Jako istota wiecznie uskarżająca się na spierzchnięte, przesuszone wargi, nieustannie walcząca z odstającymi skórkami na nich (nie wiem jak to się fachowo nazywa i czy w ogóle się jakoś fachowo nazywa, ale wiecie, co mam na myśli, prawda? :) ), wypróbowałam chyba wszystkie dostępne na rynku balsamy do ust- od tak zwanych no name, kupowanych w jakiś niedużych hurtowniach kosmetycznych, po te droższe, firmowe- m.in Nivea czy Ziaja (balsamom Ziai poświęcę oddzielnego posta). Aż w końcu spotkałam tego jednego jedynego.
O balsamie Carmex dowiedziałam się przypadkiem (aż wstyd się przynac, w końcu to taki hit)- napisała o nim na swoim blogu Kasia Tusk. Pomyślałam- a co mi tam, spróbuję. Ale jakoś szalenie długo było mi nie po drodze z żadną drogerią czy hurtownią kosmetyczną. Jednak kiedy w Rossmanie była ta słynna promocja, popędziłam z radością i balsam do ust drogą kupna nabyłam.
Zanim przejdę do ostatecznej recenzji muszę Wam powiedziec o tym, że nie lubię błyszczyków- po prostu zawsze, kiedy się nimi maluję, mam uczucie dyskomfortu, coś mi przeszkadza. Wydaje mi się, że to kwestia konsystencji- mam wrażenie, że mam coś na ustach. Dlatego uciekam w dużo lżejsze balsamy.
No ale powrócmy do Carmexa.
Wybrałam zapach miętowy i rozpoczęłam swoją przygodę.
+
1.Skutecznośc- momentalnie wygładził usta, a wtedy kiedy byly mrozy nie dopuścił do tego, aby niska temperatura oddziaływała na moje wargi.
2.Trwałośc- "trzyma się" na ustach ładnych parę godzin.
3.Działanie- jego działanie jest długofalowe. Odczułam znaczącą zmianę na plus w stanie moich ust (O, patrzcie, jest rym! Niedokładny, ale zawsze :))
4.Jakośc- bogaty w składniki aktywne skład.
5.Cena- biorąc pod uwagę skład, skutecznośc i trwałośc oraz działanie, to cena, naprawdę nie jest wysoka.
Ceny mogą się minimalnie różnic, ale zazwyczaj jest to między 8 a 9 zł.
-
Nie znalazłam
+/-
1.Zapach- tak jak już mówiłam, wybrałam miętę. Przy pierwszym użyciu zapach wydał mi się porażająco mocny. Szczerze mówiąc obawiałam się, że to przekreśli moją szansę na dłuższą przygodę z tym balsamem. Ale teraz, kiedy się przyzwyczaiłam, zaczynam lubic ten aromat, ponieważ jest niezwykle świeży. Także, kto co lubi
Reasumując.
Polecam. Z czystym sercem polecam każdemu- i tym, którzy cierpią z powodu przesuszonych warg oraz tym, którzy najzwyczajniej w świecie chcą zadbac o swoje usta. :)
A Wy, moje kochane, spotkałyście się już z balsamem Carmex? Jakie są Wasze odczucia? Czekam na komentarze i serdecznie pozdrawiam :)
RM
Teraz jeszcze nie jest źle, dużo większy problem jest podczas zimy :(
OdpowiedzUsuńNo, zimą, dopóki nie poznałam Carmexu, przeżywałam dramat. Ale z Carmexem żadna zima nie straszna :) Polecam go z całego, rudego ;), serca .
Usuńja tam lubię ich balsamy :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię, bo są niesamowicie skuteczne, tylko przy pierwszym użyciu miętowy zapach wydał mi się zbyt mocny, ale teraz kiedy przywykłam, to mogę stwierdzic, że go nawet lubię :) A Ty jakie zapachy miałaś? ;)
Usuńbardzo lubię carmexy w sztyfcie i słoiczku
OdpowiedzUsuńJa stosowałam w tubce, bo trochę się tego słoiczka przestraszyłam (czy nie bd problemów z aplikacją, czy nie bd wysychał etc.). Ale w słoiczku dają radę? To się skuszę :)
UsuńA ja jakoś z carmexem się nie polubiłam. Szczypie w usta, zapach ma jakiś taki sztuczny, używałam go zimą i poradził sobie gorzej niż przeciętna pomadka ochronna... Ale faktycznie wielu osobom on pasuje ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie z zapachem też na początku miałam problem, ale się przyzwyczaiłam :)
Usuńu mnie bez szału , mam wrażenie ,że jest przereklamowany, pozatym odrzcała mnie ta kamfora w skladzie i smaku;> pozdrawiam vermilionmcq.blogspot.com
OdpowiedzUsuń