...inspiruje mnie i mam nadzieję, że będzie inspirowała i Was ;)
W dzisiejszym poście bardzo chcę Wam o kimś opowiedziec. Otóż znam pewną Panią, którą powinniści poznac Wy wszyscy- w blogosferze, vlogosferze w ogóle w szeroko pojętych internetach występuje jako Nasiha92. Kim jest Nasiha? Fascynatką kultury arabskiej, afrykańskiej, szeroko pojętego Wschodu. Oprócz tego Nasiha fascynuje się makijażem, co podpiera olbrzymimi zdolnościami w tym kierunku. Nasiha92 prowadzi vloga, ma swój kanał na youtube. Możecie ją odnaleźc wszędzie. Ja dzisiaj pokażę kilka jej prac z moim skromnym omówieniem ;)
Zwróccie uwagę na prostotę tego wizażu.
Klasyczna kreska, ciut mocniejsze usta,
podkreślona brew, zaznaczone załamanie, wykonturowana buzia, rozświetlenie. Wystarczy? Wystarczy ;) Zobaczcie jak w tej skromnej i delikatnej oprawie wybija się niezwykły kolor oczu Nasihy i jej piękna cera.
Makijaż w stylu, ktory prywatnie uwielbiam. Mega kobieco i mega naturalnie. Zwróccie uwagę jaka rolę w makijażu oczu spełnia blendowanie cieni. Nasiha stopniując kolor stworzyła efekt bardzo naturalny. Ja w tym makijażu dostrzegam bardzo dużą miękkośc i kociośc ;) Daję Wam gwarancję, że taki makijaż sprawdzi się u większości typów urody- ja mam rude włosy i niebieskozielone oczy i jest mi w takim make-up do twarzy. Twarz jest bardzo dobrze- ale bardzo subtelnie wykonturowana- to się ceni. A ja to cenię szczególnie, ponieważ ja nie uznaję siebie za mistrzynię konturowania. Usta są delikatnym uzupełnieniem całości. Ja zwróciłam uwagę na jeszcze jedną rzecz. Zwróccie uwagę na to, jak Nasiha czuje modę. Jej cała stylizacja jest bardzo spójna- przypomina pyszną kawę z pianką, a paznokcie tą bardzo subtelną calośc przełamują i są taką wisienką na torcie ;)
O, a w tym wizażu najbardziej widac wschodnie inspiracje i zainteresowania Nasihy. Makijaż oczu jest magiczny. Widac wspaniałe wyczucie koloru i też duże umiejętności- zwróccie uwagę na graficzny charakter makijażu. Dobrze zaznaczone brwi są obramą dla całości. Mowiąc szczerze nie jestem przekonana co do czerwonych ust, ale je bardzo doceniam. Nie zrozumcie mnie źle- ja jestem stara i kontrowersyjna- dla mnie jak oczy to nie usta, jak usta to nie oczy. To, ze nie jestem przekonana, to nie znaczy, że mi się nie podoba- podoba mi się bardzo i doceniam odwagę ;) Na Niej to wyglada. Ja bym takiego looku nie obronila.
Przedstawiłam Wam bardzo ciekawą osobę. Pochwalę się- znam ją osobiście ;) Nasiha jest na codzień osobą tak kolorową i barwną jak jej makijaże. W filmikach, które przygotowuje zobaczycie, że jest osobą bardzo ciepłą, inteligentną i komunikatywną. Zachęcam do obserowania jej poczynań na facebooku ;)https://www.facebook.com/nasiha92?fref=ts
Jak Wam mija Majówka?
Pozdrawiam ;)
RM
piątek, 2 maja 2014
niedziela, 23 marca 2014
Wiosenne nowości :)
Kochane!
Dzisiejszy post ma charakter stricte informacyjny. Wprowadzamy pewną nowośc :) Jak częśc z Was wie, mamy fanpage na facebooku (link do niego znajduje się na blogu). Do tej pory służył on nam jedynie do informowania o nowych postach. Jednak teraz na tym naszym rudym kawałku internetu będzie się działo o wiele, wiele, wiele więcej :) To nasze facebookowe poletko wreszcie się rozwinie ;)
Czego można spodziewac się na fanpage?
1.Mini recenzji :)
2.Linków do muzyki i filmików, które w jakiś sposób na nas wpływają: rozśmieszają, wzruszają, złoszczą :)
3.Sond :)
4.Zdjęc :)
Także mówiąc inaczej: "Będzie, będzie się działo! Będzie zabawa!"
Zapraszamy :)
Dzisiejszy post ma charakter stricte informacyjny. Wprowadzamy pewną nowośc :) Jak częśc z Was wie, mamy fanpage na facebooku (link do niego znajduje się na blogu). Do tej pory służył on nam jedynie do informowania o nowych postach. Jednak teraz na tym naszym rudym kawałku internetu będzie się działo o wiele, wiele, wiele więcej :) To nasze facebookowe poletko wreszcie się rozwinie ;)
Czego można spodziewac się na fanpage?
1.Mini recenzji :)
2.Linków do muzyki i filmików, które w jakiś sposób na nas wpływają: rozśmieszają, wzruszają, złoszczą :)
3.Sond :)
4.Zdjęc :)
Także mówiąc inaczej: "Będzie, będzie się działo! Będzie zabawa!"
Zapraszamy :)
wtorek, 11 marca 2014
Baby lips- moja opinia
Tak, tak wiem- na blogach było już o nich multum postów, więc spóźniłam się o lata świetlne. Ale z racji tego, że w swojej kolekcji zgromadziłam aż trzy kolorki ;), to chciałabym się z Wami podzielic moją opinią na ich temat ;)
Nim jednak do recenzji, chcę w ogóle poruszyc temat balsamów do ust. Nie wiem jak Wy, ale ja mam ich ilośc po prostu niezliczoną i nieogarniętą- w każdej kosmetyczce, w każdej kieszeni kurtki, w każdej torebce. Myślę, że ten stan trwa już od jakiś dwóch lat. Tak, od dwóch lat mam sfizę na tym punkcie. I to zaawansowaną. Tak jak nie przepadam za błyszczykami, które są zbyt ciężkie, tak balsam na ustach miec muszę i basta. I tu zachodzi jakieś przedziwne zjawisko- niezbyt często podkreślam usta kolorem (muszę miec na to odpowiedni nastrój i w zasadzie to jeszcze odpowiednio skomponowany strój- wtedy mój makijaż oczu ogranicza się do rozświetlenia wewnętrznego kącika, podkreślenia lini wodnej kredką w beżowym odcieniu, zaznaczenia załamania, pokrycia perłą powieki ruchomej, rozświetlenia matowym cieniem okolicy pod brwią i oczywiście do podkreślenia brwi i wytuszowania rzęs), a obecnie darzę olbrzymią miłością balsamy koloryzujące (do jakich właśnie należy Baby Lips) i zauważyłam, że moje usta bardzo dobrze na nie reagują- kolor trzyma się bardzo długo, w zasadzie nie da się go zjeśc. O dziwo.
Udało mi się przejśc- i to dośc płynnie- do tematu samych balsamów Baby Lips. Przepraszam Was, ale zdjęc moich ust nie będzie- spadłam dzisiaj w nocy z łóżka i zrobiłam z moją górną wargą coś na tyle dziwnego (sama nawet nie umiem okreslic co konkretnie), że nie chcę jej pokazywac światu. Będę sobie radzic z tą recenzją w tak zwanych warunkach partyzanckich, ale mam nadzieję, że będzie ok.
Zobaczmy co do powiedzenia ma producent:
DLA KOGO?
Dla kobiet szukających idealnego balsamu do ust.
DZIAŁANIE
Ochronna, bogata formuła Baby Lips zapewnia nawilżenie ust przez 8 godzin* i widocznie je odnawia. Baby Lips występuje w 6 odmianach: 3 z nich są transparentne i mają filtr SPF 20, a kolejne 3 dodatkowo pozostawiają na ustach subtelny kolor.
EFEKT
Usta są widocznie zregenerowane, bardziej miękkie, nawilżone i lepiej wyglądają
Zdjęcie zaczerpnęłam z:http://www.maybellinetrends.pl/baby-lips/
Posiadam trzy balsamy- te koloryzujące. Ten w fioletowym opakowaniu daje lekko złotą poświatę, różowe opakowanie to poświata różowa (ale jest to róż taki trochę w stylu Barbie- przynajmniej takie jest moje odczucie), a czerwone opakowanie przyniesie nam usta w kolorze wiśniowego różu. Oczywiście nie ma się co spodziewac efektu koloryzującego takiego jak w przypadku szminek- głównym zadaniem balsamu nie jest nadanie koloru ustom, więc nie można tego od niego wymagac.
A jaka jest moja opinia?
+
1.Efekt nawilżenia- usta naprawdę są bardzo dobrze nawilżone. W ogóle nie czuc suchych skórek. Balsam je bardzo dobrze wygładza. Efekt nawilżenia jest wyczuwalny przez bardzo długi czas.
2.Kolory- tak jak już mówiłam, nie przepadam za ustami mocno kolorowymi, a te balsamy nadają ustom kolor, ale jest on o wiele bardziej subtelny niż w przypadku szminek, co jest dla mnie olbrzymią zaletą tego produktu.
3.Opakowanie- jest kolorowe, nowoczesne, a mimo że plastikowe to trwałe (balsam mam zazwyczaj w torebce, a uwierzcie mi, że nie jestem wobec niej najbardziej delikatna na świecie);
4.Cena- około 10 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to produkt wielofunkcyjny i bardzo wydajny, to uważam, że ta cena jest naprawdę przyjazna.
-
nie stwierdzono.
A Wy co o nich sądzicie? Używałyście?
RM
Nim jednak do recenzji, chcę w ogóle poruszyc temat balsamów do ust. Nie wiem jak Wy, ale ja mam ich ilośc po prostu niezliczoną i nieogarniętą- w każdej kosmetyczce, w każdej kieszeni kurtki, w każdej torebce. Myślę, że ten stan trwa już od jakiś dwóch lat. Tak, od dwóch lat mam sfizę na tym punkcie. I to zaawansowaną. Tak jak nie przepadam za błyszczykami, które są zbyt ciężkie, tak balsam na ustach miec muszę i basta. I tu zachodzi jakieś przedziwne zjawisko- niezbyt często podkreślam usta kolorem (muszę miec na to odpowiedni nastrój i w zasadzie to jeszcze odpowiednio skomponowany strój- wtedy mój makijaż oczu ogranicza się do rozświetlenia wewnętrznego kącika, podkreślenia lini wodnej kredką w beżowym odcieniu, zaznaczenia załamania, pokrycia perłą powieki ruchomej, rozświetlenia matowym cieniem okolicy pod brwią i oczywiście do podkreślenia brwi i wytuszowania rzęs), a obecnie darzę olbrzymią miłością balsamy koloryzujące (do jakich właśnie należy Baby Lips) i zauważyłam, że moje usta bardzo dobrze na nie reagują- kolor trzyma się bardzo długo, w zasadzie nie da się go zjeśc. O dziwo.
Udało mi się przejśc- i to dośc płynnie- do tematu samych balsamów Baby Lips. Przepraszam Was, ale zdjęc moich ust nie będzie- spadłam dzisiaj w nocy z łóżka i zrobiłam z moją górną wargą coś na tyle dziwnego (sama nawet nie umiem okreslic co konkretnie), że nie chcę jej pokazywac światu. Będę sobie radzic z tą recenzją w tak zwanych warunkach partyzanckich, ale mam nadzieję, że będzie ok.
