bardziej zamykac bloga. Nie! Ourgingerworld.blogspot.com jest dla nas zbyt ważny :) Po prostu wszystkie nasze cykle (na razie jest to : "Kobiety, które inspirują") będą ukazywały się we wtorki, a nie przez caly tydzien. Czyli każda inspirująca kobieta dostanie w sumie trzy tygodnie czasu u nas na blogu. Już teraz otwierajcie kalendarze i przy wtorku notujcie : "Wtorek z inspirującymi kobietami" ;)

Pozdrawiam :)
 RM

"Jobs"- recenzja. Jak Ruda Maruda nie zgadza się z opiniami większości :)

W tytule posta szumnie i dumnie pyszni się słowo "recenzja", ale jak wiecie, ja recenzji pisac nie znoszę, dlatego przedstawię Wam moją opinię na temat filmu, uciekając od sztywnych ram tej formy literackiej.

Zacznę od tego, że moje zainteresowanie elektroniką ogranicza się do kwestii użytkowych. Gadżeciarą nie byłam i nigdy nie będę, ale lubię wiedziec jak funkcjonuje to, czym się posługuje. Dlatego też na"Jobsie" nie pojawiłam się z racji tego, że jestem fanką Apple czy samego S.Jobsa, tylko z czystej ciekawości.
Z racji tego, że krytycy bardzo chwalą ten film, to spodziewałam się wielkiego wow, że mnie normalnie zmiecie z fotela, a tu...

+
1.Charakteryzacja- charakteryzatorzy naprawdę wykonali dobrą robotę. Co prawda to jest bardziej działka Rudzielca niż moja, ale muszę przyznac, że byłam pod dużym wrażeniem. Kiedy na koniec filmu zestawiono aktorów ze zdjęciami realnych postaci, które odtwarzali, podobieństwo było uderzające.
2. Muzyka- ale to już jest moje subiektywne odczucie. Mam słabośc do Boba Dylana.
3.Scenografia- zestawienie skromnego garażu z wielkim gmachem bogatej firmy robi wrażenie.

+/-
1.Kreacja Ashtona Kutchera- wiem, wiem. Wszyscy go chwalą. Że się nauczył chodzic jak Jobs, że przeszedł na tę samą dietę. WIEM! Ale mnie on nie rusza. Kompletnie mnie nie przekonał. Cały czas miałam wrażenie, że był obok postaci. I przez to ja nie moglam "wejśc" w film, mimo że bardzo się starałam.

-
1.Kompozycja- bardzo rwana, brak ciągłości czasowej;
2.Zakończenie- jak dla mnie film został urwany, zakończenie było źle skonstruowane. Taka jest moja opinia.




No to już wiecie co ja uważam na temat tego filmu. Najogólniej rzecz ujmując nie żałuję, że go obejrzełam, ale szczerze mówiąc po dośc entuzjastycznych reakcjach krytyków spodziewałam się może nie wow, ale czegoś więcej. Nie mogę stwierdzic, że polecam ten film, ale uważam, że warto go zobaczyc, żeby wyrobic sobie własną opinię.


Czekam na Was. Komentujcie :)
Pozdrawiam
RM

sobota, 7 września 2013

Pierwsze internetowe oszustwo

Jakiś czas temu pochwaliłam Wam się kupnem tuszu Chanel...



Niestety zostałam oszukana. Podobno był to prezent a ponieważ dziewczyna miała taki sam chciała go sprzedać. Kartonowe pudełeczko jest ładne jak nowe, tak samo sama maskara. Niestety po otworzeniu okazało się, że w środku jest jeden wielki glut, który po nałożeniu na rzęsy ciągnie się niemiłosiernie. Tworzą się pajęcze nóżki ale powykręcane w różne strony... Wygląda brzydko i nieestetycznie. Użyłam go tylko jeden raz, ponieważ nie wiem co zostało dodane do środka i czy mi to nie zaszkodzi. Zdjęcia nie mam, ponieważ wystraszyłam się nieznaną zawartością i szybko wszystko zmyłam.

Zaryzykowałam i ryzyko się nie opłaciło. Mój pierwszy nieudany zakup internetowy. Z reguły w internecie kupuję tylko ze znanych źródeł ale cena mnie niestety zachęciła do zaryzykowania. Pierwszy i ostatni raz.

Jak to u Was bywa z tymi internetowymi zakupami?


Rudzielec

piątek, 6 września 2013

Dieta 3d chili- efekty po 2 tygodniach :)

Dziś efekty (bez zdjęć)  po 2 tyg na diecie 3d chili. Dlaczego tylko 2 tyg? Dieta wymaga przygotowywania 5 posiłków na co chwilowo po prostu nie miałam czasu ale nic straconego- po powrocie z Norwegii zaczynam od nowa!

