niedziela, 23 marca 2014

Wiosenne nowości :)

Kochane!
Dzisiejszy post ma charakter stricte informacyjny. Wprowadzamy pewną nowośc :) Jak częśc z Was wie, mamy fanpage na facebooku (link do niego znajduje się na blogu). Do tej pory służył on nam jedynie do informowania o nowych postach. Jednak teraz na tym naszym rudym kawałku internetu będzie się działo o wiele, wiele, wiele więcej :) To nasze facebookowe poletko wreszcie się rozwinie ;)
Czego można spodziewac się na fanpage?
1.Mini recenzji :)
2.Linków do muzyki i filmików, które w jakiś sposób na nas wpływają: rozśmieszają, wzruszają, złoszczą :)
3.Sond :)
4.Zdjęc :)
Także mówiąc inaczej: "Będzie, będzie się działo! Będzie zabawa!"
Zapraszamy :)

wtorek, 11 marca 2014

Baby lips- moja opinia

Tak, tak wiem- na blogach było już o nich multum postów, więc spóźniłam się o lata świetlne. Ale z racji tego, że w swojej kolekcji zgromadziłam aż trzy kolorki ;), to chciałabym się z Wami podzielic moją opinią na ich temat ;)

Nim jednak do recenzji, chcę w ogóle poruszyc temat balsamów do ust. Nie wiem jak Wy, ale ja mam ich ilośc po prostu niezliczoną i nieogarniętą- w każdej kosmetyczce, w każdej kieszeni kurtki, w każdej torebce. Myślę, że ten stan trwa już od jakiś dwóch lat. Tak, od dwóch lat mam sfizę na tym punkcie. I to zaawansowaną. Tak jak nie przepadam za błyszczykami, które są zbyt ciężkie, tak balsam na ustach miec muszę i basta. I tu zachodzi jakieś przedziwne zjawisko- niezbyt często podkreślam usta kolorem (muszę miec na to odpowiedni nastrój i w zasadzie to jeszcze odpowiednio skomponowany strój- wtedy mój makijaż oczu ogranicza się do rozświetlenia wewnętrznego kącika, podkreślenia lini wodnej kredką w beżowym odcieniu, zaznaczenia załamania, pokrycia perłą powieki ruchomej, rozświetlenia matowym cieniem okolicy pod brwią i oczywiście do podkreślenia brwi i wytuszowania rzęs), a obecnie darzę olbrzymią miłością balsamy koloryzujące (do jakich właśnie należy Baby Lips) i zauważyłam, że moje usta bardzo dobrze na nie reagują- kolor trzyma się bardzo długo, w zasadzie nie da się go zjeśc. O dziwo.

Udało mi się przejśc- i to dośc płynnie- do tematu samych balsamów Baby Lips. Przepraszam Was, ale zdjęc moich ust nie będzie- spadłam dzisiaj w nocy z łóżka i zrobiłam z moją górną wargą coś na tyle dziwnego (sama nawet nie umiem okreslic co konkretnie), że nie chcę jej pokazywac światu. Będę sobie radzic z tą recenzją w tak zwanych warunkach partyzanckich, ale mam nadzieję, że będzie ok.

Zobaczmy co do powiedzenia ma producent:
DLA KOGO?

Dla kobiet szukających idealnego balsamu do ust.

DZIAŁANIE

Ochronna, bogata formuła Baby Lips zapewnia nawilżenie ust przez 8 godzin* i widocznie je odnawia. Baby Lips występuje w 6 odmianach: 3 z nich są transparentne i mają filtr SPF 20, a kolejne 3 dodatkowo pozostawiają na ustach subtelny kolor.

EFEKT

Usta są widocznie zregenerowane, bardziej miękkie, nawilżone i lepiej wyglądają

Zdjęcie zaczerpnęłam z:http://www.maybellinetrends.pl/baby-lips/

Posiadam trzy balsamy- te koloryzujące. Ten w fioletowym opakowaniu daje lekko złotą poświatę, różowe opakowanie to poświata różowa (ale jest to róż taki trochę w stylu Barbie- przynajmniej takie jest moje odczucie), a czerwone opakowanie przyniesie nam usta w kolorze wiśniowego różu. Oczywiście nie ma się co spodziewac efektu koloryzującego takiego jak w przypadku szminek- głównym zadaniem balsamu nie jest nadanie koloru ustom, więc nie można tego od niego wymagac.