Zobaczmy co do powiedzenia ma producent:
DLA KOGO?
Dla kobiet szukających idealnego balsamu do ust.
DZIAŁANIE
Ochronna, bogata formuła Baby Lips zapewnia nawilżenie ust przez 8 godzin* i widocznie je odnawia. Baby Lips występuje w 6 odmianach: 3 z nich są transparentne i mają filtr SPF 20, a kolejne 3 dodatkowo pozostawiają na ustach subtelny kolor.
EFEKT
Usta są widocznie zregenerowane, bardziej miękkie, nawilżone i lepiej wyglądają
Zdjęcie zaczerpnęłam z:http://www.maybellinetrends.pl/baby-lips/
Posiadam trzy balsamy- te koloryzujące. Ten w fioletowym opakowaniu daje lekko złotą poświatę, różowe opakowanie to poświata różowa (ale jest to róż taki trochę w stylu Barbie- przynajmniej takie jest moje odczucie), a czerwone opakowanie przyniesie nam usta w kolorze wiśniowego różu. Oczywiście nie ma się co spodziewac efektu koloryzującego takiego jak w przypadku szminek- głównym zadaniem balsamu nie jest nadanie koloru ustom, więc nie można tego od niego wymagac.
A jaka jest moja opinia?
+
1.Efekt nawilżenia- usta naprawdę są bardzo dobrze nawilżone. W ogóle nie czuc suchych skórek. Balsam je bardzo dobrze wygładza. Efekt nawilżenia jest wyczuwalny przez bardzo długi czas.
2.Kolory- tak jak już mówiłam, nie przepadam za ustami mocno kolorowymi, a te balsamy nadają ustom kolor, ale jest on o wiele bardziej subtelny niż w przypadku szminek, co jest dla mnie olbrzymią zaletą tego produktu.
3.Opakowanie- jest kolorowe, nowoczesne, a mimo że plastikowe to trwałe (balsam mam zazwyczaj w torebce, a uwierzcie mi, że nie jestem wobec niej najbardziej delikatna na świecie);
4.Cena- około 10 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to produkt wielofunkcyjny i bardzo wydajny, to uważam, że ta cena jest naprawdę przyjazna.
-
nie stwierdzono.
A Wy co o nich sądzicie? Używałyście?
RM
sobota, 1 marca 2014
Produkty żywnościowe w służbie urody, czyli kilka słów na temat pielęgnacji naturalnej.
Pielęgnacja naturalna była i jest mi bliska. Mam nadzieję, że pamiętacie mój post na temat miodu- to właśnie peeling na miodzie był moim pierwszym kosmetykiem naturalnym. Dzisiaj moja wiedza w tym temacie jest nieporównywalnie większa, dlatego dzisiejszy post poświęcę własnie pielęgnacji naturalnej.
I.Twarz:
1.Miód:
Miód jest bardzo dobrym rozwiązaniem w stosowaniu go na cerę. Ze względu na swoje działanie łagodzące i przeciwzapalne zda egzamin nawet w przypadku skóry z problemami (czyli też mojej :(). Jest cudowną bazą do peelingów.
2.Herbata.
A raczej torebki po niej. Jeżeli dokuczają Wam problemy ze skórą pod oczami, w ogóle z tą delikatną okolicą (jeżeli oczy są podpuchnięte, zmęczone, a Wy czujecie, że coś "macie w oczach") to torebki po herbacie (wcześniej mocno schlodzone) są dobrym rozwiązaniem- na przykład w formie okładu. U mnie cudownie sprawdziły się podczas sesji, kiedy moje oczy zmęczone ciągłą nauką (a ja się uczę czytając) mówiąc delikatnie nie były w najlepszej formie, a schłodzone torebki po herbacie okazały się dla nich świetnym remedium na wszelakie dolegliwości.
3.Rokitnik.
Poświęcony był już mu post, dlatego teraz nie będę się rozpisywac. Mówiąc krótko- polecam do przecierania twarzy.
4.Mleko.
A tutaj to akurat nie był wynik moich własnych poszukiwań, ale lektury bloga www.alinarose.pl, który serdecznie polecam. Alina ma olbrzymią wiedzę na temat pielęgnacji naturalnej. Jeden z postów poświęciła właśnie mleku. No i co tu dużo mówic- Kleopatra miała rację. Alina przedstawiła kilka sposób na włączenie mleka do swojej pielęgnacji. Ja upodobałam sobie maseczkę. Jak to zrobic? To prostsze niż się wydaje. Wystarczy chusteczki higieniczne nasączyc mlekiem i bęc na twarz ;) Ile trzymac? Aż chusteczki wyschną. Efekty? Buzia jest delikatnie ściągnięta, a wszelakie błyszczenie jest trzymane w ryzach- mówiąc inaczej: mleko zapewnia mój ukochany mat. Biorąc pod uwagę to uczucie ściągnięcia mam wrażenie, że delikatnie skórę wysusza, dlatego tej maseczki nie stosuję często. Decyduje się na nią wtedy, kiedy najbardziej zależy mi na efekcie matowej skóry.
5.Oleje
Oleje stosuję głównie do włosów, ale okazało się, że na moją buzię tez mają zbawienny wpływ. Głównie olejek arganowy (udało mi się wyczaic cudowną promocję i nabyłam olejek arganowy w cenie 6 zł w Rossmanie). Wcześniej aplikowałam go na włosy. Były z tego zabiegu bardzo zadowolone, ale reagowały bez większego entuzjazmu. Któregoś dnia nałożyłam olejek arganowy na skórę twarzy. No i to było objawienie. Moja buzia jest pełna przebarwień potrądzikowych, których nic, ale to nic nie ruszy. Ale olejek arganowy je rusza. Po dwóch tygodniach stosowania widze olbrzymią różnicę- moja skóra ma dużo bardziej jednolity kolor.
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z serią Green Pharmacy. Po lekturze posta Aliny (www.alinarose.pl) zdecydowałam się zastosowac mój olej łopianowy do włosów na twarz. I cudownie ;) Wspaniale się dogadują z olejkiem arganowym. Łopian nakładam na buzię rano, argan na noc. I jest wspaniale ;)
6.Ocet jabłkowy.
Tego pana chyba przedstawiac nie trzeba, prawda? ;) Mi pomysł z octem podrzuciła moja Babunia, która gdzieś wyczytała informacje o jego dobroczynnych właściwościach. Głównie dla cery trądzikowej. Nie powiem- miała rację. Ocet bardzo ładnie wysuszał moje wypryski przyspieszając ich gojenie, ale równocześnie nie wysuszał mi zdrowych partii skóry. Dlatego serdecznie go polecam. Ale uprzedzam- ma dośc mocny zapach (przynajmniej w moim odczuciu), do którego można się przyzwyczaic, ale na początku może byc trudno. Ocet jabłkowy może byc również używany do użytku wewnętrznego- wspomaga przemianę materii, a przez to pomaga w odchudzaniu.
7.Rumianek.
Napar z rumianku jest bardzo fajny do przecierania twarzy. Szczególnie cery z niedoskonałościami- ze względu na swoje działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Poleciła mi go moja fryzjerka za co jej z całego serca dziękuję ;)
II.Włosy.
Pamiętacie post Rudzielca na temat jej włosów? Co tu dużo mówic... Pozazdrościłam. W marcu miną dwa miesiące odkąd regularnie pielęgnuję włosy, tak jak one tego potrzebują (wcześniej to był czas poszukiwań- musiałam poznac i zrozumiec to, jakie potrzeby mają moje kłaczki). Tak, tak. Blog Anwen też miał na mnie wpływ. W pielęgnacji moich włosów dużą rolę odgrywa także natura.
1.Oleje.
Miałam włosy dramatycznie przesuszone częstym farbowaniem. Dlaczego częstym? Częstym dlatego, że wszelakie rudości i czerwienie to kolory, które wypłukują się najszybciej. A człowiek przecież chce wyglądac jak człowiek. Która z nas, chociaż raz nie uległa temu złudzeniu zaraz po farbowaniu, kiedy włosy są cudownie błyszczące? No właśnie. Ale co potem się dzieje z włosami to już inna bajka. Niestety brak w niej szczęśliwego zakończenia.
A ja chcę, aby moja włosowa bajka to szczęśliwe zakończenie jednak miała. Dlatego ruszyłam do walki o zdrowe włosy.
Z racji tego, że tym, co najbardziej dolegało moim włoskom było wysuszenie, to najsilniejszą bronią w moim arsenale są właśnie oleje. Zaczęłam od oleju kokosowego. Było fajnie, ale to nie było to. Nawilżenie jakie zapewniał on moim włosom było zbyt krótkie. Tak jak już wspominałam udało mi się dorwac na przecenie olejek arganowy. Ale wiecie 20 ml za 6 zł. To jednak sporo. Dlatego olejek ten stosowałam na najbardziej zniszczone partie włosów- głównie na końcówki. Potem zainteresowałam się serią Green Pharmacy. I to było objawienie. Moje włosy ukochały sobie olejek łopianowy z dodatkiem skrzypu oraz z dodatkiem czerwonej papryki (ten akurat jest dobry na porost, przynajmniej według napisu na opakowaniu, ja na razie jeszcze nie zauważylam jakiejś znaczącej różnicy, ale będę informowac na bieżąco).
2.Płukanka z cynamonu.
To jest porada przeznaczona dla dziewczyn rudowłosych i tych o brązowych kłaczkach, które lubią miec złocitomiedziany poblask.
Jak przygotowac tę płukankę? Na tak zwane oko. Musicie znaleźc odpowiednie dla siebie proporcje. Moja pierwsza była zdecydowanie za mocna, co dotkliwie odczułam na skórze. Nie zrażajcie się tym, że mokre włosy po jej użyciu są dośc tępe w dotyku i poplątane. Warto się przemęczyc dla efektu jaki zastaniemy na suchych włoskach.
3.A teraz zestawienie produktów, które mają dobroczynny wpływ na włosy, ale wszystkie je znamy, dlatego nie będę się jakoś szaleńczo na ich temat rozpisywac ;)
a)piwo (mężczyźni i tak tego nigdy nie zrozumieją. Dla nich to marnotractwo. Moja Koleżanka (M., mam nadzieję, że czytasz :*) opowiadała jak jej tata nie mógł się nadziwic, kiedy wykorzystała piwo jako płukankę do włosów)
b)miód (szczególnie polecam blond włosom)
c)rumianek (blondynki powinny byc bardzo zadowolone)
d)jajka
e)drożdże
Widzicie pewną dysproporcję między tym ile produktów polecam do twarzy, a ile do włosów? Jest to związane z tym, że z moją cerą z niedoskonałościami "pracuję" już 6 lat- metodą prób i błędów doszłam już do tego, co ona lubi, a co nie, co jest jej potrzebne, co sprawia jej przyjemnośc. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to właściwie jestem nowicjuszką (niech ktoś mi wyjaśni dlaczego ja zwlekałam aż tak długo?????? Najstarsi górale chyba nie wiedzą), dlatego wciąż się uczę i poszukuję. Ale jeszcze chciałabym się z Wami podzielic moimi patentami na naturalną pielęgnację ciała ;) A z racji tego, że chciec to móc, więc:
III.Ciało:
1.Kawa.