 Zacznę od tego, że jestem z niej niezwykle zadowolona :) To dla mnie objawienie i szansa. Odchudzałam się już setki razy- raz z dużymi efektami, raz z minimalnymi ale zawsze z efektem jojo... Byłam poddenerwowana, głodna i nieszczęśliwa. Tutaj sprawa ma się zupełnie inaczej :) nie byłam głodna- wręcz przeciwnie, często nie dojadałam posiłków :) produkty w 98% kupimy w każdym osiedlowym sklepiku dzięki czemu nie miałam wymówek, że nie mogłam czegoś kupić więc zjadłam batona :P Dodatkowo produkty nie są drogie- tak samo jak koszt kupna samej diety. Posiłki są łatwe w przygotowaniu i pyszne (obiadki niebo w gębie). Czułam się zdrowo, lekko, miałam więcej energii i opuściła mnie ciągła ochota na podjadanie. Problem miałam jedynie ze zjedzeniem np pomidorów z ziołami prowansalskimi czy marchewki z imbirem- ale znalazłam na to sposób :) jadłam wszystko osobno czyli najpierw przyprawę popijałam wodą a potem z przyjemnością jadłam resztę :) Dodatkowym plusem jest to, że jeśli wiemy, że czegoś nie przełkniemy- możemy to wymienić na coś innego. Ja stosowałam się ściśle do jadłospisu pomijając jeden kawałek szarlotki zamiast kolacji :P i oduczyłam się wszystko tak mocno solić :) skończyłam dietę prawie 3 tyg temu a waga stoi w miejscu :) jak dotąd żadnego efektu jojo. Aktywność fizyczna- tutaj bywało różnie, ponieważ odnowiły się moje problemy z nerwem kulszowym. Postawiłam na rower bo tylko po nim dobrze się czułam. I woda! Piłam jej 2-3 litry każdego dnia.

No ale czas pochwalić się wynikami :)
Na wadze w przeciągu 2 tyg ubyło mi pawie 4 kg :) A w cm wygląda to tak: szyja -1,5cm , ramię -1,5cm , pod biustem -4cm , brzuch -1cm , talia -4cm , biodra -4,5cm , udo -2,5cm , kolano -3cm , łydka -1,5cm , kostka -1cm , w sumie -24,5 cm :)


Uważam, że po 2 tyg takie efekty to doskonały wynik :) dieta bezpieczna i przyjemna! Kupienie jej było jedną z najlepszych decyzji jakie ostatnio podjęłam :) uwierzyłam, że mogę schudnąć!

Rudzielec

czwartek, 5 września 2013

"Kobiety, które inspirują"- "Tańczę, walczę i nie odpuszczam", czyli Krystyna Mazurówna

Krystyna Mazurówna to niewątpliwie legenda polskiego tańca- odważyła się odejśc od sztywnych reguł tańca klasycznego, żeby odnaleźc nowe rozwiązania ruchowe. Była jasno świecącą gwiazdą epoki swingu- czyli lat 60. Partnerowała wybitnemu tancerzowi i choreografowi- Witoldowi Grucy.

Od zawsze szokująca, ekscentryczna i niepokorna. Żyjąc w trudnych politycznie czasach nigdy nie bała się walczyc z systemem. Zawsze mówi to co chce. Dlatego ją podziwiam. Ma ostry język i nie boi się go używac. Dla niej nie ma tematów tabu. Potrafi rozmawiac o aborcji, homoseksualizmie. Dla mnie, Polki dzisiejszej Polski (wiem, że ta figura stylistyczna jest dośc toporna, ale wyraża wszystko co chcę powiedziec i dzięki niej nie muszę wchodzic na tematy polityczne) to ważne, ponieważ Mazurówna pokazuje, że się da.

Tańczyła na największych polskich scenach swoich czasów- w Teatrze Wielkim i Operetce Warszawskiej. Serca Polaków podbiła w duecie z Gerardem Wilkiem, ale Paryżan powoli i sama. W stolicy Francji założyła własną formację taneczną- Ballet Mazurowna. Tańczyła z Josephine Baker, była solistką Casino de Paris. Jednak jej pobyt we Francji nie był pasmem samych sukcesów tanecznych. Musiała także pokazac, że jest prawdziwą kobietą pracującą- była szatniarką, bileterką, kierownikiem budowy.

Dzisiaj pani Krystyna jest już w wieku emerytalnym, ale nadal czerpie z życia pełnymi garściami. Wciąż jest wielobarwnym kolibrem w polskiej szarzyźnie.

Dlaczego Mazurówna jest bohaterką cyklu "Kobiety, które inspirują" ? Bo inspiruje :) Przynajmniej mnie. Muszę Wam się do czegoś  przyznac. Całe życie chciano mnie reformowac, każdy chciał coś we mnie zmienic. Zaczynając od wyglądu (fryzura, Dziadziuś, pozdrawiam Cię serdecznie :)) kończąc nawet po styl pisania (Dziękuję za to, że wyszło wypracowanie z kluczem, ja przeżywałam męki, ale na przykład K. będzie od tego wolna). Ale te reformy nigdy nie wychodziły. W końcu Pani Profesor od języka polskiego stwierdziła "Baśka, ty jesteś niereformowalna i to w sobie pielęgnuj"/. No i pielęgnuję. Odwagę do bycia sobą dała mi Mama, a dzisiaj z zachwytem patrzę na Krystynę Mazurównę. Właśnie dlatego zdecydowałam się umieścic ją w tym cyklu- bo pokazuje, że można i trzeba byc sobą, a najgorsze, co można zrobic, to utracic indywidualnośc.


*********************************************************************************
Kochane moje!
Tak wiem, na fb ogłosiłam, że notka wczoraj, a jest dzisiaj. Widzicie- czasem nie jestem w stanie zapanowac nad obsuwami czasowymi. Obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy :) Dzisiejszy post o Mazurównie jest stosunkowo krótki. Dlaczego? Bo o niej mogłabym pisac i mówic godzinami, a nie chcę tworzyc powieści na jej temat :) Jeżeli jednak zainteresował Was życiorys tej tancerki, to zapraszam do dwóch książek: autobiografii "Burzliwe życie tancerki" oraz do książki autorstwa Mazurówny "Moje noce z mężczyznami"- na pewno nie pożałujecie :)
Co myślicie na temat Mazurówny? Czekam na Wasze komentarze :)



*
Byłam wczoraj w kinie na filmie "Jobs", chcecie abym napisała jego recenzję? :)


Pozdrawiam na rudo :)
RM