A jaka jest moja opinia?
+
1.Efekt nawilżenia- usta naprawdę są bardzo dobrze nawilżone. W ogóle nie czuc suchych skórek. Balsam je bardzo dobrze wygładza. Efekt nawilżenia jest wyczuwalny przez bardzo długi czas.
2.Kolory- tak jak już mówiłam, nie przepadam za ustami mocno kolorowymi, a te balsamy nadają ustom kolor, ale jest on o wiele bardziej subtelny niż w przypadku szminek, co jest dla mnie olbrzymią zaletą tego produktu.
3.Opakowanie- jest kolorowe, nowoczesne, a mimo że plastikowe to trwałe (balsam mam zazwyczaj w torebce, a uwierzcie mi, że nie jestem wobec niej najbardziej delikatna na świecie);
4.Cena- około 10 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to produkt wielofunkcyjny i bardzo wydajny, to uważam, że ta cena jest naprawdę przyjazna.

-
nie stwierdzono.

A Wy co o nich sądzicie? Używałyście?
RM


sobota, 1 marca 2014

Produkty żywnościowe w służbie urody, czyli kilka słów na temat pielęgnacji naturalnej.

Pielęgnacja naturalna była i jest mi bliska. Mam nadzieję, że pamiętacie mój post na temat miodu- to właśnie peeling na miodzie był moim pierwszym kosmetykiem naturalnym. Dzisiaj moja wiedza w tym temacie jest nieporównywalnie większa, dlatego dzisiejszy post poświęcę własnie pielęgnacji naturalnej.