Przygotowany na jej bazie peeling ma działanie ujędrniające i pobudzające nasze ciało. Jest więc dobrym rozwiązaniem antycelluitowym. A przy okazji ten zapach... Wszystkie kawomaniaczki będą zachwycone ;)
2.Rokitnik.
To jest znowu dobry pomysł dla tych, które za mocnymi peelingami nie przepadają, bądź ze względu na to, że ich skóra jest delikatna i wrażliwa nie mogą ich stosowac. Peeling przygotowany na bazie rokitnika będzie dobrym rozwiązaniem, a przy okazji nawilży skórę.
3.Mleko.
Tak, tak, tak. Kleopatra miała rację. Miała cholerną rację. Ja jednak nie mówię, że cała wanna ma byc wypełniona mlekiem ;) ale zachęcam do tego, co by trochę mleka wlac do wody, w której się kąpiemy- nawilżenie, miękka skóra- gwarantowane. A poza tym, same wiecie- to poczucie luksusu ;) : Kąpałam się w mleku ;)
4.Miód.
Tak, tak, tak. Znowu polecam miód. ;) Mam wrażenie, że dla mnie miód jest lekiem na całe zło świata. Może i jest ;) Ze względu na swoje działanie antybakteryjne sprawdzi się również w pielęgnacji ciała (np. jako baza peelingów)
5.Sól i cukier.
Tak, tak- ja ich używam do peelingowania ciała (zazwyczaj w połączeniu z miodem lub oliwą z oliwek)
Jak widzicie, pielęgnacja naturalna to temat rzeka- można by o tym mówic i mówic i w przerwach też można by o tym mówic ;) Przedstawiłam Wam swoje patenty. A Wy- też wykorzystujecie naturę w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze :)
Miłego weekendu. :) :)
RudaMaruda
I.Twarz:
1.Miód:
Miód jest bardzo dobrym rozwiązaniem w stosowaniu go na cerę. Ze względu na swoje działanie łagodzące i przeciwzapalne zda egzamin nawet w przypadku skóry z problemami (czyli też mojej :(). Jest cudowną bazą do peelingów.
2.Herbata.
A raczej torebki po niej. Jeżeli dokuczają Wam problemy ze skórą pod oczami, w ogóle z tą delikatną okolicą (jeżeli oczy są podpuchnięte, zmęczone, a Wy czujecie, że coś "macie w oczach") to torebki po herbacie (wcześniej mocno schlodzone) są dobrym rozwiązaniem- na przykład w formie okładu. U mnie cudownie sprawdziły się podczas sesji, kiedy moje oczy zmęczone ciągłą nauką (a ja się uczę czytając) mówiąc delikatnie nie były w najlepszej formie, a schłodzone torebki po herbacie okazały się dla nich świetnym remedium na wszelakie dolegliwości.
3.Rokitnik.
Poświęcony był już mu post, dlatego teraz nie będę się rozpisywac. Mówiąc krótko- polecam do przecierania twarzy.
4.Mleko.
A tutaj to akurat nie był wynik moich własnych poszukiwań, ale lektury bloga www.alinarose.pl, który serdecznie polecam. Alina ma olbrzymią wiedzę na temat pielęgnacji naturalnej. Jeden z postów poświęciła właśnie mleku. No i co tu dużo mówic- Kleopatra miała rację. Alina przedstawiła kilka sposób na włączenie mleka do swojej pielęgnacji. Ja upodobałam sobie maseczkę. Jak to zrobic? To prostsze niż się wydaje. Wystarczy chusteczki higieniczne nasączyc mlekiem i bęc na twarz ;) Ile trzymac? Aż chusteczki wyschną. Efekty? Buzia jest delikatnie ściągnięta, a wszelakie błyszczenie jest trzymane w ryzach- mówiąc inaczej: mleko zapewnia mój ukochany mat. Biorąc pod uwagę to uczucie ściągnięcia mam wrażenie, że delikatnie skórę wysusza, dlatego tej maseczki nie stosuję często. Decyduje się na nią wtedy, kiedy najbardziej zależy mi na efekcie matowej skóry.
5.Oleje
Oleje stosuję głównie do włosów, ale okazało się, że na moją buzię tez mają zbawienny wpływ. Głównie olejek arganowy (udało mi się wyczaic cudowną promocję i nabyłam olejek arganowy w cenie 6 zł w Rossmanie). Wcześniej aplikowałam go na włosy. Były z tego zabiegu bardzo zadowolone, ale reagowały bez większego entuzjazmu. Któregoś dnia nałożyłam olejek arganowy na skórę twarzy. No i to było objawienie. Moja buzia jest pełna przebarwień potrądzikowych, których nic, ale to nic nie ruszy. Ale olejek arganowy je rusza. Po dwóch tygodniach stosowania widze olbrzymią różnicę- moja skóra ma dużo bardziej jednolity kolor.
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z serią Green Pharmacy. Po lekturze posta Aliny (www.alinarose.pl) zdecydowałam się zastosowac mój olej łopianowy do włosów na twarz. I cudownie ;) Wspaniale się dogadują z olejkiem arganowym. Łopian nakładam na buzię rano, argan na noc. I jest wspaniale ;)
6.Ocet jabłkowy.
Tego pana chyba przedstawiac nie trzeba, prawda? ;) Mi pomysł z octem podrzuciła moja Babunia, która gdzieś wyczytała informacje o jego dobroczynnych właściwościach. Głównie dla cery trądzikowej. Nie powiem- miała rację. Ocet bardzo ładnie wysuszał moje wypryski przyspieszając ich gojenie, ale równocześnie nie wysuszał mi zdrowych partii skóry. Dlatego serdecznie go polecam. Ale uprzedzam- ma dośc mocny zapach (przynajmniej w moim odczuciu), do którego można się przyzwyczaic, ale na początku może byc trudno. Ocet jabłkowy może byc również używany do użytku wewnętrznego- wspomaga przemianę materii, a przez to pomaga w odchudzaniu.
7.Rumianek.
Napar z rumianku jest bardzo fajny do przecierania twarzy. Szczególnie cery z niedoskonałościami- ze względu na swoje działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Poleciła mi go moja fryzjerka za co jej z całego serca dziękuję ;)
II.Włosy.
Pamiętacie post Rudzielca na temat jej włosów? Co tu dużo mówic... Pozazdrościłam. W marcu miną dwa miesiące odkąd regularnie pielęgnuję włosy, tak jak one tego potrzebują (wcześniej to był czas poszukiwań- musiałam poznac i zrozumiec to, jakie potrzeby mają moje kłaczki). Tak, tak. Blog Anwen też miał na mnie wpływ. W pielęgnacji moich włosów dużą rolę odgrywa także natura.
1.Oleje.
Miałam włosy dramatycznie przesuszone częstym farbowaniem. Dlaczego częstym? Częstym dlatego, że wszelakie rudości i czerwienie to kolory, które wypłukują się najszybciej. A człowiek przecież chce wyglądac jak człowiek. Która z nas, chociaż raz nie uległa temu złudzeniu zaraz po farbowaniu, kiedy włosy są cudownie błyszczące? No właśnie. Ale co potem się dzieje z włosami to już inna bajka. Niestety brak w niej szczęśliwego zakończenia.
A ja chcę, aby moja włosowa bajka to szczęśliwe zakończenie jednak miała. Dlatego ruszyłam do walki o zdrowe włosy.
Z racji tego, że tym, co najbardziej dolegało moim włoskom było wysuszenie, to najsilniejszą bronią w moim arsenale są właśnie oleje. Zaczęłam od oleju kokosowego. Było fajnie, ale to nie było to. Nawilżenie jakie zapewniał on moim włosom było zbyt krótkie. Tak jak już wspominałam udało mi się dorwac na przecenie olejek arganowy. Ale wiecie 20 ml za 6 zł. To jednak sporo. Dlatego olejek ten stosowałam na najbardziej zniszczone partie włosów- głównie na końcówki. Potem zainteresowałam się serią Green Pharmacy. I to było objawienie. Moje włosy ukochały sobie olejek łopianowy z dodatkiem skrzypu oraz z dodatkiem czerwonej papryki (ten akurat jest dobry na porost, przynajmniej według napisu na opakowaniu, ja na razie jeszcze nie zauważylam jakiejś znaczącej różnicy, ale będę informowac na bieżąco).
2.Płukanka z cynamonu.
To jest porada przeznaczona dla dziewczyn rudowłosych i tych o brązowych kłaczkach, które lubią miec złocitomiedziany poblask.
Jak przygotowac tę płukankę? Na tak zwane oko. Musicie znaleźc odpowiednie dla siebie proporcje. Moja pierwsza była zdecydowanie za mocna, co dotkliwie odczułam na skórze. Nie zrażajcie się tym, że mokre włosy po jej użyciu są dośc tępe w dotyku i poplątane. Warto się przemęczyc dla efektu jaki zastaniemy na suchych włoskach.
3.A teraz zestawienie produktów, które mają dobroczynny wpływ na włosy, ale wszystkie je znamy, dlatego nie będę się jakoś szaleńczo na ich temat rozpisywac ;)
a)piwo (mężczyźni i tak tego nigdy nie zrozumieją. Dla nich to marnotractwo. Moja Koleżanka (M., mam nadzieję, że czytasz :*) opowiadała jak jej tata nie mógł się nadziwic, kiedy wykorzystała piwo jako płukankę do włosów)
b)miód (szczególnie polecam blond włosom)
c)rumianek (blondynki powinny byc bardzo zadowolone)
d)jajka
e)drożdże
Widzicie pewną dysproporcję między tym ile produktów polecam do twarzy, a ile do włosów? Jest to związane z tym, że z moją cerą z niedoskonałościami "pracuję" już 6 lat- metodą prób i błędów doszłam już do tego, co ona lubi, a co nie, co jest jej potrzebne, co sprawia jej przyjemnośc. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to właściwie jestem nowicjuszką (niech ktoś mi wyjaśni dlaczego ja zwlekałam aż tak długo?????? Najstarsi górale chyba nie wiedzą), dlatego wciąż się uczę i poszukuję. Ale jeszcze chciałabym się z Wami podzielic moimi patentami na naturalną pielęgnację ciała ;) A z racji tego, że chciec to móc, więc:
III.Ciało:
1.Kawa.
Przygotowany na jej bazie peeling ma działanie ujędrniające i pobudzające nasze ciało. Jest więc dobrym rozwiązaniem antycelluitowym. A przy okazji ten zapach... Wszystkie kawomaniaczki będą zachwycone ;)
2.Rokitnik.
To jest znowu dobry pomysł dla tych, które za mocnymi peelingami nie przepadają, bądź ze względu na to, że ich skóra jest delikatna i wrażliwa nie mogą ich stosowac. Peeling przygotowany na bazie rokitnika będzie dobrym rozwiązaniem, a przy okazji nawilży skórę.
3.Mleko.
Tak, tak, tak. Kleopatra miała rację. Miała cholerną rację. Ja jednak nie mówię, że cała wanna ma byc wypełniona mlekiem ;) ale zachęcam do tego, co by trochę mleka wlac do wody, w której się kąpiemy- nawilżenie, miękka skóra- gwarantowane. A poza tym, same wiecie- to poczucie luksusu ;) : Kąpałam się w mleku ;)
4.Miód.
Tak, tak, tak. Znowu polecam miód. ;) Mam wrażenie, że dla mnie miód jest lekiem na całe zło świata. Może i jest ;) Ze względu na swoje działanie antybakteryjne sprawdzi się również w pielęgnacji ciała (np. jako baza peelingów)
5.Sól i cukier.
Tak, tak- ja ich używam do peelingowania ciała (zazwyczaj w połączeniu z miodem lub oliwą z oliwek)
Jak widzicie, pielęgnacja naturalna to temat rzeka- można by o tym mówic i mówic i w przerwach też można by o tym mówic ;) Przedstawiłam Wam swoje patenty. A Wy- też wykorzystujecie naturę w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze :)
Miłego weekendu. :) :)
RudaMaruda
poniedziałek, 24 lutego 2014
"Dance with me"
Jak pewnie częśc z Was, moje Kochane, zdążyła się zorientowac w weekend leciał film z Antonio Banderasem pt."Wytańczyc marzenia". Postanowiłam, że ten post poświęcę właśnie temu filmowi. Ktoś może zapytac- dlaczego akurat ten film? Przecież filmów o tańcu jest multum tysięcy. Tak, zgadzam się. Filmów tanecznych jest bogactwo, ale moim zdaniem w tym jest coś wyjątkowego. Nawet więcej niż jedno coś. Zapraszam do lektury :)
1.Miejsce akcji- szkoła dla trudnej młodzieży.
Ktoś może stwierdzic- nihil novi sub sole. Ok, może i ten motyw w jakiś sposób pojawiał się w innych filmach tanecznych, ale na pewno nie w takim, nazwijmy to, natężeniu. Tutaj szkoła dla trudnej młodzieży jest miejscem akcji, a historie nastolatków, których los nie oszczędzał osią fabuły. Nie ma tu ludzi szczęśliwych, ta młodzież nie jest szczęśliwa, a co gorsza nie wierzy w to, że kiedyś taka będzie. Żyją w przekonaniu, że to co na nich czeka w przyszłości to zło. A tu z pomocną dłonią przychodzi bohater kreowany przez Banderasa- Pierre- i pokazuje, że może byc inaczej.
2.Pierre.
Szczerze mówiąc fanką Banderasa nie jestem. Naprawdę. Ale w tym filmie ma w sobie magię. Jego bohater jest mistrzem tańca towarzyskiego- specjalizuje się w standardzie. Ale wychodzi poza stereotyp tancerza- zapatrzonego w siebie lalusia spalonego w solarium z włosami na brylantynę. Jest inny- spokojny, cichy. Słucha ludzi. Prowadzi szkołę tańca. Jest wybitnym pedagogiem- do każdego ucznia pochodzi w sposób indywidualny. Cechuje go niezwykła wprost cierpliwośc. Po mieście przemieszcza się rowerem- co dla mnie jest bardzo urocze ;) I własnie podczas jednej ze swoich rowerowych wycieczek jego losy krzyżują się z losami uczniów szkoły dla trudnej młodzieży (nie będę zdradzac wszystkich szczegółów- jeżeli któraś z Was nie oglądała filmu, to nie chcę jej odbierac tej przyjemności ;)). Ważne dla mnie jest także to, że nic nie jest wyidealizowane. Nie jest tak, że Pierre przychodzi do zbuntowanych nastolatków, proponuje im lekcje tańca, a oni się na wszystko zgadzają. Nie, nie, nie. Pierre musi przejśc trudną drogę. Jaką? Nie będę zdradzac :) Zapraszam do obejrzenia filmu.
3.Sceny taneczne.
Biorąc pod uwagę to, kiedy powstał film, to dosc dużym nowatorstwem jest łączenie tańca towarzyskiego z technikami streetowymi. Teraz, kiedy jesteśmy narodem wyedukowanym przez np. "You can dance", to są to dla nas dośc powszechne obrazki, ale nie zmienia to faktu, że wciąż miło się na to patrzy. Jestem pod dużym wrażeniem scen stricte streetowych- te techniki rodziły się właśnie wśród Afroamerykanów- to oni najlepiej je czują.
4.Muzyka
Film jest bardzo mocny muzycznie, głównie przez swoją różnorodnośc- muzyka do tańca towarzyskiego (salsa <3) łączy się z dużo cięższymi, ciemniejszymi brzmieniami- dla każdego coś miłego.
5.Przesłanie
Tutaj nie będę komentowac, ponieważ nie chcę narzucac swojego myślenia. Każda z Was niech wyciągnie z tego filmu coś własnego.
1.Miejsce akcji- szkoła dla trudnej młodzieży.
Ktoś może stwierdzic- nihil novi sub sole. Ok, może i ten motyw w jakiś sposób pojawiał się w innych filmach tanecznych, ale na pewno nie w takim, nazwijmy to, natężeniu. Tutaj szkoła dla trudnej młodzieży jest miejscem akcji, a historie nastolatków, których los nie oszczędzał osią fabuły. Nie ma tu ludzi szczęśliwych, ta młodzież nie jest szczęśliwa, a co gorsza nie wierzy w to, że kiedyś taka będzie. Żyją w przekonaniu, że to co na nich czeka w przyszłości to zło. A tu z pomocną dłonią przychodzi bohater kreowany przez Banderasa- Pierre- i pokazuje, że może byc inaczej.
2.Pierre.
Szczerze mówiąc fanką Banderasa nie jestem. Naprawdę. Ale w tym filmie ma w sobie magię. Jego bohater jest mistrzem tańca towarzyskiego- specjalizuje się w standardzie. Ale wychodzi poza stereotyp tancerza- zapatrzonego w siebie lalusia spalonego w solarium z włosami na brylantynę. Jest inny- spokojny, cichy. Słucha ludzi. Prowadzi szkołę tańca. Jest wybitnym pedagogiem- do każdego ucznia pochodzi w sposób indywidualny. Cechuje go niezwykła wprost cierpliwośc. Po mieście przemieszcza się rowerem- co dla mnie jest bardzo urocze ;) I własnie podczas jednej ze swoich rowerowych wycieczek jego losy krzyżują się z losami uczniów szkoły dla trudnej młodzieży (nie będę zdradzac wszystkich szczegółów- jeżeli któraś z Was nie oglądała filmu, to nie chcę jej odbierac tej przyjemności ;)). Ważne dla mnie jest także to, że nic nie jest wyidealizowane. Nie jest tak, że Pierre przychodzi do zbuntowanych nastolatków, proponuje im lekcje tańca, a oni się na wszystko zgadzają. Nie, nie, nie. Pierre musi przejśc trudną drogę. Jaką? Nie będę zdradzac :) Zapraszam do obejrzenia filmu.
3.Sceny taneczne.
Biorąc pod uwagę to, kiedy powstał film, to dosc dużym nowatorstwem jest łączenie tańca towarzyskiego z technikami streetowymi. Teraz, kiedy jesteśmy narodem wyedukowanym przez np. "You can dance", to są to dla nas dośc powszechne obrazki, ale nie zmienia to faktu, że wciąż miło się na to patrzy. Jestem pod dużym wrażeniem scen stricte streetowych- te techniki rodziły się właśnie wśród Afroamerykanów- to oni najlepiej je czują.
4.Muzyka
Film jest bardzo mocny muzycznie, głównie przez swoją różnorodnośc- muzyka do tańca towarzyskiego (salsa <3) łączy się z dużo cięższymi, ciemniejszymi brzmieniami- dla każdego coś miłego.
5.Przesłanie
Tutaj nie będę komentowac, ponieważ nie chcę narzucac swojego myślenia. Każda z Was niech wyciągnie z tego filmu coś własnego.
RudaMaruda
wtorek, 18 lutego 2014
Rozmaite rozmaitości
Witajcie!
Znowu była przerwa w prowadzeniu bloga. No normalnie mam ochotę przypalic sobie ręce żelazkiem jak Zgredek. Co sobie obiecuję, że będzie regularniej, to moje obietnice odjeżdżają na różowym jednorożcu na drugą stronę tęczy.
Powody przerwy były tak życiowe, tak banalne, że aż wstyd mi o tym mówic- sesja (a miałam w niej chyba najtrudniejszy egzamin w mojej dotychczasowej karierze akademickiej; kosztował mnie bardzo dużo pracy, jeszcze więcej nerwów, na samym egzaminie musiałam wykazywac się bardzo dużą trzeźwością umysłu, a koniec końców okazało się, że nie było tak ciężko jak się spodziewalam), pewne sytuacje, nazwijmy to administracyjne, które musiałam rozwiązac na uczelni, moja działalnośc rozmaita- no i tak wyszło. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Ale dzisiejszy post nie jest tylko postem tłumaczeniowo się-przeprosinowym (studenci polonistyki tworzą najlepsze neologizmy). Chcę Wam się też czymś pochwalic. Moim nowym, blogowym dzieckiem :)
Przedstawiam Wam www.glodzinkawwielkimmiescie.blogspot.com
Czym Głodzinka rożni się od tego bloga? Przede wszystkim tym, że na głodzince ani słowa o kosmetykach- tam nic takiego się nie uświadczy. Głodzinka jest raczej blogiem felietonowym (mam ambicję, żeby przerodziła się w portal, ale o tym na razie cicho ;)), nie chcę mówic, że dziennikarskim, bo raczej będę oscylowac między gatunkami. O czym można poczytac na glodzinkawwielkimmiescie.blogspot.com ? To proste ;) O tym co mnie wzrusza, bawi, inspiruje, ale też o tym, co mnie drażni, irytuje i wkurza. Czyli mówiąc inaczej- o życiu ;)
Zapraszam ;)
RudaMaruda
Znowu była przerwa w prowadzeniu bloga. No normalnie mam ochotę przypalic sobie ręce żelazkiem jak Zgredek. Co sobie obiecuję, że będzie regularniej, to moje obietnice odjeżdżają na różowym jednorożcu na drugą stronę tęczy.
Powody przerwy były tak życiowe, tak banalne, że aż wstyd mi o tym mówic- sesja (a miałam w niej chyba najtrudniejszy egzamin w mojej dotychczasowej karierze akademickiej; kosztował mnie bardzo dużo pracy, jeszcze więcej nerwów, na samym egzaminie musiałam wykazywac się bardzo dużą trzeźwością umysłu, a koniec końców okazało się, że nie było tak ciężko jak się spodziewalam), pewne sytuacje, nazwijmy to administracyjne, które musiałam rozwiązac na uczelni, moja działalnośc rozmaita- no i tak wyszło. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Ale dzisiejszy post nie jest tylko postem tłumaczeniowo się-przeprosinowym (studenci polonistyki tworzą najlepsze neologizmy). Chcę Wam się też czymś pochwalic. Moim nowym, blogowym dzieckiem :)
Przedstawiam Wam www.glodzinkawwielkimmiescie.blogspot.com
Czym Głodzinka rożni się od tego bloga? Przede wszystkim tym, że na głodzince ani słowa o kosmetykach- tam nic takiego się nie uświadczy. Głodzinka jest raczej blogiem felietonowym (mam ambicję, żeby przerodziła się w portal, ale o tym na razie cicho ;)), nie chcę mówic, że dziennikarskim, bo raczej będę oscylowac między gatunkami. O czym można poczytac na glodzinkawwielkimmiescie.blogspot.com ? To proste ;) O tym co mnie wzrusza, bawi, inspiruje, ale też o tym, co mnie drażni, irytuje i wkurza. Czyli mówiąc inaczej- o życiu ;)
Zapraszam ;)
RudaMaruda
wtorek, 11 lutego 2014
Trądzik, trądzik ach ten trądzik i inne zanieczyszczenia i niedoskonałości. Czy jesteś pewna, że na wszystko zwracasz uwagę :)
Tak, post na temat właściwej pielęgnacji otworzył naszą rudą przygodę z blogowaniem. Ale dzisiaj chciałabym się skoncentrowac stricte na skórze z niedoskonałościami i może nie tyle co na pielęgnacji, a na drobnych, często niezauważalnych rzeczach, które sprawiają, że wszystkie nasze zabiegi pielęgnacyjne palą na panewce.