I.Twarz:
1.Miód:
Miód jest bardzo dobrym rozwiązaniem w stosowaniu go na cerę. Ze względu na swoje działanie łagodzące i przeciwzapalne zda egzamin nawet w przypadku skóry z problemami (czyli też mojej :(). Jest cudowną bazą do peelingów.
2.Herbata.
A raczej torebki po niej. Jeżeli dokuczają Wam problemy ze skórą pod oczami, w ogóle z tą delikatną okolicą (jeżeli oczy są podpuchnięte, zmęczone, a Wy czujecie, że coś "macie w oczach") to torebki po herbacie (wcześniej mocno schlodzone) są dobrym rozwiązaniem- na przykład w formie okładu. U mnie cudownie sprawdziły się podczas sesji, kiedy moje oczy zmęczone ciągłą nauką (a ja się uczę czytając) mówiąc delikatnie nie były w najlepszej formie, a schłodzone torebki po herbacie okazały się dla nich świetnym remedium na wszelakie dolegliwości.
3.Rokitnik.
Poświęcony był już mu post, dlatego teraz nie będę się rozpisywac. Mówiąc krótko- polecam do przecierania twarzy.
4.Mleko.
A tutaj to akurat nie był wynik moich własnych poszukiwań, ale lektury bloga www.alinarose.pl, który serdecznie polecam. Alina ma olbrzymią wiedzę na temat pielęgnacji naturalnej. Jeden z postów poświęciła właśnie mleku. No i co tu dużo mówic- Kleopatra miała rację. Alina przedstawiła kilka sposób na włączenie mleka do swojej pielęgnacji. Ja upodobałam sobie maseczkę. Jak to zrobic? To prostsze niż się wydaje. Wystarczy chusteczki higieniczne nasączyc mlekiem i bęc na twarz ;) Ile trzymac? Aż chusteczki wyschną. Efekty? Buzia jest delikatnie ściągnięta, a wszelakie błyszczenie jest trzymane w ryzach- mówiąc inaczej: mleko zapewnia mój ukochany mat. Biorąc pod uwagę to uczucie ściągnięcia mam wrażenie, że delikatnie skórę wysusza, dlatego tej maseczki nie stosuję często. Decyduje się na nią wtedy, kiedy najbardziej zależy mi na efekcie matowej skóry.
5.Oleje
Oleje stosuję głównie do włosów, ale okazało się, że na moją buzię tez mają zbawienny wpływ. Głównie olejek arganowy (udało mi się wyczaic cudowną promocję i nabyłam olejek arganowy w cenie 6 zł w Rossmanie). Wcześniej aplikowałam go na włosy. Były z tego zabiegu bardzo zadowolone, ale reagowały bez większego entuzjazmu. Któregoś dnia nałożyłam olejek arganowy na skórę twarzy. No i to było objawienie. Moja buzia jest pełna przebarwień potrądzikowych, których nic, ale to nic nie ruszy. Ale olejek arganowy je rusza. Po dwóch tygodniach stosowania widze olbrzymią różnicę- moja skóra ma dużo bardziej jednolity kolor.
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z serią Green Pharmacy. Po lekturze posta Aliny (www.alinarose.pl) zdecydowałam się zastosowac mój olej łopianowy do włosów na twarz. I cudownie ;) Wspaniale się dogadują z olejkiem arganowym. Łopian nakładam na buzię rano, argan na noc. I jest wspaniale ;)
6.Ocet jabłkowy.
Tego pana chyba przedstawiac nie trzeba, prawda? ;) Mi pomysł z octem podrzuciła moja Babunia, która gdzieś wyczytała informacje o jego dobroczynnych właściwościach. Głównie dla cery trądzikowej. Nie powiem- miała rację. Ocet bardzo ładnie wysuszał moje wypryski przyspieszając ich gojenie, ale równocześnie nie wysuszał mi zdrowych partii skóry. Dlatego serdecznie go polecam. Ale uprzedzam- ma dośc mocny zapach (przynajmniej w moim odczuciu), do którego można się przyzwyczaic, ale na początku może byc trudno. Ocet jabłkowy może byc również używany do użytku wewnętrznego- wspomaga przemianę materii, a przez to pomaga w odchudzaniu.
7.Rumianek.
Napar z rumianku jest bardzo fajny do przecierania twarzy. Szczególnie cery z niedoskonałościami- ze względu na swoje działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Poleciła mi go moja fryzjerka za co jej z całego serca dziękuję ;)
II.Włosy.
Pamiętacie post Rudzielca na temat jej włosów? Co tu dużo mówic... Pozazdrościłam. W marcu miną dwa miesiące odkąd regularnie pielęgnuję włosy, tak jak one tego potrzebują (wcześniej to był czas poszukiwań- musiałam poznac i zrozumiec to, jakie potrzeby mają moje kłaczki). Tak, tak. Blog Anwen też miał na mnie wpływ. W pielęgnacji moich włosów dużą rolę odgrywa także natura.
1.Oleje.
Miałam włosy dramatycznie przesuszone częstym farbowaniem. Dlaczego częstym? Częstym dlatego, że wszelakie rudości i czerwienie to kolory, które wypłukują się najszybciej. A człowiek przecież chce wyglądac jak człowiek. Która z nas, chociaż raz nie uległa temu złudzeniu zaraz po farbowaniu, kiedy włosy są cudownie błyszczące? No właśnie. Ale co potem się dzieje z włosami to już inna bajka. Niestety brak w niej szczęśliwego zakończenia.
A ja chcę, aby moja włosowa bajka to szczęśliwe zakończenie jednak miała. Dlatego ruszyłam do walki o zdrowe włosy.
Z racji tego, że tym, co najbardziej dolegało moim włoskom było wysuszenie, to najsilniejszą bronią w moim arsenale są właśnie oleje. Zaczęłam od oleju kokosowego. Było fajnie, ale to nie było to. Nawilżenie jakie zapewniał on moim włosom było zbyt krótkie. Tak jak już wspominałam udało mi się dorwac na przecenie olejek arganowy. Ale wiecie 20 ml za 6 zł. To jednak sporo. Dlatego olejek ten stosowałam na najbardziej zniszczone partie włosów- głównie na końcówki. Potem zainteresowałam się serią Green Pharmacy. I to było objawienie. Moje włosy ukochały sobie olejek łopianowy z dodatkiem skrzypu oraz z dodatkiem czerwonej papryki (ten akurat jest dobry na porost, przynajmniej według napisu na opakowaniu, ja na razie jeszcze nie zauważylam jakiejś znaczącej różnicy, ale będę informowac na bieżąco).
2.Płukanka z cynamonu.
To jest porada przeznaczona dla dziewczyn rudowłosych i tych o brązowych kłaczkach, które lubią miec złocitomiedziany poblask.
Jak przygotowac tę płukankę? Na tak zwane oko. Musicie znaleźc odpowiednie dla siebie proporcje. Moja pierwsza była zdecydowanie za mocna, co dotkliwie odczułam na skórze. Nie zrażajcie się tym, że mokre włosy po jej użyciu są dośc tępe w dotyku i poplątane. Warto się przemęczyc dla efektu jaki zastaniemy na suchych włoskach.
3.A teraz zestawienie produktów, które mają dobroczynny wpływ na włosy, ale wszystkie je znamy, dlatego nie będę się jakoś szaleńczo na ich temat rozpisywac ;)
a)piwo (mężczyźni i tak tego nigdy nie zrozumieją. Dla nich to marnotractwo. Moja Koleżanka (M., mam nadzieję, że czytasz :*) opowiadała jak jej tata nie mógł się nadziwic, kiedy wykorzystała piwo jako płukankę do włosów)
b)miód (szczególnie polecam blond włosom)
c)rumianek (blondynki powinny byc bardzo zadowolone)
d)jajka
e)drożdże