SUBIEKTYWNE ZESTAWIENIE- CO ŹLE WPŁYWA NA TWOJĄ SKÓRĘ, A TY PRAWDOPODOBNIE NIE ZWRACASZ NA TO UWAGI
1. W jaki sposób suszysz twarz? Masz do niej oddzielny ręcznik? A pamiętasz o tym, żeby go używac? Nie będę tutaj przedstawiac jakiś szaleńczo uderzających i pobudzających wyobraźnię opisów, bo nie wiem- może akurat jesz, jak czytasz tego posta ;) Skóra na twarzy jest dużo delikatniejsza niż skóra ciała. Ma więc trochę inne wymagania i potrzeby. Naprawdę więc chcesz jej fundowac suszenie tym samym ręcznikiem? Zastanów się ;) Suszenie twarzy innym ręcznikiem jest nawykiem, który warto sobie wyrobic. Odkąd zaczęłam suszyc buzię ręcznikiem papierowym zauważyłam dużą poprawę stanu mojej cery.
2.A jak mowa o jedzeniu... Powiedz, jak się odżywiasz? Ja sama jestem fanką ostrych przypraw, kuchni meksykańskiej (i będę tego bronic jak niepodległości- ostre przyprawy, np. pieprz cayene wspaniale wplywają na trawienie i basta! Możecie o tym poczytac w poście Rudzielca na temat diety 3D Chili. A ja sama nie wyobrażam sobie przeżycia zimy bez imbiru, chocby mnie kroic mieli i bic), ale staram się zachowywac zdrowy rozsądek- przyprawa powinna byc przyprawą a nie głównym składnikiem dania.
3.Jak wygląda poszewka Twojej poduszki? Jak często ją zmieniasz. Powinnaś raz w tygodniu (a to i tak będzie rzadko). Może zdecydujesz się na satynową powłoczkę. Twoje włosy też Ci będą za to wdzięczne.
4.Jeżeli masz skórę z niedoskonałościami, to prawdopodobnie jest ona sucha bądź tłusta lub mieszana. O dziwo sucha skóra często się błyszczy. RudaMaruda, wróc. Niby dlaczego o dziwo? Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ze sucha skóra nadprodukcją sebum broni się przed nadmiernym wysuszeniem. No a że skóra tłusta i skóra mieszana lubi się błyszczec, to nie muszę chyba nikomu wyjaśniac ;) Ale powiedz, w jaki sposób walczysz z nadmiernym błyszczeniem? Zauważyłam (ach te kobiece łazienki w różnych miejscach-idealne źródło obserwacji wszelakich), że dziewczyny, kobiety często po prostu nakładają kolejną warstwę pudru matującego. Nie jest to dobre rozwiązanie. Jeżeli na buzię, która jest po pierwsze pokryta korektorem (bo zakładam, że jeżeli masz niedoskonałości, to go używasz), pokładem, pudrem, a po drugie warstwą sebum, a Ty nałożysz na to jeszcze jedną warstwę pudru, to wyobraź sobie co urządzasz dla swojej biednej skóry. I dziwisz się potem, że tak zatkane pory mszczą się potem wysypem niedoskonałości. Jakie jest rozwiązanie? Prostsze niż myślisz :) Bibułki matujące powinny zajmowac honorowe miejsce w Twojej kosmetyczce. Nim przypudrujesz twarz delikatnie zdejmij z niej sebum. I wszystko będzie dobrze. A co zrobic w sytuacji awaryjnej, kiedy bibułki właśnie się skończyły, a Ty się świecisz jak latarnia morska. A chusteczki higieniczne masz? Wiem, że masz :) Rozwarstw je i działaj :)
Szczegóły i drobiazgi prawda? Ale często nie zwracamy na to uwagi i potem jesteśmy zdziwione stanem naszej cery.
Pozdrawiam.
Miłego dnia.
RudaMaruda
Miłego dnia.
RudaMaruda
poniedziałek, 10 lutego 2014
Zabawa
Zostałyśmy nominowane do zabawy, więc już się bierzemy do roboty :) Przepraszamy za opóźnienie, ale same wiecie.... SESJA. No ale dośc wytłumaczeń, do boju! :)
1. Twój KWC <Kosmetyk Wszech Czasów> to...?
2. Jaki jest kosmetyk, który pragnęłaś mieć od zawsze jednak jeszcze nigdy nie udało Ci się go zdobyć?
3. Na co przeznaczyłabyś wygraną w Lotto? :D
4. Którą markę kosmetyków cenisz najbardziej?
5. Długi masaż całego ciała czy odrestaurowane włosy, co wybierasz?
6. Ulubiona książka to...?
7. WAX czy BIOVAX - oto jest pytanie, które według Ciebie lepsze?
8. Jaki kolor włosów Ci się marzy?
9. Chciałabyś spędzić dzień w rękach stylistów? Jak tak, to dlaczego?
10. Wakacje marzeń to..?
11. Znalazłaś w życiu pasję, to, co kochasz robić?
1.Mój KWC to puder transparentny firmy Mary Kay. I w tym miejscu zaraz będzie poemat pochwalny, ale może po prostu przygotuję o nim posta, co o tym myslicie? ;)
2.To trudne pytanie jest... Ojej. Niech no się zastanowię i ruszę swoją rudą głowę. Nie wiem czy perfumy można uznac jako kosmetyk, ale od zawsze marzy mi się Chanel no.5. Nawet sama nie wiem dlaczego... Wydaje mi się, że te perfumy to ucieleśnienie kobiecości- ale takiej kobiecości z wielką klasą i mądrością- a przecież wszystkie do tego dążymy, czyż nie? ;)
3.Wygraną w Lotto przeznaczyłabym na:
a)spłacenie kredytu jaki moi Dziadkowie mają na mieszkanie;
b)kupno samochodu dla mojej siostry;
c)wysłanie Dziadków na jakąś fajną wycieczkę, albo do wyczesanego sanatorium;
d)totalny przegląd dla Malucha Dziadunia;
e)zabrałabym Babcię i moją Siostrę do księgarni- "Bierzcie co chcecie, ja płacę" ;)
f)kupiłabym sobie wszystkie te książki, których sobie jeszcze nie kupiłam, a o których marzę ;)
g)pojechałabym do Paryża :)
Jej, ta moja wygrana musiałaby byc spora :)
4.W tej chwili najbardziej sobie cenię kosmetyki Mary Kay. Głównie dlatego, że dopiero dzięki nim uwierzyłam, że moja twarz może wyglądac zadowalająco. Ponadto jako osoba dążąca do matu (a dążyłam do niego oj długo długo) zostałam zaspokojona ;) przez puder transparentny tej firmy, który wspaniale trzyma moją buzię w ryzach.
5.Odrestaurowane włosy- oj tak.
6.Na wieki wieków moją ulubioną książką pozostanie saga o Harrym Potterze.
7.Jednak dla mnie lepszy jest Biovax
8.Marzy mi się piękny czeronawy rudy
9.Nie jestem przekonana co do tego, czy chciałabym spędzic dzień w rękach stylistów. Mam wrażenie, że czuję modę do tego stopnia, że nie jest mi to potrzebne.
10.PARYZ!!!
11.Tak. Moją pasją jest pisanie. Chciałabym móc się z tego utrzymywac.
1. Twój KWC <Kosmetyk Wszech Czasów> to...?
2. Jaki jest kosmetyk, który pragnęłaś mieć od zawsze jednak jeszcze nigdy nie udało Ci się go zdobyć?
3. Na co przeznaczyłabyś wygraną w Lotto? :D
4. Którą markę kosmetyków cenisz najbardziej?
5. Długi masaż całego ciała czy odrestaurowane włosy, co wybierasz?
6. Ulubiona książka to...?
7. WAX czy BIOVAX - oto jest pytanie, które według Ciebie lepsze?
8. Jaki kolor włosów Ci się marzy?
9. Chciałabyś spędzić dzień w rękach stylistów? Jak tak, to dlaczego?
10. Wakacje marzeń to..?
11. Znalazłaś w życiu pasję, to, co kochasz robić?
1.Mój KWC to puder transparentny firmy Mary Kay. I w tym miejscu zaraz będzie poemat pochwalny, ale może po prostu przygotuję o nim posta, co o tym myslicie? ;)
2.To trudne pytanie jest... Ojej. Niech no się zastanowię i ruszę swoją rudą głowę. Nie wiem czy perfumy można uznac jako kosmetyk, ale od zawsze marzy mi się Chanel no.5. Nawet sama nie wiem dlaczego... Wydaje mi się, że te perfumy to ucieleśnienie kobiecości- ale takiej kobiecości z wielką klasą i mądrością- a przecież wszystkie do tego dążymy, czyż nie? ;)
3.Wygraną w Lotto przeznaczyłabym na:
a)spłacenie kredytu jaki moi Dziadkowie mają na mieszkanie;
b)kupno samochodu dla mojej siostry;
c)wysłanie Dziadków na jakąś fajną wycieczkę, albo do wyczesanego sanatorium;
d)totalny przegląd dla Malucha Dziadunia;
e)zabrałabym Babcię i moją Siostrę do księgarni- "Bierzcie co chcecie, ja płacę" ;)
f)kupiłabym sobie wszystkie te książki, których sobie jeszcze nie kupiłam, a o których marzę ;)
g)pojechałabym do Paryża :)
Jej, ta moja wygrana musiałaby byc spora :)
4.W tej chwili najbardziej sobie cenię kosmetyki Mary Kay. Głównie dlatego, że dopiero dzięki nim uwierzyłam, że moja twarz może wyglądac zadowalająco. Ponadto jako osoba dążąca do matu (a dążyłam do niego oj długo długo) zostałam zaspokojona ;) przez puder transparentny tej firmy, który wspaniale trzyma moją buzię w ryzach.
5.Odrestaurowane włosy- oj tak.
6.Na wieki wieków moją ulubioną książką pozostanie saga o Harrym Potterze.
7.Jednak dla mnie lepszy jest Biovax
8.Marzy mi się piękny czeronawy rudy
9.Nie jestem przekonana co do tego, czy chciałabym spędzic dzień w rękach stylistów. Mam wrażenie, że czuję modę do tego stopnia, że nie jest mi to potrzebne.
10.PARYZ!!!
11.Tak. Moją pasją jest pisanie. Chciałabym móc się z tego utrzymywac.
MOJE PYTANIA:
1.Góry czy morze?
2.Podkład matujący czy rozświetlający?
3.Na paznokciach nude czy wszystkie kolory tęczy?
2.Podkład matujący czy rozświetlający?
3.Na paznokciach nude czy wszystkie kolory tęczy?
4.Mocne podkreślenie oczu czy mocne podkreślenie ust?
5.Oversize czy przy ciele?
6.Coca-cola czy pepsi?
7.Lody czy jogurt mrożony?
8.Ulubiony kosmetyk do włosów?
9.Ulubiony kosmetyk do makijażu?
10.Ulubione perfumy?
Ja nie nominuję nikogo ;) Ale będę bardzo szczęśliwa, jeżeli poczujecie się nominowane :) i odpowiecie na swoich blogach na pytania i zabawa będzie się dalej toczyc. Dajcie znac w komentarzach czy zdecydowałyście się na to, żeby odpowiedziec :)
Pozdrawiam :)
Miłego dnia:)
Pozdrawiam :)
Miłego dnia:)
RudaMaruda
piątek, 7 lutego 2014
Pielęgnacja naturalna- MIÓD
Miód jest znany nam wszystkim od zawsze. Zazwyczaj go wykorzystujemy jako słodzik do herbaty, bądź jako naturalne lekarstwo. A można wykorzystac go także w pielęgnacji. . Ma wiele właściwości, które są wykorzystywane w medycynie – działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie i ma działanie antyalergiczne. Miód ma wiele witamin , między innymi: A, C i D oraz zawiera fosfor i wapń i potas. Świetnie wpływa na kondycję skóry, wygładza ją i odżywia! Można go dodawać do domowych peelingów i maseczek. Stosowany na skórę,nasze włoski , usta, czy dodany do kąpieli, sprawi że nasza skóra stanie się odżywiona.
Ja swoją przygodę z miodem w pielęgnacji zaczęłam od peelingu. Mieszam go albo z cukrem, albo z solą albo z kawą. Stosuję go zarówno do twarzy, jak i do ciała jak i na usta. Często także na ręce. Od razu widoczna jest zmiana- skóra staje się dużo gładsza, ma zdrowszy odcień. A w jaki sposób można jeszcze wykorzystac miód? Pogrzebałam w Internecie i poeksperymentowałam. Oto rezultaty:
Ja swoją przygodę z miodem w pielęgnacji zaczęłam od peelingu. Mieszam go albo z cukrem, albo z solą albo z kawą. Stosuję go zarówno do twarzy, jak i do ciała jak i na usta. Często także na ręce. Od razu widoczna jest zmiana- skóra staje się dużo gładsza, ma zdrowszy odcień. A w jaki sposób można jeszcze wykorzystac miód? Pogrzebałam w Internecie i poeksperymentowałam. Oto rezultaty:
Odżywczą maseczkę dla cery suchej „wyczarujesz" z 3 łyżek miodu, takiej samej dawki śmietany oraz 2 żółtek. Papkę nałóż na twarz i zmyj po kwadransie.
Upiększającą „maseczkę Kleopatry", po której cera jest pełna blasku i gładka jak jedwab, przygotujesz natomiast mieszając po 1 łyżce miodu i pełnotłustego mleka z 1 kurzym białkiem. Powstałą miksturę nałóż na twarz i zostaw na 30 minut (uwaga! maseczka po zaschnięciu jest bardzo krucha i może się osypywać).
Jeśli zaś połączysz 1 łyżkę miodu z 1 tartym jabłkiem (bez skórki) i taką papkę położysz na 15 minut - znakomicie nawilżysz i wygładzisz skórę.
Możesz również przygotować domowym sumptem odżywczy krem, właściwy dla każdego typu cery. Zmieszaj 100 g miodu z taką samą ilością oliwy z oliwek, a następnie delikatnie wklep miksturę w skórę twarzy. Taki naturalny kosmetyk najlepiej jest stosować na noc.
Pamiętaj również o tym, że najlepszym lekarstwem na spierzchnięte usta jest również miód. Wystarczy go nałożyć cienką warstwą na wargi i zlizać po 30 minutach.
Hej, hej.
Znowu troszeczkę mnie tutaj nie było, ale jak widzicie post jest :)
A Wy, co myślicie na temat miodu? Stosujecie go w swojej pielęgnacji?
Dobrej soboty.
RudaMaruda
Upiększającą „maseczkę Kleopatry", po której cera jest pełna blasku i gładka jak jedwab, przygotujesz natomiast mieszając po 1 łyżce miodu i pełnotłustego mleka z 1 kurzym białkiem. Powstałą miksturę nałóż na twarz i zostaw na 30 minut (uwaga! maseczka po zaschnięciu jest bardzo krucha i może się osypywać).
Jeśli zaś połączysz 1 łyżkę miodu z 1 tartym jabłkiem (bez skórki) i taką papkę położysz na 15 minut - znakomicie nawilżysz i wygładzisz skórę.
Możesz również przygotować domowym sumptem odżywczy krem, właściwy dla każdego typu cery. Zmieszaj 100 g miodu z taką samą ilością oliwy z oliwek, a następnie delikatnie wklep miksturę w skórę twarzy. Taki naturalny kosmetyk najlepiej jest stosować na noc.
Pamiętaj również o tym, że najlepszym lekarstwem na spierzchnięte usta jest również miód. Wystarczy go nałożyć cienką warstwą na wargi i zlizać po 30 minutach.
Hej, hej.
Znowu troszeczkę mnie tutaj nie było, ale jak widzicie post jest :)
A Wy, co myślicie na temat miodu? Stosujecie go w swojej pielęgnacji?
Dobrej soboty.
RudaMaruda
środa, 29 stycznia 2014
Pierwsze podejście do galaxy nails :)
Tak bardzo podoba mi się motyw kosmosu na paznokciach. Podziwiałam u innych i nie miałam odwagi zrobić u siebie i.... słusznie! :) nie wyszły zbyt dobrze ale pocieszam się, że to pierwszy raz :D Prawdopodobnie będę próbować dalej aż do uzyskania zadowalającego efektu ale teraz pokażę Wam co wyszło :P
no szału to nie ma :P
Nie zrażam się bo mam już kilka pomysłów jak to poprawić :) ale to już zapewne po sesji same rozumiecie... :P
A jak to jest u Was? Próbowałyście już zrobić "odjechane w kosmos" pazurki? :D
sobota, 25 stycznia 2014
Ps: Kocham Cię.
Pewnie tak jak większośc kobiecej populacji i ja wczoraj o godzinie 20.00 włączyłam TVN i obejrzałam "Ps. Kocham Cię". Po raz który? Nie mam pojęcia i szczerze Wam się przyznam, że trochę boję się liczyc. ;) Ale wiecie- są filmy, które nigdy się nie nudzą.
Czy dzisiaj będzie recenzja tego filmu? O nie, w żadnym razie. Recenzja powinna byc obiektywna, a ja wobec tego filmu obiektywna byc nie potrafię. Koniec i basta. Dzisiaj chcę poruszyc inny temat.
Zbliżają się Walentynki nazywane w kalendarzu Świętem Zakochanych (ja tam mam inne zdanie na ten temat, ale to już jest materiał na inny tekst- spodziewajcie się go w lutym) i temat jaki poruszę, to właśnie miłośc.
Uczucie łączące Holly i Gerry'ego było niezwykłe. Bardzo energetyczne. Pamiętacie scenę kłótni, która otwiera film. Wiem, że pamiętacie. Oglądałam film razem z moją Siostrą (wiem, że czytasz ;)) i już w tym momencie płakałam. Ania (tak ma na imię moja siostra) nie mogła zrozumiec- "Ej, film nie trwa jeszcze 5 minut". A ja sobie tak myślałam cicho w mojej rudej głowie- ale ja też tak chcę. Chcę przeżyc taką miłośc jaka łączyła Holly i Gerry'ego. Ta kłótnia najpiękniej obrazuje łączące ich uczucie: namiętne, szczere, energetyczne, silne, wielobarwne. Po prostu piękne...
Ale ta kłótnia jest tylko preludium, jest tylko wstępem. Najpiękniej ich miłośc wyraża to, że nieuleczalnie chory Gerry mając świadomośc tego, że umrze jedyne o co się troszczył, to o to, aby jego ukochana żona doszła do siebie po jego śmierci, żeby udało jej się przejśc przez ten, jakże trudny czas żałoby. Zadbał o to pisząc do niej listy i sprawiając, że przychodziły do niej w najtrudniejszych momentach. Zostawił dla niej również zadania do wykonania (pamiętacie scenę, kiedy Holly śpiewa na karaoke? ;)). Nie było go przy niej fizycznie, ale dbał o nią. Dopóki mógł trzymał ją za rękę i prowadził przez ten trudny dla niej czas. I równocześnie wiedział jak długo ją za tę rękę prowadzic. Pomógł jej otworzyc nowy rozdział w życiu.
Fakt, że mając świadomośc zbliżającej się śmierci myślał tylko o swojej żonie i o tym jak ona sobie poradzi kiedy jego zabraknie jest najpiękniejszym wyznaniem miłości- miłości szczerej, wiernej, prawdziwej, przepełnionej troską. "Miłośc to nie znaczy patrzec na siebie, ale patrzec w tym samym kierunku". No i właśnie Gerry do ostatniej chwili patrzył w kierunku, w którym patrzyła Holly.
"Niech kwiaty zobaczą, że ludzie razem się śmieją a sami płaczą". Płaczą nocami, kiedy cały dzień się śmiali, no i właśnie tymi nocami łykając łzy tęsknią za miłością. Za miłością taką, która łączyła Holly i Gerrego.
A Wy, znacie ten film? A czytałyście książkę, w oparciu o którą powstał? Czekam na komentarze.
Pozdrawiam! Miłej niedzieli :)
RM
Czy dzisiaj będzie recenzja tego filmu? O nie, w żadnym razie. Recenzja powinna byc obiektywna, a ja wobec tego filmu obiektywna byc nie potrafię. Koniec i basta. Dzisiaj chcę poruszyc inny temat.
Zbliżają się Walentynki nazywane w kalendarzu Świętem Zakochanych (ja tam mam inne zdanie na ten temat, ale to już jest materiał na inny tekst- spodziewajcie się go w lutym) i temat jaki poruszę, to właśnie miłośc.
Uczucie łączące Holly i Gerry'ego było niezwykłe. Bardzo energetyczne. Pamiętacie scenę kłótni, która otwiera film. Wiem, że pamiętacie. Oglądałam film razem z moją Siostrą (wiem, że czytasz ;)) i już w tym momencie płakałam. Ania (tak ma na imię moja siostra) nie mogła zrozumiec- "Ej, film nie trwa jeszcze 5 minut". A ja sobie tak myślałam cicho w mojej rudej głowie- ale ja też tak chcę. Chcę przeżyc taką miłośc jaka łączyła Holly i Gerry'ego. Ta kłótnia najpiękniej obrazuje łączące ich uczucie: namiętne, szczere, energetyczne, silne, wielobarwne. Po prostu piękne...
Ale ta kłótnia jest tylko preludium, jest tylko wstępem. Najpiękniej ich miłośc wyraża to, że nieuleczalnie chory Gerry mając świadomośc tego, że umrze jedyne o co się troszczył, to o to, aby jego ukochana żona doszła do siebie po jego śmierci, żeby udało jej się przejśc przez ten, jakże trudny czas żałoby. Zadbał o to pisząc do niej listy i sprawiając, że przychodziły do niej w najtrudniejszych momentach. Zostawił dla niej również zadania do wykonania (pamiętacie scenę, kiedy Holly śpiewa na karaoke? ;)). Nie było go przy niej fizycznie, ale dbał o nią. Dopóki mógł trzymał ją za rękę i prowadził przez ten trudny dla niej czas. I równocześnie wiedział jak długo ją za tę rękę prowadzic. Pomógł jej otworzyc nowy rozdział w życiu.