Widzicie pewną dysproporcję między tym ile produktów polecam do twarzy, a ile do włosów? Jest to związane z tym, że z moją cerą z niedoskonałościami "pracuję" już 6 lat- metodą prób i błędów doszłam już do tego, co ona lubi, a co nie, co jest jej potrzebne, co sprawia jej przyjemnośc. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to właściwie jestem nowicjuszką (niech ktoś mi wyjaśni dlaczego ja zwlekałam aż tak długo?????? Najstarsi górale chyba nie wiedzą), dlatego wciąż się uczę i poszukuję. Ale jeszcze chciałabym się z Wami podzielic moimi patentami na naturalną pielęgnację ciała ;) A z racji tego, że chciec to móc, więc:

III.Ciało:
1.Kawa.
Przygotowany na jej bazie peeling ma działanie ujędrniające i pobudzające nasze ciało. Jest więc dobrym rozwiązaniem antycelluitowym. A przy okazji ten zapach... Wszystkie kawomaniaczki będą zachwycone ;)
2.Rokitnik.
To jest znowu dobry pomysł dla tych, które za mocnymi peelingami nie przepadają, bądź ze względu na to, że ich skóra jest delikatna i wrażliwa nie mogą ich stosowac. Peeling przygotowany na bazie rokitnika będzie dobrym rozwiązaniem, a przy okazji nawilży skórę.
3.Mleko.
Tak, tak, tak. Kleopatra miała rację. Miała cholerną rację. Ja jednak nie mówię, że cała wanna ma byc wypełniona mlekiem ;) ale zachęcam do tego, co by trochę mleka wlac do wody, w której się kąpiemy- nawilżenie, miękka skóra- gwarantowane. A poza tym, same wiecie- to poczucie luksusu ;) : Kąpałam się w mleku ;)
4.Miód.
Tak, tak, tak. Znowu polecam miód. ;) Mam wrażenie, że dla mnie miód jest lekiem na całe zło świata. Może i jest ;) Ze względu na swoje działanie antybakteryjne sprawdzi się również w pielęgnacji ciała (np. jako baza peelingów)
5.Sól i cukier.
Tak, tak- ja ich używam do peelingowania ciała (zazwyczaj w połączeniu z miodem lub oliwą z oliwek)


Jak widzicie, pielęgnacja naturalna to temat rzeka- można by o tym mówic i mówic i w przerwach też można by o tym mówic ;) Przedstawiłam Wam swoje patenty. A Wy- też wykorzystujecie naturę w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze :)

Miłego weekendu. :) :)
RudaMaruda