Fakt, że mając świadomośc zbliżającej się śmierci myślał tylko o swojej żonie i o tym jak ona sobie poradzi kiedy jego zabraknie jest najpiękniejszym wyznaniem miłości- miłości szczerej, wiernej, prawdziwej, przepełnionej troską. "Miłośc to nie znaczy patrzec na siebie, ale patrzec w tym samym kierunku". No i właśnie Gerry do ostatniej chwili patrzył w kierunku, w którym patrzyła Holly.
"Niech kwiaty zobaczą, że ludzie razem się śmieją a sami płaczą". Płaczą nocami, kiedy cały dzień się śmiali, no i właśnie tymi nocami łykając łzy tęsknią za miłością. Za miłością taką, która łączyła Holly i Gerrego.
A Wy, znacie ten film? A czytałyście książkę, w oparciu o którą powstał? Czekam na komentarze.
Pozdrawiam! Miłej niedzieli :)
RM
czwartek, 16 stycznia 2014
ćwieki na paznokcie
Zbierałam się do kupna ćwieków i zbierałam aż w końcu udało mi się zmobilizować i je kupić. Oczywiście sesja się zbliża, dużo nauki- tzn że trzeba wypróbować nowy nabytek! :D Kupiłam 5 kolorów i postanowiłam wypróbować wszystkie na raz, żeby wiedzieć co najbardziej przypadnie mi do gustu i co kupić następnym razem (bo że będzie następny raz jestem pewna).
Na zdjęciu wyglądają bardzo podobnie ale uwierzcie na słowo każdy jest inny :) na kciuku mam stalowe ćwieki, na palcu wskazującym miedzianozłote, na środkowym czarne, na serdecznym srebrne a na małym złote :) zdecydowanie najbardziej podobają mi się te z palca wskazującego a najmniej z kciuka.
Co do sposobu aplikacji- pomalowałam paznokcie białym lakierem i jeszcze na mokry nałożyłam ćwieki i docisnęłam. Na to wszystko nałożyłam dwie warstwy ceramicznej nano powłoki Joko. Do nakładania ćwieków użyłam sondy do paznokci- znacznie ułatwiła pracę. Całość trzymała się 3 dni ale z winy lakieru który odpryskiwał a nie ze względu na odpadające ćwieki. Te trzymały się pierwszorzędnie :D
Jestem z nich bardzo zadowolona i zdecydowanie będę do nich wracać częściej :D
Co myślicie o takim sposobie ozdabiania paznokci?
niedziela, 12 stycznia 2014
"Matura to bzdura, a sesja depresja"
Wszyscy studenci muszą się z tym pogodzic- sesja zbliża się wielkimi krokami. Czas egzaminów- zarówno tych pisemnych jak i ustnych- nie jest łatwy. Wiedza i przygotowanie merytoryczne oczywiście są najważniejsze , ale na żaden z egzaminów nie możemy się wybrac w podartych dżinsach i wymiętym T-shircie. Dlatego dzisiaj Wam przedstawię moje pomysły na stylizacje egzaminacyjne- może jakoś Was zainspiruję ;)
Ta stylizacja to chyba najbardziej klasyczne podejście do tematu. Ten set polecam na egzaminy u najbardziej konserwatywnych profesorów. Bluzka jest zapięta pod samą szyję, a spódnica sięga do kolana. W klasycznej kopertówce nie zmieści się wiele- nikt Cię nie oskarży o to, że masz tam ściągi ;)
Zwróc uwagę na bluzkę- nawiązuje do stylistyki retro. Ma delikatną stójkę i lekkie bufki przy rękawach. W zestawieniu z czarną ołówkową spódnicą tworzy stylizację dośc konserwatywną, ale uważam, że może byc też bardzo dziewczęca. Jeszcze z nią coś stworzę- ale to po sesji ;)
Kolejna stylizacja z cyklu "klasyka gatunku". Tym razem skłoniłam się w stronę tych dziewczyn, które nie założą spódnicy, chocby je mieli ostrym nożem ciachac. Biały podkoszulek, czarne spodnie i marynarka, czarne slipersy- nihil novi sub sole. Przyznaję się bez bicia- ta stylizacja nie jest zbyt kreatywna. Zbyt? Kompletnie nie jest kreatywna. Ale czy egzamin jest miejscem, gdzie trzeba się popisywac swoją kreatywnością w kwestii stroju? Nie- na egzaminie powinna błyszczec nasza wiedza i przygotowanie merytoryczne ;) :)
W tej stylizacji pozwoliłam sobie na więcej, przede wszystkim zrezygnowałam z typowo egzaminacyjnego połączenia bieli i czerni na rzecz mojego ukochanego koloru nude. Jeżeli masz egzamin u jakiegoś mniej konserwatywnego wykładowcy, to możesz sobie na to pozwolic :) Mimo rezygnacji z bieli zestaw jest nadal bardzo tradycyjny- koszula zestawiona z czarnymi spodniami. Jeżeli chcesz nadac sobie bardziej tradycyjnego charakteru, to zapnij ją pod szyję- to wciąż modne :). Delikatna kopertówka jest bardzo kobiecym dodatkiem, ale złoty zegarek jest ukłonem w stronę bardziej męskiego stylu. Jeżeli nie wyobrażasz sobie egzaminu w szpilkach (trzęsące się kolana mogą utrudnic przemieszczanie się w butach na wysokim obcasie), to śmiało zdecyduj się na baleriny.
Ta stylizacja i jest klasyczna i jest odejściem od klasyki- niby się nie da, a jednak. Rozkloszowana spódnica jest wprost uosobieniem dziewczęcości, ale z racji tego, że jest wykonana z ekoskóry jest ukłonem w stronę nowoczesności. Zestawiłam ją z białą bluzką z okrągłym dekoltem. Czarna torebka o fasonie kuferka jest ładna i praktyczna. Do tego setu dobrałam szpilki, ale jeżeli chcesz, wymien je na baleriny. Stworzysz w ten sposób stylizację w stylu retro ze szczyptą nowoczesności.
A ta stylizacja to jest już wariacją na temat w wersji totalnej. Zrezygnowałam z bieli na rzecz nude i dobrałam spodnie z ekoskóry. Jest to stylizacja nie tyle co egzaminacyjna, a w stylu egzaminacyjnym. Jeżeli wiesz, że możesz sobie na to pozwolic, to śmiało się na nią zdecyduj. Szczególnie fajnie sprawdzi się ona u dziewczyn, które mają problemy z odstającym brzuszkiem- z racji bogactwa fałd i warstw nikt nie będzie wiedział czy to materiał czy to tłuszczyk :)
O to moje propozycje na stylizacje egzaminacyjne.Jedne są mniej klasyczne, inne bardziej- ale same wiecie jak jest i ile zależy od egzaminu i od wykładowcy :) Może czymś się zainspirujecie ;)
Studentki, ciężka Was czeka sesja?
Bo ja mimo że jej jeszcze nie zaczęłam, to już ją czuję w kościach :(
Pozdrawiam :)
RM
Ta stylizacja to chyba najbardziej klasyczne podejście do tematu. Ten set polecam na egzaminy u najbardziej konserwatywnych profesorów. Bluzka jest zapięta pod samą szyję, a spódnica sięga do kolana. W klasycznej kopertówce nie zmieści się wiele- nikt Cię nie oskarży o to, że masz tam ściągi ;)
Zwróc uwagę na bluzkę- nawiązuje do stylistyki retro. Ma delikatną stójkę i lekkie bufki przy rękawach. W zestawieniu z czarną ołówkową spódnicą tworzy stylizację dośc konserwatywną, ale uważam, że może byc też bardzo dziewczęca. Jeszcze z nią coś stworzę- ale to po sesji ;)
Kolejna stylizacja z cyklu "klasyka gatunku". Tym razem skłoniłam się w stronę tych dziewczyn, które nie założą spódnicy, chocby je mieli ostrym nożem ciachac. Biały podkoszulek, czarne spodnie i marynarka, czarne slipersy- nihil novi sub sole. Przyznaję się bez bicia- ta stylizacja nie jest zbyt kreatywna. Zbyt? Kompletnie nie jest kreatywna. Ale czy egzamin jest miejscem, gdzie trzeba się popisywac swoją kreatywnością w kwestii stroju? Nie- na egzaminie powinna błyszczec nasza wiedza i przygotowanie merytoryczne ;) :)
W tej stylizacji pozwoliłam sobie na więcej, przede wszystkim zrezygnowałam z typowo egzaminacyjnego połączenia bieli i czerni na rzecz mojego ukochanego koloru nude. Jeżeli masz egzamin u jakiegoś mniej konserwatywnego wykładowcy, to możesz sobie na to pozwolic :) Mimo rezygnacji z bieli zestaw jest nadal bardzo tradycyjny- koszula zestawiona z czarnymi spodniami. Jeżeli chcesz nadac sobie bardziej tradycyjnego charakteru, to zapnij ją pod szyję- to wciąż modne :). Delikatna kopertówka jest bardzo kobiecym dodatkiem, ale złoty zegarek jest ukłonem w stronę bardziej męskiego stylu. Jeżeli nie wyobrażasz sobie egzaminu w szpilkach (trzęsące się kolana mogą utrudnic przemieszczanie się w butach na wysokim obcasie), to śmiało zdecyduj się na baleriny.
Ta stylizacja i jest klasyczna i jest odejściem od klasyki- niby się nie da, a jednak. Rozkloszowana spódnica jest wprost uosobieniem dziewczęcości, ale z racji tego, że jest wykonana z ekoskóry jest ukłonem w stronę nowoczesności. Zestawiłam ją z białą bluzką z okrągłym dekoltem. Czarna torebka o fasonie kuferka jest ładna i praktyczna. Do tego setu dobrałam szpilki, ale jeżeli chcesz, wymien je na baleriny. Stworzysz w ten sposób stylizację w stylu retro ze szczyptą nowoczesności.
A ta stylizacja to jest już wariacją na temat w wersji totalnej. Zrezygnowałam z bieli na rzecz nude i dobrałam spodnie z ekoskóry. Jest to stylizacja nie tyle co egzaminacyjna, a w stylu egzaminacyjnym. Jeżeli wiesz, że możesz sobie na to pozwolic, to śmiało się na nią zdecyduj. Szczególnie fajnie sprawdzi się ona u dziewczyn, które mają problemy z odstającym brzuszkiem- z racji bogactwa fałd i warstw nikt nie będzie wiedział czy to materiał czy to tłuszczyk :)
O to moje propozycje na stylizacje egzaminacyjne.Jedne są mniej klasyczne, inne bardziej- ale same wiecie jak jest i ile zależy od egzaminu i od wykładowcy :) Może czymś się zainspirujecie ;)
Studentki, ciężka Was czeka sesja?
Bo ja mimo że jej jeszcze nie zaczęłam, to już ją czuję w kościach :(
Pozdrawiam :)
RM
sobota, 11 stycznia 2014
Efekty świadomej pielęgnacji włosów
Moje drogie obiecałam Wam zdjęcia moich włosów pół roku temu i teraz. Same oceńcie czy opisane TUTAJ zabiegi przyniosły efekt :) ja jestem zachwycona. Dodam tylko, że przez te pół roku miałam ok 3 razy podcinane końcówki.
Zdjęcie robione na szybko- wybaczcie wszystkie niedociągnięcia :D
Zdjęcie robione na szybko- wybaczcie wszystkie niedociągnięcia :D
Zapraszam do wypełniania ankiety, która znajduje się u góry po lewej stronie! :)
piątek, 10 stycznia 2014
A czasu wciąż za mało i za mało.
Szczerze mówiąc zastanawiałam się dośc długo czy jestem właściwą osobą do napisania posta o tej tematyce. Uważam, że w dziedzinie gospodarowania czasem jeszcze wiele powinnam się nauczyc. Od września tego roku intensywnie zajmowałam się Szlachetną Paczką, studiowałam, pracowałam, a bloga niewątpliwie zaniedbałam. Sądzę jednak, że resztę udało mi się pogodzic. Blog stał się niewinną ofiarą, ale same widzicie, że intesywnie wróciłam. Właśnie z racji tego, że bloga zaniedbałam uważam, że mogłabym swoim czasem lepiej gospodarowac, ale uważam, że i tak coś tam na ten temat wiem, więc sądzę, że moje rady i porady chociaż dla części z Was, moje Kochane, mogą okazac się pożyteczne.
Od razu mowię, że Ameryki nie odkryłam, ale wydaje mi się, że pewne rzeczy mogą się okazac dla Was nowymi. Zapraszam do lektury :)
1.Wsłuchaj się w swój organizm. Odkryj jakim typem biologicznym jesteś- skowronkiem czy sową. Co to da? Zdziwisz się jak wiele. Wiedząc kiedy masz więcej energii- rano czy wieczorem- będziesz w stanie lepiej gospodarowac swoim czasem. Jeżeli jesteś skowronkiem, to cięższe, trudniejsze, wymagające większego wysiłku intelektualnego i/lub fizycznego zadania wykonuj rano, a jeżeli jesteś sową, to wieczorem. To niby proste, ale wiele Ci da. Poza tym skowronki, nie zmuszajcie się do nauki po nocach- nie jesteście do tego stworzone. "Jak jest ciemno, to jest noc, a w nocy się śpi"- to zdanie jest o Was, Kochanie :) Nawet jeżeli zerwiecie noc, żeby przyswoic sobie jakąś partię materiału (np. przed sesją) to ta nauka nie będzie zbyt efektywna, a dzień po zerwanej nocy raczej będzie należał do zmarnowanych. Sowy mogą sobie pozwolic na nocną naukę, ponieważ ich organizmy są do tego przystosowane.
Ja jestem skowronkiem. Nie jestem w stanie uczyc się w nocy i się z tym pogodziłam. W nocy muszę spac :) Ale nie mam problemów ze wczesnym wstawaniem, nawet bardzo wczesnym. I tak planuje swoje obowiązki- rano to co jest najtrudniejsze, a wieczorem te obowiązki, które wymagają ode mnie mniej wysiłku.
2.Przygotowuj listy obowiązków. Moim zdaniem wiele to daje kiedy widzisz co i ile masz do zrobienia- czarno na białym. Jesteś wtedy bardziej świadoma tego jak wiele masz do zrobienia. Ponadto jaką radością jest to, kiedy kolejne pozycje na liście możesz odznaczac jako wykonane.
3.Przygotuj plan nauki. To się sprawdza przed sesją :) Ponownie sprawdzi się zasada co z listy obowiązkow- będziesz widziała czarno na białym co masz do zrobienia. Ponadto mając wypisane wszystko to, co musisz opanowac o niczym nie zapomnisz i żaden egzamin czy zagadnienie Cię nie zaskoczy :) Moim zdaniem w planie nauki warto też zaznaczyc ile czasu chcesz poświęcic na dany przedmiot. Uwierz mi, ze jeżeli stwierdzisz, że na opanowanie materiału z (pozwolę sobie użyc przykładu z mojego podwórka) Teorii Literatury potrzebujesz 2 dni, to te dwa dni w zupełności Ci wystarczą.
a) podziel materiał do przyswojenia na części. Powiedzmy, że musisz nauczyc się materiału z 30 stron. Boli prawda? Ale jeżeli w piątek przyswoisz sobie 10 stron, w sobotę 15, to w niedzielę już tylko 5, więc nie dosyc, ze będziesz miała czas na powtórkę, to w poniedziałek będziesz już wszystko pięknie umiec.
4.Naucz się zestawiac czynności w bloki. Jeżeli lubisz audiobooki, a masz jakąś książkę na szybko do przeczytania, to audiobook może Ci bardzo pomóc. Wykonuj inne czynności jakie musisz zrobic, a książkę będziesz sobie przyswajac mimochodem.
Jeżeli masz dużo nauki, a musisz przygotowac obiad, to zdecyduj się na jakąś potrawę jednogarnkową bądź pieczoną w piekarniku- jedzonko będzie sobie dochodzic w cieple, a Ty zyskasz czas na naukę.
5.Naucz się kraśc czas. Nawet nie jesteśmy świadome tego jak wiele czasu nam umyka. Dojeżdżasz pociągiem? Wykorzystaj ten czas- przeczytaj lekturę, opanuj chociaż częśc materiału jaki musisz. Codziennie pokonujesz trasę MPK- zrób to samo, weź książkę do torebki i nie czekaj bezczynnie aż autobus dowiezie Cię na miejsce. Nie możesz czytac kiedy jedziesz? Nagraj materiał jaki masz do opanowania i go odsłuchuj. Codziennie jesteś na uczelni/w szkole dużo wcześniej? Wykorzystaj ten czas na przejrzenie notatek. Malujesz paznokcie i czekasz aż Ci wyschną, zajrzyj w tym czasie (byle ostrożnie) do książki. Zobaczysz jak nagle wydłuży się Twoja doba.
Kochane,
same widzicie, że Ameryki nie odkrywam, Kolumb ze mnie marny. Ale te rady, choc proste, bardzo mi pomogły w ostatnim czasie. Ostatnie 7 miesięcy to był chyba najgorętszy okres mojego życia, a jednak udało mi się wszystko podopinac i doby wystarczało (dzięki tym trikom) :) A Wy, jakie macie pomysły, na to aby wydłuzyc dobę? :) Czekam na komentarze
RM
Od razu mowię, że Ameryki nie odkryłam, ale wydaje mi się, że pewne rzeczy mogą się okazac dla Was nowymi. Zapraszam do lektury :)
1.Wsłuchaj się w swój organizm. Odkryj jakim typem biologicznym jesteś- skowronkiem czy sową. Co to da? Zdziwisz się jak wiele. Wiedząc kiedy masz więcej energii- rano czy wieczorem- będziesz w stanie lepiej gospodarowac swoim czasem. Jeżeli jesteś skowronkiem, to cięższe, trudniejsze, wymagające większego wysiłku intelektualnego i/lub fizycznego zadania wykonuj rano, a jeżeli jesteś sową, to wieczorem. To niby proste, ale wiele Ci da. Poza tym skowronki, nie zmuszajcie się do nauki po nocach- nie jesteście do tego stworzone. "Jak jest ciemno, to jest noc, a w nocy się śpi"- to zdanie jest o Was, Kochanie :) Nawet jeżeli zerwiecie noc, żeby przyswoic sobie jakąś partię materiału (np. przed sesją) to ta nauka nie będzie zbyt efektywna, a dzień po zerwanej nocy raczej będzie należał do zmarnowanych. Sowy mogą sobie pozwolic na nocną naukę, ponieważ ich organizmy są do tego przystosowane.
Ja jestem skowronkiem. Nie jestem w stanie uczyc się w nocy i się z tym pogodziłam. W nocy muszę spac :) Ale nie mam problemów ze wczesnym wstawaniem, nawet bardzo wczesnym. I tak planuje swoje obowiązki- rano to co jest najtrudniejsze, a wieczorem te obowiązki, które wymagają ode mnie mniej wysiłku.
2.Przygotowuj listy obowiązków. Moim zdaniem wiele to daje kiedy widzisz co i ile masz do zrobienia- czarno na białym. Jesteś wtedy bardziej świadoma tego jak wiele masz do zrobienia. Ponadto jaką radością jest to, kiedy kolejne pozycje na liście możesz odznaczac jako wykonane.
3.Przygotuj plan nauki. To się sprawdza przed sesją :) Ponownie sprawdzi się zasada co z listy obowiązkow- będziesz widziała czarno na białym co masz do zrobienia. Ponadto mając wypisane wszystko to, co musisz opanowac o niczym nie zapomnisz i żaden egzamin czy zagadnienie Cię nie zaskoczy :) Moim zdaniem w planie nauki warto też zaznaczyc ile czasu chcesz poświęcic na dany przedmiot. Uwierz mi, ze jeżeli stwierdzisz, że na opanowanie materiału z (pozwolę sobie użyc przykładu z mojego podwórka) Teorii Literatury potrzebujesz 2 dni, to te dwa dni w zupełności Ci wystarczą.
a) podziel materiał do przyswojenia na części. Powiedzmy, że musisz nauczyc się materiału z 30 stron. Boli prawda? Ale jeżeli w piątek przyswoisz sobie 10 stron, w sobotę 15, to w niedzielę już tylko 5, więc nie dosyc, ze będziesz miała czas na powtórkę, to w poniedziałek będziesz już wszystko pięknie umiec.
4.Naucz się zestawiac czynności w bloki. Jeżeli lubisz audiobooki, a masz jakąś książkę na szybko do przeczytania, to audiobook może Ci bardzo pomóc. Wykonuj inne czynności jakie musisz zrobic, a książkę będziesz sobie przyswajac mimochodem.
Jeżeli masz dużo nauki, a musisz przygotowac obiad, to zdecyduj się na jakąś potrawę jednogarnkową bądź pieczoną w piekarniku- jedzonko będzie sobie dochodzic w cieple, a Ty zyskasz czas na naukę.
5.Naucz się kraśc czas. Nawet nie jesteśmy świadome tego jak wiele czasu nam umyka. Dojeżdżasz pociągiem? Wykorzystaj ten czas- przeczytaj lekturę, opanuj chociaż częśc materiału jaki musisz. Codziennie pokonujesz trasę MPK- zrób to samo, weź książkę do torebki i nie czekaj bezczynnie aż autobus dowiezie Cię na miejsce. Nie możesz czytac kiedy jedziesz? Nagraj materiał jaki masz do opanowania i go odsłuchuj. Codziennie jesteś na uczelni/w szkole dużo wcześniej? Wykorzystaj ten czas na przejrzenie notatek. Malujesz paznokcie i czekasz aż Ci wyschną, zajrzyj w tym czasie (byle ostrożnie) do książki. Zobaczysz jak nagle wydłuży się Twoja doba.
Kochane,
same widzicie, że Ameryki nie odkrywam, Kolumb ze mnie marny. Ale te rady, choc proste, bardzo mi pomogły w ostatnim czasie. Ostatnie 7 miesięcy to był chyba najgorętszy okres mojego życia, a jednak udało mi się wszystko podopinac i doby wystarczało (dzięki tym trikom) :) A Wy, jakie macie pomysły, na to aby wydłuzyc dobę? :) Czekam na komentarze
RM
Subskrybuj:
Posty (Atom)